Moj dowod osobisty dzis zakonczyl swoja waznosc ( wazny byl do 3 miesiecy po slubie ) wiec wczoraj udalismy sie nareszcie ze wszystkimi papierami do konsulatu, by zlozyc wniosek o paszport. Jakis dokument musze przeciez miec :)

Do konsulatu mielismy spory kawalek jazdy. DO tego byly korki. Tak wiec ok godzine jechalismy. Po 40 minutach poczulam, ze nie dam rady, i bede wymiotowala. Nie pomyslalam wczesniej o reklamowce ani niczym takim :/ Malzonek szybko wytrzepal ze swojego plecaka roboczego wszystko, i  mi go podal, doslownie w ostatnim momencie :D No i w ten oto sposob musimy mu kupic nowy plecak :P

W konsulacie wzielismy numerek, i malo nie padlam. 100 numerkow musielismy czekac...Po 3 godzinach czekania, 6 wyprawych do WC, nareszcie zlozylam wniosek, za ktory zaspiewali mi 106 euro :O

W drodze powrotnej, cieszylismy sie, ze wczesniej nie mielismy gdzie wywalic plecaka, bo sie znow przydal :P

Oczywiscie pani w aptace nie chciala mi sprzedac nic na chorobe lokomocyjny, nic na zgage, a nawet robila problemy przy zakupie zwyklych czopkow glicerynowych :O Paranoja.

Za tydzien mam 1 spotkanie z polozna. Zastanawiam sie o czym bedziemy rozmawialy itd. Sama mam do niej kilka pytan, ale chyba procz pytan, po cos jeszcze jest ta wizyta. A moze tylko narazie mamy sie zapoznac i pogadac co i jak... No zobaczymy:)

Przyszlo dzis mocowanie do parawaniku - kotary nad lozeczko, i niezle sie nagimnastykowalam, by prawidlowo naciagnac na to " firanke " :D Nie bylo to takie proste :P

Czekam jeszce na zamowiona kolderke, podusie, posciel z lesnymi elfami ktore usypiaja misia i to by bylo na tyle na ten miesiac, a szkoda, bo chetnie kupila bym wszystko na raz :D

Pozdrawiam :)