Blog: adae

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
adae
adae
Przereklamowany

No i mineły 2 tygodnie od tego traumatycznego dnia kiedy wydałam na świat Moje Maleństwo. Tak, dalej nie moge zapomnieć bólu i dalej wiecznie jakiś ból mi dokucza.

Zaczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek od skurczów, ktróre o 7 rano były już coraz bardziej intensywniejsze i regularne co 4 minuty. Pojechaliśmy do szpitala. Byłam o dziwo jeszcze spokojna i nie świadoma tego co mnie czeka. Szczęśliwie mój mężczyzna był tej nocy ze mna bo zwykle w tygodniu jest w Berlinie. Najbardziej z tego całego porodu bałam się że nie zdąży przyjechać na czas, a planowaliśmy poród rodzinny i że będę sama "cierpieć", że nie doświadczy tego na własnej skórze i nie będzie tak doceniał jak należy. No ale na izbie przyjęć juz przeżyliśmy małe rozczarowanie bo okazało się że nie ma żadnej wolnej sali, poczekalismy jeszcze 0,5 godzinki i zwoniła sie sala do porodu rodzinnego. Zbadano mnie i okazało się że jest już 3cm rozwarcia, co mnie ucieszyło, myślałam że to znak że pójdzie szybko. No ale nie poszło i dodatkowo przy skurczach doszły bóle krzyżowe, które są okropnie bolesne a nie powodują rozwarcia. Tak męczyłam się do 14 aż w końcu dostałam kroplówke z oksytocyną i o 15 pojawił się Michaś.

Ogólnie jestem zdegustowana tematem porodu i długo jeszcze musi minąc czasu żebym zapomniała. Szczególnie że zostałam nacięta i rana daje się mi we znak. Hormony robią sobie ze mną co chcą i ciągle zastanawiam się dlaczego tak nam natura każe cierpieć. Obezność narzeczonego przy porodzie jest jedynym pozytywnym aspektem całego tego wydarzenia, pomagał mi znosić skurcze ,podawał wodę i cucił wodą termalną jak mdlałam z wyczerpania. Cieszę się że widział jak przechodziłam przez te męki i ma świadomość z czym się wiąże chęć posiadania dzieci. Mimo że on sam czuł się bezradny.

No i na koniec jeszcze jedna refleksja. Tyle czytałam o tym magicznym momencie kiedy kładą niemowlaka na brzuchu i że niby cały ból ucieka. Bzdura! Po pierwsze zlękłam się na widok tej sinej kulki i nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Po drugie moment szycia krocza tez miał być już nieodczuwalny a ja skakałam po każdym nakłuciu.  

No i tak wylądowałam w pokoju matek z pędraczkiem opatulonym w rożki i kocyki i trzęsąca się jak galareta ze zmęczenia odleciałam. Skonczyło sie na anemii i pzez dwa dni ledwo pokonywałam trasę łóżko-łazienka. 

Kocham synka ale więcej dzieci mieć nie chcę.

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
andzia85
bardzo ladnie opisalas swoj porod-tak zgrabnie i na wesolo :) juz sie troszke naczytalam o porodach,jeszcze sie nie boje bo mam  troszke czasu,ale mam nadzieje ze wytrzymam,bo szczerze powiem ze na widok krwi mdleje a co do bolu to zero wytrzymalosci!boje sie tez o mojego M bo on to jak baba-chyba gorzej panikuje niz ja,gdzies mnie zakuje,zaboli to on paznokcie obgryza,jakby mogl to by wlosy z glowy wyrywal a mamy rowniez rodzic razem.. :) jakos to bedzie-damy rade ;)
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
nwsc

 przedewszystkim GRATULACJE

i pomyslec ze sa kobiety, ktore marza zeby przejsc przez ten bol a niestety nie moga:(((( /swoja droga bardzo wspolczuje tym kobieta i podziwiam za walke determinacje /Pamietaj ze z Was dwojga najwazniejszych w tym momencie To dzieciatko, ze tak powiem bylo w gorszej sytuacji niz matka Czas napewno zagoi rany A moze i zmienisz zdanie i przejdziesz przez ''to'' jeszcze raz ???

A jakie mialas wczesniej nastawienie co do porodu tzn balas sie/myslalas co ma byc to bedzie / czy dam rade ??Pytam z calkowicie czystej ciekawosci, bo zauwazylam ze nastawinie przed ma duzy wplyw na przebieg porodu

Pozdrawiam i powodzenia w gojeniu ran cielesnych i nie tylko :)Duzo zdrowka

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madzialena23
nie zazdroszczę!!!!mam nadzieję ze ja jakoś lepiej to zniose...też mam jeszcze trochę czasu .........pozdrawiam serdecznie
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
ewelaaaa

Gratuluje synka :)

Ja rowniez nie mialam latwego porodu, meczylam sie az 16 godzin, przy skurczach koncowych (nie chodzi mi o parte tylko te co minute, zanim wody mi odeszly) lzy mi sie laly po policzkach z bolu. Ale bardzo cieszylam sie ze moj chlopak byl przy mnie, wspieral mnie :) I to chyba bylo najwazniejsze ... to ze jest :) Mimo tego strasznego bolu, nie padly z moich ust slowa ze nie chce miec wiecej dzieci - wrecz przeciwnie, mowie ze chce miec jeszcze jedno ;D Bol jak bol .... trzeba sie pomeczyc, nikt nie mowil ze porod jest bezbolesny. Co do nacinania krocza, ja osobiscie nie bylam nacinana, ani tez sama sie nie rozprulam :)) Ale moze wtedy powinnas poprosic o znieczulenie miejscowe ... moze wtedy by tak nie bolalo. Ja po porodzie od razu wstalam ... i normalnie chodzilam :) No, ale Tobie sie nie dziwie, w koncu bylas szyta, a to tez sie musi zagoic. Juz niebawem zapomnisz o tym calym bolu. U mnie to poszlo w niepamiec nastepnego dnia po porodzie. Ogolnie nastawialam sie optymistycznie na porod, moze i to dalo mi odwagi :)) Niestety nie wiem jak to jest miec takie malenstwo na brzuchu bo moj synus nie byl mi polozony :(  I to by bylo na tyle ...

No i obys szybciutko wracala do zdrowia :) Pozdrawiam :)
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
gosila6
tez mialam anemie, mdlalam a polozne na sile probowaly mnie podnosic z lozka co konczylo sie ponowna utrata przytomnosci. Nie mogli dojsc czemu tak poleciala mi morfologia to badali mnie juz na drugi dzien po porodzie wewnetrznie, bo bali sie ze zrobil mi sie krwiak (mialam lyzeczkowanie). Ostatecznie przetoczyli mi dwie jednostki krwi. A  co do szycia, mimo znieczulenia rowniez czulam kazde uklucie igly, ktore cholernie bolalo! I na domiar wszystkiego mimo naciecia, peklam w srodku i bylam szyta. Okazalo sie, ze to byly nici nierozpuszczalne, ktore musieli mi pozniej wyciagnac!
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
bloggingskylark
No tak, wspaniałe momenty... Ja chcę rodzić z mężem nie dlatego wprawdzie, żeby on poczuł, jak bardzo cierpię, bo że on mnie docenia to jest pewne i żadne dowody w postaci jego obecności na porodówce nie są mi potrzebne. Chcę, żeby tam był, bo się boję. Boję się, że potraktują mnie w szpitalu obojętnie albo nieprzyjemnie, a ja w bólu nie będę umiała odpyskować. A tak poza tym to boję się jak nie wiem co i też mam wrażenie, że "troszkę" przeceniamy znaczenie porodu, nazywając go cudem. No ale zobaczymy, jak to będzie w moim przypadku, bo wszystko jeszcze przede mną.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
angelcake23
Boże, aż ciarki przechodzą jak czytam twoj wpis. Teraz to jeszcze bardziej się boję, a czasu zostalo mi coraz to mniej. :(
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
adae
Zanim zaszłam w ciąże długo nie chciałam się zdecydowac na dziecko, ale nie z powodu porodu, tylko strachu przed wywróceniem życia do góry nogami. Ale ciążę wspominam cudownie. Bardzo podobał mi się ten stan, a do porodu byłam nastawiona pozytywnie. Nie przejmowałam się gadaniem takim jak teraz moje. Strach był, ale znowu nie z powodu bóu, ale przed tym zeby udało się rodzić wspólnie i bez cesarki. I zawsze uważałam się za silną osobę, ale jak widać w tej materii się nie spełniłam, rodzenie to nie jest to o czym marzę. A może to u mnie rodzinne. Starsza siostra po urodzeniu synka też się zblokowała i mimo że następne dziecko już by chciała, strach przed porodem ją dominuje.