Mała od kilu dni miała koszmarny kaszel, badało ją 5 lekarzy w ciągu kilku dni i cały czas słyszałam nic dziecku nie jest, pewnie zakrztusiło się śliną.

Dziś o 8 rano pojechała po raz kolejny do szpitala i po 6 godzinach stania w kolejce wchodzę do gabinetu. Pediatra spojrzał się na mała i pytał się " ile dziecko ma? " mówię że 5 miesięcy a on na to że nie leczy dzieci poniżej 3 rż a w IP 3/4 dzieci było do 1rż. Więc się pytam po co rejestrują dzieci poniżej 3rż i usłyszałam odpowiedz, jak przychodzą to co mamy zrobić? Kurczę, co mają zrobic? Odrazu odesłać na oddział a nie maltretować dzieci w kolejkach 6 godzinnych.

Zostałam odesłana na oddział, tam po kolejnych 4 godzinach stania w kolejce usłyszałam diagnozę, ostre zapalenie oskrzeli. Lekarz dał mi 2 możliwości albo zostaje z dzieckiem w szpitalu ale jest takie przepełnienie że dzieci z rota leża na tej samej sali co z zapaleniem płuc albo oskrzeli albo mam 3 godziny na kupno nebulizatora i leków do niego, a jak mi sie nie uda mam o 21 wrócić na oddział.

Zaczął się wyścig za czasem, 3 godziny i 10 czynnych aptek. Dodzwoniłam sie do 8 i albo nie było jednego leku albo dwóch. Zostały mi 2 apteki i 1,5h, nie mogłam się do nich dodzwonić wię pojechałam. Nebulizator i leki do niego były ale moja radość nie trwała długo bo lekarz zapisał kropeki na odkrztuszanie które  sa na receptę ale recepty nie dał, koszmar

Wracam do domu jest 20. 50, udało się zdążyłam, mała super zniosła nebulizacje, zjadła i poszła spać.

A ja po raz kolejny musiałam jechac do szpitala po cholerną receptę.

Mój syn kilka dni temu powiedział "To będą najpiekniejsze Świeta w moim życiu bo będa z Julcia"

niestety to nie były Świeta o jakich marzył bo spędził większośc z babciami bez mamy i siostry ale i tak był bardzo dzielny.