kieszonkowego nie dostawałam nigdy ale zawsze jak chciałam mieć jakiś grosz to rodzice mi dawali. Nigdy nie miałam z tym problemu wiedziałam ile mogę na co przeznaczyć i raczej nie były to wygórowane kwoty. Nigdy też o to kieszonkowe nie zabiegałam dostałam 10 zł i starczało mi to na tydzień chciałam iść jako małolat na disco to też dostałam, później odkładałam jak coś dostałam na urodziny czy inne imprezy i mogłam sobie pozwolić na coś więcej:) 

Dostawalam ale na dlugo mi nie starczalo :-)

Zbyt kiepsko u nas bylo zeby mama mogla sobie na to pozwolic. Jednak gdy czegos potrzebowalam mama starala sie mi to kupic. Noi kazde pieniadze np na komunie czy poprostu od dziadkow byly"moje"

Dopiero pod koniec gimnazjum i w liceum na swoje wydatki :) no i też miałam zaoszczędzone pieniądze od dziadków czy z wakacyjnych zbiorów owoców na wsi :)

Poprosilam ze 2 razy ale szybko przekonalam sie ze jak prosze mniejsze sumy jak gdzies wychodze to lepiej na tym wychodzilam finansowo niz jak dostawalam konkretna kwote na poczatku miesiaca i pozniej nic wiecej :))) kombinowalam tez jak kon pod gore. Jak trzeba mi bylo wiecej gotowki to pamietam ze chodzilam do babci myc okna albo dziadkowi plot malowalam ;D

miałam podobnie. Często te mniejsze sumy ale na konkretne rzeczy były bardziej opłacalne. Całe kieszonkowe na początku miesiąca wystarczało tylko na początek:) wtedy nikt nie myślał o oszczędzaniu

Do 16 r.z tak około 20 zł tyg . Po 16 r.z chodziłam na praktyki zawodowe wiec dostawałam wypłatę , w sezonie chodziłam zbierać owoce żeby mieć większą gotówkę na wakacje i swoje zachcianki a po 17 r.z miałam i wypłatę i własne klientki w domu wiec zawsze miesięcznie miałam kolo 500 zł dla siebie plus to co rodzice kupowali czyli buty spodnie itd

Nasz Synek  potrafi zaoszczędzić na zabawkę typu Lego za 150 zł. Dostaje 20 zł / -m-c.