Mój 2,5 latek od prawie roku uczęszcza do żłobka. Na samym początku przygody ze żłobkiem zdarzyło mu sie ugryźć kilkoro dzieci, jednak po wielu tłumaczeniach, karach przestał to robić.. i Tak minął prawie rok, przyszedł urlop. Gniewko 4 tygodnie miał odwetu od żłobka. Wrocił... i gryzienie wróciło na nowo. I to z potrójna siłą. Nie działają kary, tłumaczenia, prośby ani groźby.. Umówiłam Nas do psychologa bo naprawde sobie z tym nie radzę. Do tej pory myślałam, że Gniewko jest super wychowany, (dodam, że poza gryzieniem nie jest niegrzeczny, nie bije, nie szarpie itp. Nie gryzie też w momencie "bitwy o zabawkę".. tylko podchodzi ot tak do Bogu ducha winnego dziecka i capnie. Strasznie mi przykro, głupio, rozumiem doskonale złośc rodziców pogryzionych dzieci, przecież to sa maluszki, które przychodza do żłobka sie pobawić z innymi dziećmi a nie zostać ugryzione:( Szukam juz opiekunki, a nawet mysle powaznie nad rezygnacja z pracy, bo przecież nie może tak być.. Czy któraś z mam spotkała się z podobnym "zjawiskiem" ? Jak sobie z tym poradziła?