w praktyce u mnie nie wygladalo to tak strasznie, skurcze regularne zaczely mi sie o 3 w nocy, byly co 10 min, jak juz byly co 8 to zbieralam sie na szpital bo 40km mialam do przejechania, rzadko ktora kobieta urodzi w przeciagu godziny wiec luuuuzik, dluga droga do partych, ja rodzilam 15h:)

U mnie położna na szkole rodzenia, mówiła, żeby się nie śpieszyć, bo wczesny przyjazd do szpitala może uciszyć skurcze, bo to zawsze jest lekki stres, a potem trzeba kroplówki i wszystko się przedłuża. Mi skurcze zaczęły się o 12 w południe, o 18 odeszły wody, a do szpitala pojechałam dopiero o 22 i o 1 w nocy urodziłam.

Mi skurcze zaczely sie o 15 30 , a o 18 40 dopiero bylam na porodówce :)
Tylko, ze ja mialam skurcze co 3-4 min odrazu :)

Na szkole rodzenia położna mówiła że jak skurcze są mocniejsze trwają gdzieś 60sekund, co 5,7, 10 minut bo to nie ma reguły że nagle będą równo co 5...

Na szkole rodzenia położna mówiła że jak skurcze są mocniejsze trwają gdzieś 60sekund, co 5,7, 10 minut bo to nie ma reguły że nagle będą równo co 5...

Na szkole rodzenia położna mówiła że jak skurcze są mocniejsze trwają gdzieś 60sekund, co 5,7, 10 minut bo to nie ma reguły że nagle będą równo co 5...

pojechałam jak miałam co 3-4min nie chciałam tak kukać wolałam w domu się zrelaksować i dobrze bo zajechałam tam o 19.30 a urodziłam dopiero o 3.07