Ja miałam w kwietniu, namówiła mnie na nie położna, bo bardzo cierpiałam. Na początku jest zastrzyk w plecy - znieczulający. Nawet go nie poczułam, bo zrobiły go na skurczu. Później anastezjolog włożyła taki jakby welflon w plecy, czułam tylko, że coś robi ale nie bolało. Rurke poprowadziła przy klatce piersiowej i tam wstrzykiwali. Ugla po krótkim czasie. Skurcze czułam ale nie bolały. Po porodzie stwierdziłam, że takie coś powinni montować zaraz po zajsciu w ciążę :) wiele bólu by kobieta unikneła. U mnie zapomnieli mi to wyciągnąć, urodziłam chwilę po północy a wyciągnęli po 13, bo chodziłam się upomieć. Przez kilka dni pobolewał mnie kręgosłup ale to nic, warto dla takiej ulgi. Polecam.

Bardzo dziękuję za odp. Napewno się na nie zdecyduję :)

Jesli się boisz to to jest dobre rozwiązanie, ja byłam natomiast pewna ze sobie dam założyć, rodzilam w DE więc nie robili by mi trudności w szpitalu, no i właśnie położna mi to odradzila, powiedziała że nie będę czuć skurczy, więc nie będę wiedziała kiedy mam przec i w ogóle akcja porodowe będzie zaburzona bo stracę kontrolę nad tym co robię, przez co poród może trwać dłużej. Powiem że w efekcie końcowym nie żałuję że tego nie miałam, miałam szybki poród, który dobrze wspominam. Pamiętam jeszcze że nie robią jeśli się ma tatuaż w okolicy krzyża ;)

:( a ja mam tatuaż na lędźwiach :( więc nie dostanę znieczulenia ? :( o nieee :(