Nasza córka 6 msc wyszla w piatek ze szpitala po leczeniu zapalenia płuc. Ale od czwartku zalatwiala sie na "rzadko". Lekarze stwierdzili,ze to normalne przy podawaniu antybiotyku. Ale w sobote dodatkowo dopadło i nas (mnie i narzeczonego) złe samopoczucie - 37,5 st , latanie do łazienki "góra i dołem" :P że to tak ujme. Córka nie miala gorączki, ani wymiotów ( no raz zwymiotowala po sloiczku jagodowym i smecta, ale przez tel lekarka powiedziala,ze dzieci czesto wymiotuja po smecta) popropstu bardzo luźno sie załatwia (czasem 3x na godzine, a czasem raz na 4 h), je troche mniej, humor ma. Pomyslaalm sobie,ze to napewno jelitówka w przypadku Małej. Jak myslicie? Tak jest do dzis i z nia i z nami. Dalismy jej elektrolity z osłoną czyli Floridral Baby, smecte troszke, napar z czarnych jagód, marchwianke, duzo pic.



Ile to moze jeszcze trwac?

Chyba bez sensu isc do przychodni czy do tego szpitala "na kontrole" bo moze sie zarazic od innych chorych dzieci znow ?

Co mozna sprawdzonego dac?

Czy my sie zarażamy nawzajem? tzn wiem,ze to jest zaraźliwe bo to wirus, ale czy dopóki my jestemy chorzy to ona nie moze sie wyleczyc /minąć jej? czy powinnam ja odizolowac od nas?

Jka to bylo z jelitówkami u Was?

To nie 3 dniowka ani ząbki bo nie ma gorączki a dopadło ją to w szpitalu.