« Powrót Następne pytanie »

2011-05-11 12:31

|

Choroby i zdrowie

"Robaczany" problem...

Pewnie moje Wrześniówki złapią się za głowę, że nadal się z tym borykam (od początku ciąży)...
Mam do Was dwa pytania. Sytuacja wygląda tak, że mamy w najbliższej rodzinie dziecko z glistnicą (braciszek mojego męża), rodzice leczą go już dwa lata-bezskutecznie, z czasem doszli do wniosku, że nie ma sensu tego leczyć... to już pozostawię bez komentarza. Ja od samej ciąży panikuję, że młody zarazi mi synka. Próbowałam delikatnie rozmawiać z jego rodzicami-nic to nie dało. Teraz kiedy mój Michaś jest większy potrafią wpaść do nas nie myjąc synkowi rąk, a potem oczywiście idą w ruch zabawki, łapanie za rączki itd. Nie potrafię dotrzeć ani (delikatnie) do nich, ani do męża-żeby im uświadomił problem-masakra jakaś. Nie wiem już co robić. Badam kupę pod kątem pasożytów co miesiąc i staram się ukratkiem myć małemu ręce po każdym kontakcie, ale mam już tego serdecznie dosyć.
Co z tym zrobić??? Uciąć kontakty z nimi czy co???
Po drugie, chciałam Was spytać, czy któraś z Was miała styczność z glistą ludzką i wie coś na temat zarażania, bo w internecie znajduję sprzeczne informacje-lekarze, też mówią co innego.

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
listopadowa

weszłam w 3 pierwsze tematy na googlach związane z glistą ludzką. w kazdym z nich pisze o wysokim zargożeniu zarażeniem(szczególnie u dzieci). dostawą jest higiena,i nie chodzi tu o wycieranie rączek mokrymi chusteczkami a pożądnym myciu rąk mydłem+ciepła woda.
bo co po tym skoro ty sunkowi umyjesz jak przyjdzie ten chlopczyk z rodzicami(pokusiła bym sie o stwierdzenie ze oni pewnie tez są już nosicielami),dotykają wszystkiego,a potem Twój syn bierze to do buźki(jak to niemowlaki mają w zwyczaju).
skoro rodzice zaprzestali leczenia dziecko jest potęcjalnym zagrożeniem dla Twojego smyka(no i was).ja bym nie ryzykowała i ograniczyła bym kontakty do minimum.

No właśnie... zagrożenie jest ogromne, ale znalazłam w necie informacje, że niby człowiek-człowieka nie może zarazić, bo jaja muszą poleżeć w wilgotnym środowisku około 3 tygodni, dopiero wtedy są zdolne do rozwoju.
Chyba nie ma co liczyć na to, że się uda. A z drugiej strony to dziecko mojego teścia, który i tak już mi wczoraj zarzucił, że wnuka widuje w internecie... Zazwyczaj jestem mocna w gębie, ale w tej sytuacji ręce mi opadają, nie potrafię powiedzieć im wprost o co mi chodzi, a oni sami nie widzą problemu. Mój teść nawet nie wie co jego syn ma-glistę czy tasiemca... hehe zgroza...

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kingag85

ja bym poważnie porozmawiała z rodzicami tego chłopca a jak by to nie odniosło skutku to bym na pewno nie ryzykowała i ograniczyła bym z nimi kontakt

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
martusia27

Współczuje ci naprawdeMAm lekkiego hopla na punkcie zarazków.JA bym powiedziała męzowi że nie chce mieć z nimi kontaktu pewnie by się wkurzył ale miałabym to gdzieś w końcu to moje dziecko i jak zachoruje to nikt inny tylko ja będe ponosić tego konsekwencje.Nawet do szpitala musisz ty sie połozyć z dzieckiem a męzulek będzie cierpiał wygodnie w swoim łóżeczku.POzdrawiam ,nie daj się.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
listopadowa

wiesz Jola ja cie po części rozumiem,bo to jednak bardzo bliska rodzina ale.. są pewne granice!
po przykładzie tego chłopczyka widać ze z tym robalem nie jest tak hop siup i po kłopocie.

postaw sprawe jasno przed mężem,powiedz jakie mogą byc tego konsekwencje.
jeśli nie znajdziesz w nim wsparcia to wal do teściów.
twoje dziecko jest najważniejsze i wiadome jest to ze lezy ci na sercu jego zdrowie.

swoja drogą troche nie poważni ludzie.
leczyć,potem olać i chodzić do innych dzieci...
nie ogarniam.

Napisałam się i szlag trafił całą moją wypowiedź... Admin chyba śpi.

W każdym razie powiedziałam mężowi, że dłużej tak być nie może. Ma porozmawiać z tatą-pewnie polecą zgrzyty bo oni i tak mają mnie za wariatkę jeżeli chodzi o zdrowie mojego synka. Po wigilii u nich wylądowaliśmy w szpitalu z małym- pretensje mam tylko do siebie, bo wiedziałam, że ich synek przechodził infekcję ale oni zapewniali, że jest zdrowy. Byli z nim nawet u kontroli i lekarka im powiedziała, że nie ma żadnych przeciwwskazań do kontaktu z niemowlęciem. Ja mimo wszystko nie chciałam tam zabrać synka, czułam że nie powinnam i co?? Pojechaliśmy, żeby nie było obrazy a oni na drugi dzień wszyscy chorzy, naszego Bąka złapało trzy dni później a po tygodniu bezskutecznego leczenia szpital (wirus).
Do tej pory jestem na siebie wściekła i nie chcę powtórki z "rozrywki"-może pasożyt w jelicie to nie koniec świata, ale ja nie potrafię spokojnie patrzeć jak oni się razem bawią. Bo jeśli Michał to złapie to będzie znowu tylko moja wina.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
claire1983

Jolcia, Ty już za dużo przeszłaś jeśli chodzi o choroby Twojego dziecka. Twój mały jest osłabiony, po wielu antybiotykach. Glista mogłaby mu bardziej zaszkodzić niż odpornemu i nie chorującemu dziecku. Postaw sprawę jasno. Powiedz o co chodzi. Tu nie chodzi o Twoje relacje z rodziną ale o Twoje dziecko! Masz prawo się niepokoić. Powiedz im szczerze jak sytuacja wyglada, że dużo przeszłaś, mozesz też coś ściemnić w sensie że lekarz Cię ostrzegał....
Jeśli Twój mąż nie widzi wagi problemu to jemu też powiedz że dowiedziałaś się że taka glista jest wyjatkowo niebezpieczna właśnie dla waszego dziecka ponieważ jest osłabiony po tych wszystkich chorobach.
Swoją drogą współczuję Ci bardzo, ja mam bzika na punkcie bakterii i innych świństw i chyba bym osiwiała na Twoim miejscu gdyby chłopiec z glistą bawił się zabawkami mojego synka.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
monika76

powiem szczerze, że miałam troszkę podobny problem...z Teściową, którą, nota bene, bardzo lubię i szanuję i która będzie pilnować naszego Tomcia już niedługo-wracam do pracy:(Mianowicie ona nie myła rąk po korzystaniu z toalety (siku na szczęście)Ponieważ nie wiedziałam, jak Jej to powiedzieć delikatnie, wymyśliłam więc historyjkę taką, że mojej Koleżanki dziecko, przez dziadka, który nie mył rąk wcale dziecko nabawiło się pneumokoków i jakiś innych dziwactw (wiedziałam, że nie będzie sprawdzać) i przez to leżało w szpitalu i bardzo ciężko przeszło generalnie wszystko. Historyjka była na tyle wiarygodna, że Teściowa bardzo się pilnuje i nawet jak przychodzi z Babcią, to mówi: Babcia pierwsze co - myj ręce. Więc może troszkę coś ubarw, żeby zbytnio ich nie uraziło, ale aby brzmiało bardzo poważnie. Mam nadzieję,że to poskutkuje...:) Pozdrawiam.