« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
blanka2012
blanka2012

2012-05-03 20:02

|

Poród i Połóg

Chyba jednak bedzie cesarka:( Jak to jest?

Hejj dziewczyny! Okazuje sie ze przez rozejscie spojenia lonowego czeka mnie zapewne cesarka, wiec prosze was jesli mozecie - opiszcie mi mniej wiecej jak to wszystko wyglada? Sam zabieg i to co przed nim , a najwazniejsze - po nim ? Pozdrawiam cieplo !

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
miko9009

hmm po 17h megaskurczy błagałam, żeby mnie pocięli..
Zawieźli mnie na sale operacyjną, krzątało się trochę ludzi w przyjaznej atmosferze (gadali sobie między sobą o swoich sprawach). Pani anestezjolog wkuwała mi się w plecy ze znieczuleniem (mimo skurczy nie można było się ruszać) mówiła, że mam problemowe plecy i musiała kłuć kilka razy, żeby trafić. Później sprawdzała dotykając mnie lodem, czy zaczyna działać. Jak zadziałało to zaczęli operacje. Nie czułam bólu, ale czułam, że coś mi z brzuchem robią, czułam takie lekkie rozciąganie. Po jakichś 5 minutach zobaczyłam Aleksa, część osób zaczęła go badać, a 2 osoby zostały i robiły mi porządek z brzuchem ;p
Powiem Ci, że pierwszy tydzień, półtora jest najgorszy. Zawieźli mnie na pooperacyjną, a małego dostałam dopiero nastepnego dnia (z jednej strony wiem, że nie dałabym rady przy nim nic zrobić) Założyli mi cewnik i powiem Ci, że do dziś, czyli ponad 3 tygodnie - podczas kąpieli szczypie mnie cewka moczowa. Blizna mnie jeszcze swędzi i czasem jeszcze pobolewa i mrowi podbrzusze przez obkurczającą się macice, ale tak może być jakiś czas.
Powiem Ci tak.. myślę, że gdybym miała wybór.. i ponownie miałabym cierpieć 17h bez efektów to wybrałabym od razu cesarkę
To tak zgrubsza..
Powodzenia

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
martynka1984

U nie zabieg wygładał podobnie - co najdziwniejsze też byłam kłuta kilka razy i próbowali mi wmówić, że się za bardzo kręcę ;) (ale plecy to mnie jeszcze długo bolały, ale spokojnie nie był to niznośny ból tylko taki jakby zmęczeniowy). Krzysia mąż przyprowadził na pooperacyjną i mi go dał do przytulenia ;). Następnego dnia miałam dziecko przy sobie, ale w nocy przynosili mi go tylko na karmienie. Po dwóch dniach mąż pomógł mi się umyć bo sama to bym nie dała rady taka byłam obolała ;), ale po wyjściu ze szpitala dość szybko doszłam do siebie. Po 2-3 m-cach chodziłam już na siłownię ;) (oczywiście za zgodą lekarza). Nie ma się co martwić przecież po porodzie sn też organizm kobiety musi do siebie dojść, tylko może po cc trochę inaczej - w końcu to operacja ;). Trzymaj się i powodzenia ;)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kati1804

U mnie po 12 godzinach i przy malym rozwarciu zdecydowalismy sie na cesarke. Rodzilam w Szwajcarii i tutaj znieczulenie dostalam na rzadanie. Nie moglam sie ruszac chociaz skorcze bolaly jak fiks, ale anestezjolog zrobil to szybciutko i sprawnie. O 22 bylam na sali, a moja coreczka o 22:24 byla na swiecie. Lekarka mowila, ze po nacieciu bede czula jak mi beda brzuch gniesc, zeby "wypchnac" dzidziusia, ale musze przynac, ze strasznie to wspominam, nieprzyjemne bylo uczucie, ale jak zobaczylam i ucalowalam moja niunie to zapomnialam o wszystkim. Mala zabrali do badania, a ja w tym momencie zasnelam, bo bylam taka padnieta i obudzilam sie jak mnie wiezli na sale. W Szwajcarii jest tak, ze dzidiusie ma sie caly czas w pokoju, pielegniarki chcialy mi ja zabrac, ale ja nie chcialam. W odroznieniu od kolezanek, to super sie czulam, o 01:00 w nocy nawet wstalam, zeby mala odlozyc i sobie cewnik wyrwalam :( (dostalam tez opiepsza od pielegniarki) O 08:00 rano wyciagnely mi cewnik i poszlam pod prysznic, bo musialam sie umyc. Moj ginekolog przyszedl do mnie i mowi, ze zwariowalam chyba, ze juz wstaje, no ale ja superowo sie czulam. Rana tez dobrze mi sie zagoila, pewno, ze swedziala, ale to znak, ze sie goi. Mysle, ze kazda kobieta inaczej przechodzi cesarke, bo jednak jakby nie bylo to operacja, ale musze przyznac cieszylam sie, ze nie musialam sie dluzej meczyc i mialam cesarskie ciecie.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
moniia

Jak dla mnie cesarka to cudowna sprawa :D Wywoływali mi poród SN. Trwał 6h, kiedy już miałam 10 cm rozwarcia i miałam przeć, okazało się, że jednak będę miała podejrzewane CC, bo mój synek ułożył się główką tak, że nigdy bym go nie urodziła. Tak więc prawie już rodzącą, przewieźli mnie na salę operacyjną. Wkłuli się jeden raz, i poczułam, że jestem w 7 niebie ! Nic już nie czułam, powoli drętwiałam od pasa w dół, 0 bólu, wreszcie odpoczynek. Po 5 minutach na świecie było już moje dziecko, następne 30 robili resztę. Czułam jakby ktoś ruszał moim brzuchem na boki :) Jest trochę czucia, ale nie boli ! Przewieźli mnie na oddział, dali 4 kroplówki i przeciwbólowy. Jedynym minusem jest to, że dziecko mogłam mieć tylko w dzień. No i nie mogłam wziąć go na ręce tak od razu, bo byłam nie ogarnięta ;) Rano wstałam, co było najcięższe, bo nie wiedziałam nawet jak się do tego zabrać! To raczej nie jest ból, tylko szwy ciągną. No i można normalnie zrobić kupę i siku, a nie jak po SN ! Ostatnią noc, miałam już synka ze sobą :) Wyszłam po 3 dniach. Potem tylko przyjechałam na ściągnięcie szwów(które W OGÓLE nie boli). Dzisiaj w ogóle nie czuję się jakbym przeszła jakąkolwiek operację. Jestem zdecydowanie za cesarkami. Moje co półminutowe skurcze były straszne i nie wyobrażam sobie przechodzić tego drugi raz. Cesarka to przy tym nic ! Jeśli będę miała znów rodzić, to tylko przez CC. Pozdrawiam i zapewniam, że nic cudownego nie tracisz :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
nejla

u mnie to wyglądało tak:

miałam cesarkę bo maluszek urósł mi za duży w brzuszku w proporcji do mojej miednicy :( i byłam już tydzień po terminie..

Jak zapadła decyzja od lekarza, że będę mieć CC - a leżałam już w szpitalu to dostałam takie info- dzisiaj albo jutro będzie mieć pani cesarkę. Proszę nic nie jesć.

A w mojej głowie- o Boże! dzisiaj albo jutro cesarka! gdzie mój mąż? jak to mam nic nie jesć a ja jestem taka głodna ?! o Boże, o Boże zaraz zwiariuję :D

i poprosiłam, żebym miała jednak na następny dzień :) Lekarka się uśmiechnęła i powiedziała- naprawdę? jutro?! to super się składa to my sobie weźmiemy kogoś innego a jutro o 8 rano jako pierwsza w kolejce będzie miała Pani cesarkę i proszę nic nie jeść od 18 :)

Wtedy mój mąż przywiózł mi ostrą pizzę pepperoni :) którą całą wszamałam :)na takie pożegnanie z ulubionym ostrym jedzeniem :D

Całą noc nie mogłam spać, wierciłam się, śnił mi się synek, myślałam dużo. Wyobrażałam sobie co to będzie jak mój Julek będzie na świecie.

aż tu nagle wchodzi pielęgniarka i zakłada mi wenflon- boże to już 8 ??!!. Mąż już jest- uff!! (bo zapłaciliśmy, żeby był obecny przy operacji). Ja do pielęgniarki- że chcę się umyć jeszcze, bo się bardzo spociłam w nocy. Ta na to- ok to z wenflonem może się pani umyć. Niech pani założy jeszcze tę koszulę do operacji. Ok - sobie myślę. A tu ona podłącza mi kroplówkę!!! i mówi ojej zapomniałam, że chciała się Pani umyć. No nic trudno :)

Ja sobie myślę- jeju, jeju, jeju zaczyna się!!
przychodzi druga pielęgniarka-każe mi iść na salę operacyjną, a mężowi założyć fartuch i kazała czekać aż go zawołają jak ja będę już znieczulona. Jeszcze na korytarzu kazała pokazać mi czy jestem ogolona- ok- zatwierdzona do operacji!!

o jeju o jeju!!

na sali śmiech lekarzy, pielęgniarki się krzątają. Ktoś zakłąda fartuch, ktoś szoruje ręce. Radio gra a ja cała się trzęsę!!

Kazali mi usiąść na brzegu mega wysokiego łóżka. Nie wiem co się wokoło dzieje! Gdzie jest mój mąż?!! słyszę, że wpuszczą go po znieczuleniu. ok - dam radę. Cała dalej się trzęsę.

Anestezjolog coś mówi, że będę czuła lekie ukłuciu w kręgosłup. O Boże w kręgosłup!!!! pielęgniarka przede mną stoi i każe zrobi 'zrezygnowane ramiona' tak zgarbić się i ramiona w dół. Ja nadal się cała trzęsę masakrycznie. Lekarz coś mi uciska w plecy- chyba sprawdza gdzie ukłuć. O jeju!! Pielęgniarka pozwoliła mi się do siebie przytulić. Złota kobieta! Czuję- kłuje. Czuję rozpieranie- przestraszyło mnie to. ała ała. a po chwili anestezjolog mówi, że już. Pielęgniarka podnosi mi nogi- ciężkie jak dwie kłody! I kładzie na leżąco na łóżku. Psikają mi czymś i pytają czy czuję. O jezu czuję. i znowu coś psikają na mnie i już nie czułam.

Na rękę wkładają mi rękaw do mierzenia ciśnienia. pika co chwilę i napełnia się powietrzem.

Jest mąż. Siada za mną. Pielęgniarka się śmieje, że jakby miał zasłabnąć niech leci pod łóżko- łatwiej będzie go z pod niego wyciągnąc :D Czuję jego rękę na policzku- jest dobrze. Radio dalej gra.

Zasłonili parawanikiem na wysokości moich piersi abyśmy nic nie widzieli. Poczułam że dotykają mi brzuch- tak jak ginekolog przy badaniu. Aż tu nagle słychać łaaaa łaaaa ! Julek się drze! pokazują mi go! cały w białej mazi. i zabrali na badanie i wycieranie. Kładą mi na 3 sekundy na gołych piersiach. zabierają - wołają męża. Dali mu synka zawiniętego w kokonik, aby poczekali na mnie na korytarzu aż mnie zszyją. oni mnie zszywają a młodziutka pielęgniarka mówi mi prawie do ucha - 10 punktów, 56 cm zdrowy duży chłopak :)Gratulujemy!

Ja to wszystko słyszę jak za mgłą. Anestezjolog coś mówi, że po ileś tam godzinach mogę zacząć coś pić, a po ileś tam coś zjeść. Coś jeszcze mówił. Nie pamiiętam.

Przyjechały jakieś panie z łóżkiem- przenieśli mnie na to łóżko. Dalej nic nie czuję. wywożą mnie z sali operacyjnej. Mąż stoi z dzieckiem w takim 'wózeczku szpitalnym' na korytarzu. Oczy ma ogromnie wielkie! Widziałam stres na jego twarzy.

zawieźli mnie na salę pooperacyjną. Mąż z dzieckiem szedł za mną. Tam zważyli małego- 3874 g (na wczorajszym usg mówili że miał ważyć 4400!!- ok pomyłki są dopuszczalne 600g)
Położna każe mężowi dać pieluszkę. Sekundę potem położyli mi maluszka na piersi golaska - tylko w pieluszce- położna nałożyła go na mojego sutka- a mały zaczął pięknie ssać!! NIESAMOWITE UCZUCIE!!!

Podnoszę głowę, chcę go dobrze zobaczyć. Nic jeszcze nie czuję od pasa w dół. Dziewczyna leżąca obok radzi, żebym nie podnosiła głowy bo później będzie mnie bardzo bolało. I miała rację..

Jak wróciło czucie w nogach, w brzuchu. Strasznie bolało. Dostałam kroplówkę. Przestało.

Po 5-6 godzinach pozwolono mi pić małymi łyczkami wodę. a chwilę potem fajna położna poradziła, żebym zaczynała próbować się poruszać, a nawet wstać!!! Co ona - myślę sobie- oszalała?! Zmotywowała mnie tym, że na przeciwko jest sala wolna dwuosobowa z łazienką. I że jak się pospieszę to będę tam leżała przez najbliższe 3 dni :) Zmotywowałam się i sama w wielkim bólu tam poszłam, wsparta o męża.

Pierwsze przewijanie maluszka - smółkę - zmierzył się mąż. Pierwsze ubieranie dziecka- też mąż. Druga, trzecia pielucha też mąż!!

Ja leżałam ciągle. Chwała za cewnik! nie dałabym rady chodzić do łazienki.

Przychodzi położna- mówi, że po 20. Koniec wizyt! Ja w płacz jak sobie poradzę??!!

ALE SOBIE PORADZIŁAM! Bolało. Ale mówili, że im więcej się poruszam, tym szybciej dojdę do siebie! i szybko doszłam. Tak, żeby mnie nic nie bolało to minął tydzień.

Cały czas brałam coś przeciwbólowego. i co 6 godzin. Taka rada, żeby tych godzin pilnować, nawet jak nic nie boli. bo jak zacznie delikatnie boleć to po sekundach przerodzi się ogromny ból i nie zdąży lek przeciwbólowy zadziałać!

Trochę się rozpisałam- ale to były takie emocje, że musiałam się jakoś podzielić nimi! :)))