Synek z poprzedniego małżeństwa mojego męża będzie miał teraz w maju Pierwszą Komunię Świętą.

Z tego co pamiętam z własnej (a pamiętam niewiele bo to było parenaście lat temu), do tego czasu poszło już dużo opłat, wszelkich deklaracji do kościoła i katechetów (m in. o rodziców) i spraw organizacyjnych.
Do dnia dzisiejszego kobieta o komunii milczy, nawet datę mąż musiał wyciągać z niej niemal siłą. Jest to typ kobiety, że gdyby była opłata obowiązkowa 10zł to ona o te 5zł będzie męża ścigać. Logicznie myśląc już pewna część opłat musiała iść (chociażby na Skarbczyki, książeczki z modlitwami do zdania, różańce, świeczki itp.) a ona nadal o złamany grosz się nie upomniała co już samo w sobie jest bardzo nietypowe.
Zastanawiam się po prostu czy ona przypadkiem nie chce żeby mój mąż był obecny w kościele (a tym bardziej mąż ze mną) i czy po prostu sobie daruje i milczy. Nie wypowiada się na ten temat nic a nic a na prawde minimum informacji trzeba z niej wyrywać siłą na ten temat.
Z tego co też pamiętam deklaracje były potrzebne po to, bo przed mszą mieliśmy coś takiego jak błogosławieństwa w których brali udział rodzice lub opiekunowie - po to deklaracje które musiały być dostarczone również odpowiednio wcześniej.
Czy któraś z Was organizowała Komunię lub brała udział w ostatnim czasie lub w nadchodzącym roku i wie jak to wygląda? Czy może być tak, że owszem są błogosławieństwa, ale nie trzeba żadnych deklaracji? Czy może deklaracje są potrzebne i nie ma problemu aby ona zglosiła swojego obecnego partnera zamiast mojego męża? (Oni są po rozwodzie prawie 6 lat, jej długoletni partner natomiast mieszka z nią, mają razem dziecko oraz opiekuje się synem jej i mojego męża).
Nie wiem zupełnie co zrobić w tej sytuacji, informacji nie da się z niej wyciągnąć wije się jak wąż i udziela wymijających odpowiedzi, może któraś z Was ma pojęcie jak od strony organizacyjnej to wygląda?