A czy to nie jest tak,ze jak Ci sie będzie bardzo skracać to Cie prześlą do szpitala i dostaniesz pessar? Mi tez sie troche skracala, ale dotrwałam do 38 tc. Juz masz niedługo, wiec pewnie bedzie ok- trzymam kciuki:)

Mam ten sam problem. Tylko, że moja szyjka skróciła się o 3mm więcej. Również biorę leki i leżę caały czas (aż do znudzenia). Dzisiaj z rana obudziły mnie silne skurcze, wzięłam tabletkę i po 20 minutach mi przeszło. Natomiast kilka godzin później na moich majtkach pojawiła się duża, mokra plama. Kilka minut później po zmienieniu bielizny nastąpiło to samo, tym razem więcej. Tak, jakby wody wody mi powoli odchodziły. Boję się strasznie.

za 2 tygodnie lekarz ma zadecydować. Nic nie mówił o pessarze,przepisał tylko nospe forte i luteine,chociaż te leki biore już od miesiąca...

Oliwka robisz wszystko co najlepsze dla swojego dziecka-odpoczywasz. Tylko przestań się denerwować, bo to akurat nie pomoże, ani Tobie, ani dziecku. Byłam w takiej sytuacji i wiem co mówie :) Nawet gdyby to Twoje "oszczędzanie się" nie dało rezultatów to są jeszcze inne sposoby np. leki, krążek na szyjke itp. Wykorzystaj ten czas na relaks; ulubione filmy, książki, muzykę ;) Pozdrawiam. Trzymaj się.

Patruszka ja tez mam bardziej wilgotną bielizne,ale wczoraj lekarz badał mi ph i to na pewno nie wody,więc myślę że u Ciebie podobnie:)

trzymam kciuki bo wiem co przechodzisz .mnie to samo spotkało w pierwszej i drugiej ciąży .wiem jak się boisz ale dasz radę walczysz o każdy dzień maleństwa .moja szyjka w pierwszej ciąży w 25 tygodniu była skrócona a w 27 tygodniu było juz rozwarcie na 1.5 cm i lekarz podczas badania wyczuwał już główkę !.byłam załamana i strasznie się bałam ale dałam radę i urodziłam 5 dni przed terminem .w drugiej ciąży było to samo 27 tydzień szyjka skrócona ,leżałam plackiem 2 miesiące ,również było ciężko ,ale udało się .wytrzymaliśmy do terminu a powiem ci ,że urodziłam drugą córkę 11 dni po terminie.wiem ze jest Ci cholernie ciężko ,ale dasz radę ,będzie dobrze ! trzymam kciuki !

dzięki dziewczyny za słowa otuchy. Wiem ze muszę dać radę i dam, tylko tak ciężko sie nie martwić. Pociszeszają mnie Wasze wpisy,że wszystko dobrze się skończyło.