« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
dominika84
dominika84

2011-07-04 22:33

|

Niemowlęta

Ku przestrodze :) I ku awanturze znowu o szczepieniech :)

http://zdrowie.onet.pl/zycie-i-zdrowie/zapomniane-choroby-znowu-grozne,1,4765638,artykul.html

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
karaja

Dupa tam piszą to po to żeby ludzie sie bali i szczepic zaczeli!:P

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
em3
em3

jeśli piszą o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest większa ilość zachorowań na np. odrę, to dlaczego tez nie wspomną o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest mniejszy odsetek zachorowań na autyzm? no chyba że to zbieg okoliczności. w takim razie jeśli mniej szczepień zwiększa ryzyko np. odry to dla mnie też jest zbieg okoliczności.

inna rzecz - te choroby, jak odra, krztusiec itp. przy dzisiejszej medycynie są uleczalne. dawniej owszem, była ogromna umieralność, ale medycyna w porównaniu do tej dzisiaj, była w powijakach. a autyzm uleczalny nie jest. ani dawniej, ani dziś.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
ellacatalina

jeśli piszą o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest większa ilość zachorowań na np. odrę, to dlaczego tez nie wspomną o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest mniejszy odsetek zachorowań na autyzm? no chyba że to zbieg okoliczności. w takim razie jeśli mniej szczepień zwiększa ryzyko np. odry to dla mnie też jest zbieg okoliczności.

inna rzecz - te choroby, jak odra, krztusiec itp. przy dzisiejszej medycynie są uleczalne. dawniej owszem, była ogromna umieralność, ale medycyna w porównaniu do tej dzisiaj, była w powijakach. a autyzm uleczalny nie jest. ani dawniej, ani dziś.


I wszystko na temat.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
beti20

jeśli piszą o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest większa ilość zachorowań na np. odrę, to dlaczego tez nie wspomną o tym, ze w tych krajach, gdzie mniej szczepią, jest mniejszy odsetek zachorowań na autyzm? no chyba że to zbieg okoliczności. w takim razie jeśli mniej szczepień zwiększa ryzyko np. odry to dla mnie też jest zbieg okoliczności.

inna rzecz - te choroby, jak odra, krztusiec itp. przy dzisiejszej medycynie są uleczalne. dawniej owszem, była ogromna umieralność, ale medycyna w porównaniu do tej dzisiaj, była w powijakach. a autyzm uleczalny nie jest. ani dawniej, ani dziś.
Zgadzam się w 100|%

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
hajda

popieram powyższe

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
fufczak

"Japonia długo nie szczepiła dzieci przeciwko różyczce, odrze i śwince, ale liczba dzieci autystycznych była tam nie mniejsza niż w krajach, gdzie podawano taki preparat"

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,9553175,Odra_atakuje_Europe__Rodzice_nie_szczepili_dzieci.html

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
em3
em3

"Jak wynika z danych PZH (Państwowego Instytutu Higieny) oraz WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), w Polsce pomimo wysokiego odsetka zaszczepionych (ok. 98%), nadal tysiące dzieci każdego roku chorują na choroby zakaźne: świnkę, różyczkę, szkarlatynę, krztusiec, co dowodzi, że skuteczność stosowanych szczepionek jest wątpliwa. Nie mniej nikt dziś nie umiera na te choroby – co pokazuje, że obecnie można je skutecznie leczyć. Podobna jest sytuacja w krajach Europy Zachodniej.
W Finlandii, Szwecji, czy Norwegii zachorowalność na krztusiec jest nawet znacznie większa niż w Polsce (gdyż odsetek szczepionych dzieci jest tam mniejszy niż w Polsce ), lecz i tam choroba ta nie jest śmiertelna
http://www.who.int/vaccines/globalsummary/immunization/countryprofileselect.cfm),
a umieralność niemowląt jest tam dwa razy mniejsza niż w Polsce. Nie jest to dziwne, bowiem statystyki demograficzne USA pokazują, że umieralność na choroby zakaźne spadła na wiele lat przed wprowadzeniem szczepień. Kiedy się zestawi wskaźniki umieralności niemowląt z różnych krajów z programem ich szczepień, rzuca się w oczy fakt, że kraje, które stosują powszechne szczepienia noworodków, mają znacznie wyższe wskaźniki umieralności (około lub powyżej 6/1000), niż te które na ogół nie szczepią noworodków (ok. 3/1000). Wskaźniki te są niezależne od zamożności krajów. Co więcej, kraje skandynawskie, które stosują pierwsze szczepienia dopiero po 3 miesiącu życia i dawno wyeliminowały thimerosal, mają znacznie niższy odsetek dzieci z autyzmem (1:3000), niż kraje, które szczepią swe noworodki i nadal stosują thimerosal (USA, Polska), gdzie na autyzm cierpi obecnie 1 na 150 dzieci. "

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
fufczak

http://www.who.int/mediacentre/factsheets/fs286/en/index.html

To samo WHO.

Nikt dziś nie umiera na te choroby bo mają znacznie łagodniejszy przebieg u osób szczepionych. Taka była kiedyś idea.

Umieralność na choroby zakaźne spadła w okolicach 2 wojny światowej z powodu wynalezienia penicyliny.
Te groźniejsze choroby są jednak etiologii wirusowej i antybiotyki nie pomogą w takiej sytuacji. 2 strona medalu - nadużywamy antybiotyków i coraz więcej bakterii jest opornych.

Czy naprawdę wszystkiemu złu na tym świecie winne są szczepienia? A może geny, infekcje w ciąży, palenie tytoniu i stres w ciąży, niedotlenienie okołoporodowe...?

WHO akurat ma inny pogląd na szczepienia.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
em3
em3

\"Czy naprawdę wszystkiemu złu na tym świecie winne są szczepienia? A może geny, infekcje w ciąży, palenie tytoniu i stres w ciąży, niedotlenienie okołoporodowe...?\"


jak pisałam pierwszego posta, pisałam właśnie o tym (ale mi się skasowało i już nie chciało mi się produkować). o tym, ze to działa w obie strony. bo piszesz, że to nie szczepienia są wszystkiemu winne. więc może tez nie jest tak, że wszystko co złe przypisuje się temu, ze się teraz mniej szczepi.
w grę może wchodzić wiele czynników (zanieczyszczenie środowiska, modyfikowana, przetworzona żywność, ogólnie słaba odporność poprzez nadużywanie antybiotyków itp.). tyle że jakoś nie ma takich szeroko zakrojonych badań, żeby ustalić, co wywołuje choroby. np. mnie zastanawia dlaczego w ciągu ostatnich lat tyle dzieci ma AZS (dawniej 5%, teraz 15%).

ja nie mam takiego zdania, że szczepionki są absolutnie i na 100% złe. ale nie potrafię ignorować informacji, które wskazują, że szczepionki też szkodzą, nie tylko pomagają. jeśli będą bezpieczne szczepionki, to ja będę szczepić. ale nikt mnie nie przekona, że podanie zaraz po porodzie noworodkowi 2 szczepionek jest dobre. wtedy, gdy ma jeszcze odporność matki, dopiero co zaczyna budować swoją odporność w świecie pełnym zarazków, a podaje mu się na dzień dobry wirusy.
wkurza mnie ignorancja lekarzy, którzy niejednokrotnie lekceważą stan zdrowia dziecka i szczepią mimo drobnych infekcji. i ich niechęć do mówienia czy wręcz notowania niepożądanych odczynów poszczepiennych.
chcę mieć prawo do decydowania, co podaję mojemu dziecku.

a odnośnie tego, ze dzieci szczepione łągodniej coś przechodzą, to ja nie do końca się zgodzę. mój Marcin nie był szczepiony na rotawirusa, a przeszedł to w miarę dobrze (3 dni miał objawy), koleżanki synek miał rotawirusa i leczenie trwało 2 tygodnie (bo miał 2 rzuty choroby). i to nie jest incydentalny przypadek.
bratowa sie szczepiła na grypę, i o ile wcześniej była raz/dwa razy na rok chora, przez rok po szczepieniu chorowała kilkanaście razy w tym roku

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
em3
em3

wkleję tu, co pisałam fufczakowi na profilu, żeby wyjaśnić skąd moje myślenie.

wkurza mnie niesamowicie to, że jak wychodziłam ze szpitala musiałam podpisać że odbieram zdrowe dziecko. to moje pierwsze dziecko, dopiero co się wykluło na świat w naprawdę dużych męczarniach, trudno mi określic które jego zachowania są oznaką zdrowia, a które nie, dopiero co przecież się poznaliśmy. dziecko sąsiadki z łózka było aniołkiem w porównaniu z moim. mój cały czas płakał lub wisiał na cycku, tamten spał lub trochę zakwilił jak był głodny. gdy w drugiej dobie ze szczepienia przywieźli nam dzieci, jej się non stop darł. matka tego nie powiązała ze szczepieniem. może zbieg okoliczności... musieli zostać dłużej w szpitalu bo potem miał zółtaczkę i naświetlanie. ja przywiozłam swoją szczepionkę na wzwb, engerix zamiast euvaxu. Marcin w 3 dobie dostał zółtaczkę, ale nie musiał być naświetlany, wyszliśmy w tym samym dniu do domu. może zbieg okoliczności...

na wskutek ciężkiego porodu mały miał krwiaki na główce, podejrzenie złamania obojczyków, potem wyszedł problem z asymetrią i napięciem mieśniowym. rehabilitacja trwała rok. ale dla neurologa to nie był powód do odraczania szczepień, tylko na krztusiec kazała szczepić tą acelularną szczepionką. bo powoduje mniej powikłań u dzieci z zaburzeniami neurologicznymi. a co z resztą dzieci, u których takich problemów nie wykryto (znam taki przypadek). czyli co, są lepsze i lepsiejsze szczepionki? dla wybranych?

Marcin miał szczepionkę na gruźlicę i WZW B po porodzie, i drugą dawkę WZWB jak skończył rok (to była w sumie jego 3 szczepionka). 3 dni po szczepionce miał gorączkę, katar 10 dni. 2 tygodnie spokoju, potem biegunka przez 10 dni. potem dwa tyg spokoju i zapalenie jamy ustnej, szpital. kroplówki. potem dwa tyg spokoju, i rotawirus, szpital, kroplówki. wątpię w zbieg okoliczności.

po tych przejściach upewniłam się, że pieprzę to, nie szczepię. miałam naprawdę zdrowe dziecko. nie licząc azs miał raz katar i raz lekki kaszel, który sam minął. a od szczepienia w marcu, do maja chorował mi 4 razy. i to na poważniejsze choroby, nie jakieś lekkie przeziebienie. odpukać już miesiąc nic się nie dzieje. nie zamierzam mu tego zepsuć kolejną szczepionką.

ja nie jestem ekstremistą i wrogiem szczepień dla zasady. ale intuicja odnośnie mojego dziecka i wiedza nie pozwala z czystym sumieniem i bez lęku podać mu coś, co moze wywołąć nieodwracalne skutki. to ja wolę ryzykować i liczyć na los że może nie zachoruje na żadną z tych paskudnych chorób. niż podać mu szczepionkę, po któej zachoruje. ja sobie nie wybaczę, ze naraziłam go na to.

wkurza mnie ignorowanie pewnych faktów, tuszowanie afer. że cała ta wojna o szczepienia nie jest uczciwa. że ogromne pieniadze, które koncerny mogą stracić powodują, że badania są tendencyjne.

wkurza mnie to, ze lekarze nie potrafią być obiektywni. sory, ale ja bardziej ufam neurobiologowi niż lekarzowi w tym akurat temacie.