W sobotę 2 lipca od samego rana nie czułam się dobrze tzn. bolał mnie krzyż,miałam lekkie skurcze i w ogóle chodziłam podminowana,wszystko mnie drażniło.  Zresztą ta sobota była jakaś dziwna. Najpierw jak malowaliśmy drzwi to okazało się,że kolor wyszedł za ciemny, póżniej na podłogę wylała się prawie cała puszka farby olejnej, potem rozpuszczalnik i na podłoge i na ścianę w przedpokoju. Na końcu jeszcze zadzwonił facet,który miał od nas kupić samochód,że jednak tego nie zrobi,musi się wycofać.....klapa.

O 23:00 poszłam do łazienki. Trochę dziwne,ale zaswędziały mnie plecy i chciałam  się podrapać a tu nagle lekki trzask w środku i coś leci.Zaczęły mi odchodzić wody.Byłam zszokowana, bo myśłałam,że będzie ich mało a tu lecą i lecą:)

Skurcze co 3 minuty. Pojechaliśmy na izbę przyjęć. O 23:50 byłam już na porodówce,rozwarcie 4 cm. Skurcze co 3-4 min,krótkie. Koło godz. 1 przyszła bardzo fajna lekarka, która stwierdziła,że trzeba mi pomóc bo mam szyjkę twardą i długą. Dostałam zastrzyk  na zmiękczenie szyjki i kroplówkę na skurcze.  Po jakimś cczasie jak zaczęło mnie brać, to myślałam,że z bólu umrę. Położna zaczęła mnie badać po pół godzinie i od razu mówi,że 8 potem 9 i trzeba już przeć.

Nie powiem,że było łatwo. Było ciężko, ale szybko. Nogi trzęsły mi się jak galareta,byłam bardzo zdenerwowana.bo po raz pierwszy zaczęłam rodzić sama w domu a nie w szpitalu (miałam wywoływane porody).

Myślałam,że nie dam rady,ale po paru parciach  3 lipca 2011r. na świat przyszła moja królewna Aniela Klaudia waga 4200 dł. 55 cm, 10 pkt w skali Apgar:)

 Anielki nie było w planach, ale jest naszą kochaną księżniczką:) Po wyjściu ze szpitala do domu przywiozła ze sobą prezent dla Wiktorka,ponieważ teraz ona przejmuje jego obowiązki najmłodszego dziecka w rodzinie, a on stał się starszym bratem:)

Niedługo postaram się wkleić zdjęcia:)