« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
anna2101
anna2101

2011-11-21 18:17

|

Uwagi i opinie

Nie wypada. ale chyba powinniśmy coś z tym zrobić.

Za 2 miesiąc chrzciny naszej córeczki.Chrzestny był już wybrany jednak od kilku tygodni ani sie nie zapyta jak mała sie czuje ,nie przyjdzie ani nic. Od kąt wiktoria sie urodziła(3.09.2011r) był u niej tylko 2 razy. Wiem że nie wypada odwołać go jako chrzestnego ale bardzo nie jestem zadowolona że ma Wiktorie w nosie. Chciałabym zrezygnować ale boje sie jak on to przyjmie. Mam kandydata na chrzestnego dla małej który non stop przychodzi,pyta sie jak Wiktoria.Potrafi sie chwile zająć nią i nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń.Miał nawet nadzieje ze jego poprosimy o bycie chrzestnym i było mu bardzo przykro. Co byście zrobiły na moim miejscu??

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
monica

A ja przyznam szczerze,że nie bardzo rozumiem problem...przecież rodzice chrzestni nie są od tego,żeby ciągle odwiedzać dzieciaczka i KUPOWAĆ mu zabawki czy ubrania.Oni są po to,by po 1)zastąpić rodziców w razie,gdyby ci zmarli,a po 2)trzymać pieczę nad rozwojem religijnym dizecka...nie rozumiem więc dlaczego miarą zostania chrzestym ma być ilość wydanych pieniędzy na dziecko...to trochę materialistyczne podejście do sprawy...a teraz możecie mnie minusować:)...Acha nota bene ja moich chrzestych też rzadko widywałam i wiem,że nie jestem w tym odosobniona...
zgadzam się z tobą ale jak sama zauważyłaś chrzestni rodzice mają trzymać pieczę nad rozwojem religijnym dziecka ale jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić bo skoro nie interesują się w ogóle dzieckiem to praktycznie nie ma szans na to by wywiązywali się z tego co przyrzekali przed Bogiem bo i jak mają skontrolować religijne wychowanie skoro nawet nie wiedzą co u dziecka się dzieje???
Ja bym miała w nosie czy wypada czy nie wypada....zrobiłabym to co rozum i serce mi podpowiadają.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madziullla

Jeżeli masz jakieś wątpliwości to lepiej od razu zmień chrzesnego.Poco masz później całe życie żałować.

Mojego Synka chrzesną jest siostra mojego męża.Od początku miałam mnóstwo obaw jeśli chodzi o jej osobę.Intuicja mnie nie zawiodła.Szkoda tylko że musiałam się o tym przekonać w dniu Chrztu Świętego Mojego Dziecka.

Długa historia by opowiadać jak ta kobieta namieszała w życiu mojej rodziny.Jednak nigdy w życiu bym nie przypuszczała że Najważniejsze Święto Mojego Tomusia będzie dla niej okazją do użądzania cyrków,darcia,kłótni przy wszystkich gościach.

Nie zapomnę jak ja się wtedy czułam.Jak się czuł mój mąż.W przeciągu 10 minut zrobiła pośmiewisko przed rodziną i sąsiadami(impreza była na dworzu)po czym pojechała do domu.

Zniszczyła ten dzień Nam i Naszemu Synkowi.

Nie zależało mi na prezencie,ale wstydziłaby się dać dziecku pluszowego misia na prezent.My z mężem kilka miesięcy wcześniej daliśmy jej córce nie będąc chrzesnymi prezent o wartości ponad 500 zł.Ale nie o to mi chodzi.

Od chrztu minęło półtora roku.Tomusia nie widziała ani razu.Na urodzinki jej nie zapraszaliśmy po wcześniejszych doświadczeniach.Jest chrzesną tylko na papierze.

Czy uważasz że lepiej bym zrobiła jakbym wybrała wtedy kogoś innego na chrzesną?Odpowiedź jest prosta i jedyna.Tobie radzę-NIE POPEŁNIAJ MOJEGO BŁĘDU!!!

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
veecky

Ja co prawda na chrzestnych mojego dziecka nie mogę narzekać, ale nie przywiązuje do tego zbyt dużej wagi. Tu chodzi jedynie o tradycję. Wątpię, aby po śmierci rodziców to chrzestni zajęli sie dzieckiem, bo niby jak? mają razem zamieszkać? Poza tym to sąd o tym decyduje i zazwyczaj dzieci wychowują rodzice lub rodzeństwo rodziców dziecka. Chrzestny to raczej funkcja honorowa i w prawdziwym życiu raczej sie nie sprawdza.
Dokładnie.

Z tego rozumiem, że ja jakaś wyrodna chrzestna jestem i mój mąż też. Ja mam 2 chrześniaków: jednego widziałam ponad rok temu (brak czasu i kasy, żeby jechać, bo bez niczego nie wypada), drugiego w maju na komunii, mieszkamy spory kawałek od siebie. Męża chrześniak mieszka "za miedzą", a też nie widział go od dawna, bo nie żyjemy z nimi dobrze i tyle.
Rodzice moich chrześniaków jakoś nie widzą problemu w tym, że niezbyt często ich odwiedzam i nie kupuję prezentów po 1000 zł.