« Powrót Następne pytanie »

2012-01-05 10:59

|

Pozostałe

co sie zemna dzieje !!!

ostatnio bardzo czesto pisze ze nam sie nie uklada ale byc moze to moja wina ostatnio czuje cos dziwnego kiedys szalalam za mezem a teraz jakos nic, nie mam oczym znim rozmawiac nie tesknie kiedy jest w pracy nie cieszy mnie nawe dlugi wikend z nim czuje ze go kocham ale tak jak by mnie irytowala sama jego obecnosc czuje sie nerwoa przynim nie mam pojecia dlaczego cos zemna nie tak starsza corka ostatnio powiedziala ze mamy sie rozstac bo ciagle sie nie odzywamy do siebie niechce zeby dziecko na to patrzyło moze lepsze bylo by rostanie ?tylko nie piszcie ze to chormony bo ja sie znam to nie chormony doradzcie cos

Odpowiedzi

nie bardzo rozumiem co mamy ci doradzic? musisz z nim pogadac co bedzie dalej bez tego nic sama nie zrobisz tylko ebdziesz sie dalej zadreczac.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
verrerie

Musisz porozmawiac z mezem, sama nic nie zdzialasz. Musisz mu powiedziec dokladnie to co nam tu piszesz, moze on czuje podobnie, a moze nie. Razem musicie walczyc o siebie i znalezc sposob na odbudowanie zwiazku. Potem musicie porozmawiac z corka, ona musi czuc stabilizacje w domu, bezpieczenstwo.

liczylam ze ktoras tez ma taka sytuacjie i cos doradzi czy lepiej tkwic w tym malzenstwie dla dobra dzieci czy lepiej sie rostac moze liczylam ze ktoras mi napisze ze to ja jestem jakas poplatana i i sama nie zabardzo wiem co mam robic bo to juz tak dlugo trwa zaczelo sie jeszcze w ciazy a rozmowa z mezem to raczej nie wchodzi w gre on twierdzi ze nie ma problemu a ja cos sobie ubzduralam ale ja wiem ze to nie to cos sie zemna dzieje i sobie z tym nie radze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
verrerie

liczylam ze ktoras tez ma taka sytuacjie i cos doradzi czy lepiej tkwic w tym malzenstwie dla dobra dzieci czy lepiej sie rostac moze liczylam ze ktoras mi napisze ze to ja jestem jakas poplatana i i sama nie zabardzo wiem co mam robic bo to juz tak dlugo trwa zaczelo sie jeszcze w ciazy a rozmowa z mezem to raczej nie wchodzi w gre on twierdzi ze nie ma problemu a ja cos sobie ubzduralam ale ja wiem ze to nie to cos sie zemna dzieje i sobie z tym nie radze
Nie chcialam pisac, ale ok, jesli ma ci to pomoc.
Ja wyroslam w takim domu, w ktorym moja mama nie zdecydowala sie odejsc od ojca ze wzgledu na mnie. Tym sposobem zgotowala mi rodzine dysfunkcyjna, wrecz patologiczna. Moze sie wydawac, ze dzieci nic nie rozumieja, ale tak naprawde rozumieja wiecej niz nam sie wydaje.
Czasami lepiej jest odejsc i stworzyc zdrowe relacje na odleglosc niz tkwic w toksycznym zwiazku gdzie wszyscy sa nieszczesliwi.

Nie wiem jak jest u Ciebie, bo to co piszesz to za malo. Moze to co jest miedzy wami da sie odbudowac, a moze nie. W kazdym razie NIGDY, tylko ze wzgledu na dzieci nie tkwij w zadnym zwiazku.

A powiedz mi tak szczerze, czy Ty oprócz bycia matka i żoną to jeszcze jesteś tą dawną kobietą-dziewczyną jaką byłaś? Wychodzisz gdzieś sama na zakupy nie przyklejona do wózka? Bo może przemawia przez Ciebie skrywany żal do męża że większość obowiązków jest na Twojej głowie? Ja pewnie też bym już nie mogła patrzeć na mojego mężą gdyby nie fakt, że tuż po urodzeniu córki ustaliłam z nim moje jako Patrycji, a nie jako matki prawa. Bo facet zawsze gdzieś się wyrwie bez dziecka i żony, a my przeważnie mamy szczęście jak do spożywczaka pójdziemy same! Tak więc ja mam wyjściówki minimum 2razy w tygodniu na kilka godzin do koleżanki, czy na ciuchy! Są one mi potrzebne do utrzymania równowagi psychicznej tak jak mycie się jest potrzebne do utrzymania czystości! Jeśli to nie to, to owszem czepiasz się! Ale pamiętam, że kiedyś też miałam moment, że patrzeć na mojego nie mogłam, a on nie rozumiał o co mi chodzi! Dopiero po porządnym przegadaniu co mnie w nim wkurza przeszło mi! Tak więc do dzieła, zawalcz nie tylko o pełną rodzinę dla swoich dzieci, ale również o szczęście dla siebie samej!

A powiedz mi tak szczerze, czy Ty oprócz bycia matka i żoną to jeszcze jesteś tą dawną kobietą-dziewczyną jaką byłaś? Wychodzisz gdzieś sama na zakupy nie przyklejona do wózka? Bo może przemawia przez Ciebie skrywany żal do męża że większość obowiązków jest na Twojej głowie? Ja pewnie też bym już nie mogła patrzeć na mojego mężą gdyby nie fakt, że tuż po urodzeniu córki ustaliłam z nim moje jako Patrycji, a nie jako matki prawa. Bo facet zawsze gdzieś się wyrwie bez dziecka i żony, a my przeważnie mamy szczęście jak do spożywczaka pójdziemy same! Tak więc ja mam wyjściówki minimum 2razy w tygodniu na kilka godzin do koleżanki, czy na ciuchy! Są one mi potrzebne do utrzymania równowagi psychicznej tak jak mycie się jest potrzebne do utrzymania czystości! Jeśli to nie to, to owszem czepiasz się! Ale pamiętam, że kiedyś też miałam moment, że patrzeć na mojego nie mogłam, a on nie rozumiał o co mi chodzi! Dopiero po porządnym przegadaniu co mnie w nim wkurza przeszło mi! Tak więc do dzieła, zawalcz nie tylko o pełną rodzinę dla swoich dzieci, ale również o szczęście dla siebie samej!
wiedz jak zostawilam dzieciaki z mezem bo musialam isc na zebranie to po 20 minutach musialam wyjsc bo moj tel nie milczal ani na moment maz chcial wezwac pogotowie bo mala dostala czkawki ale ja poznalam meza jak mialam 15 lat i zawsze zapewnial mi wszystko co zapragnelam taka zlota klatka ale na to nie nazekam nigdy nie pracowalam skonczylam studia ale nie pracowalam a zakupy owszem ale zawsze pod ochrona taty lub meza a jak wspomne mezowi co czuje to on twierdzi ze mamy kryzys ale to minie a ja sie zastanawiam czy nie zrobilo by nam dobrze krótkie roztanie bo moze ja poprostu czuje raczej przywiazanie przyzwyczajenie ale ja nie nazekam na to ze siedze w domu z dziecmi zawsze chcialam byc mama na pelen etat tylko czy tez zona? moze ja jestem jakas pokrecona

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
fantasmagoria

Być może powiem trochę okrutnie, ale co tam... tylko się nie obraź. Z tego co piszesz to całym twoim życiem jest tylko dom i dzieci. Nie pracowałaś i nie pracujesz, nie spotykasz się ze znajomymi, nie masz życia poza domem. Jesteście z mężem już tyle lat i myślę, że po prostu nie jesteś go w stanie sobą zainteresować, zaintrygować. W jego oczach stałaś się tylko matką. A matki nie pociągają facetów, ich pociągają kobiety-matki ewentualnie. Facet Cię olewa, wiec ty podświadomie tez zaczynasz się od niego oddalać i czujesz jakby był Ci do niczego niepotrzebny. To akie błędne koło. Moja rada jest tak. Na razie nie ma co myślę już o rozstaniu, bo to nie trwa przecież wieki, to typowy kryzys par z długim stażem. Po prostu zacznij żyć sowim życiem, zostaw mu dzieci pod opiekę np. na weekend, umów się z kimś, znajdź jakieś absorbujące zainteresowania, cokolwiek, żeby facet zobaczył, że jesteś ciekawym człowiekiem, który ma jakieś ambicje, hobby, znajomych. I nie pisz, że nie możesz zostawić z nim dzieci. Przecież ich nie wykończy ani nie zabije. Niech się pomęczy. jak dzwoni to nie odbieraj telefonu. jak zadzwoni po karetkę bo dzieciak ma czkawkę to z siebie zrobi debila nie z Ciebie. Po prostu olej na chwilę swojego męża i dzieci zrób kobieto coś dla siebie. Kup sobie nowe ciuchy, idź do fryzjera i powiedz temu swojemu mężowi, że jesteś za ładna i za fajna, żeby dopraszać się o jego zainteresowanie. Zobaczysz zacznie między wami iskrzyć.

Ja mam o wiele krótszy staż w małżeństwie i też już nas zdążył dopaść kryzys (a może kryzysik, ciężko mi obiektywnie określić). Też mi przychodziły na myśl pomysły o rozstaniu, ale szybko się otrząsnęłam i okazało się, że rozwiązanie jest o wiele bliżej i o wiele łatwiejsze. Ja jestem zdania, że jeśli w związku nie ma żadnej patologii, przemocy, czy uzależnień, a w grę wchodzą gasnące uczucia, to trzeba stanąć na rzęsach żeby go ratować. Dla dzieci, dla siebie...
Dziewczyny dobrze Ci radzą, musisz zrobić coś dla siebie. Znaleźć jakąś cząstkę dnia wyłącznie na swoje przyjemności, zaangażować bardziej męża w opiekę nad dziećmi. Od razu będziesz miała lepszy humor i ochotę na randkowanie z mężem ;)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
gosia79

Nie gniewaj się ale gdyby każda para która przechodzi kryzys od razu się rozstawała to chyba wogóle nie byłoby długoletnich małżeństw(mojego również).Ta rutyna i znudzenie sobą to całkiem normalne.Zgadzam się z koleżankami że powinnaś coś zrobić dla siebie i od czasu do czasu gdzieś wyjść sama.Piszesz że często się do siebie nie odzywacie i to jest chyba najgorsze bo jak nie rozmawiacie to żal i złość narastają jeszcze bardziej.Ale skoro go kochasz to zrób wszystko żeby wasze małżeństwo przetrwało.Rada mojej mamy(52 lata po ślubie)na mój kryzys małżeński:"zrób wszystko żeby on widział w Tobie tamta dziewczynę z dnia ślubu a nie kurę domową w dresie a ty musisz w nim na nowo zobaczyć tamtego chłopaka którego pokochałaś".Ani ja ani żadna z nas Ci nie napisze co masz zrobić konkretnie bo was nie znamy ale napewno szczera rozmowa na początek jest najlepsza.Życzę szczęścia:)