Blog: filka25

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
filka25
filka25

piszę to zainspirowana dzisiejszą wypowiedzią naszej eko matki polki reni jusis. 

opowiadała o depresji poporodowej i uzasadniła jej bycie lub nie bycie w bardzo ciekawy sposób.

otóż...

powiedziała że depresja poporodowa to żal że nie wszystko jest tak jak być miało, jak sobie kobiety wymarzyły, wyobrażały lub im opowiadano. głównie winę zwaliła na media które nakreśliły w naszych głowach poprawny szkic ciąży, porodu, i opieki nad dzieciątkiem w pierwszych dniach lub nawet tygodniach. Faktycznie, 

oglądamy filmy... kobieta w ciąży, wymalowana, odstrzelona zgrabna... uśmiechnięta. a w rzeczywistości jak jest? nie zawsze wyglądamy ślicznie, przeważnie cera brzydka, rozstępy, kilogramy... dobry początek depresji...

porody- zwykle trwają tyle co jazda na wózku na porodówkę i 2 parcia i jest dzidziuś a mama szczęśliwa dostaje dzidziusia na ręce i już jedzie na salę poporodową. a rzeczywistość...? gdzie zgubili te godziny męk, litry krwi, rodzenie łożyska i szycie!!!

sala poporodowa? cała w kwiatach balonach i miśkach. śpiące niemowle i mamusia jak skowronek w szlafroczku popierdziela po oddziale bądź też przyjmuje gości przy kołysce w ful makijażu i uczesanych włosach...  a rzeczywistość... niejednokrotnie smutniejsza :( fajnie jest jak w pierwszej dobie da radę wziąść prysznic...

no i wkońcu dom...masy gości, mamusia szykująca przyjęcie, śpiący uśmiechnięty dzidziuś, mamusia z figurką nastoladki nieródki... scena nocna, mamusia w seksi koszuli a dzidziuś smacznie chrapiący... a rzeczywistość? pranie sprzątanie gotowanie prasowanie zabawianie rozwrzeszczanego dziecka które płacze bo "lubi" spanie w ciulowej koszuli i staniku do karmienia, (o ile w ogóle spanie a nie leżenie na czatach) butelki pieluszki ręczniczki chusteczki i wszędobylskie wkładki do cycnika... i wszystko pozalewane w mleku Oo

a karmienie piersią też jest takie śliczne... zwłaszcza w reklamach! a przewijanie w reklamach pieluszek? no ja mam 3/5 zmian wyciek lub nawet czasem nie zdążę podłożyć pieluszyna ... wszystko w ciapki. 

no i na koniec... pomagający wszyscy dookoła, mąż babcie dziadkowie... przykre nie? (do dziewczyn które nie mają pomocy z nikąd)

i powiedzcie mi teraz jak tu nie mieć depresji gdy nie jest tak jak obiecywali że będzie...

a teraz moje osobiste wczucie się w ten temat.

pierwszy poród miałam ciężki (nie piszę "bardzo" bo czytałam u niektórych z was gorsze akcje) pocieli mi tyłek, parłam prawie 3h a nie chodziłam po tym przez 2 tygodnie... minimum. Niestety nie było tak jak sobie to wyobrażałam. wszyscy "rzucili się na dziecko" a o mnie zapomnieli. nie było kwiatów.. balonów... (od męża pierścionek ale to jakiś czas po porodzie) smutny powrót do rzeczywistości. chociaż nie było tragicznie to depresją można to było nazwać z czystym sumieniem. bo płakanie w poduszkę po nocach, albo nad najedzonym grzecznie śpiącym dzieckiem niczym innym nazwać nie można. Było mi bardzo źle.

drugi poród- pełna optymizmu ale wewnątrz przygotowana na powtórkę z rozrywki czyli ciężkie bole i poród poszłam... a wróciłam niesamowicie zaskoczona, zadowolona ze wszystkiego- z porodu z opieki z bliskich i z dziecka :D a przedewszystkim z siebie. i ani śladu czarnych myśli a nie wspomnę o ... depresji :)

a teraz do mam z depresją :> co Wy na to żeby pozwać do sądu media za nasze depresje!!! kurwa to przez nich obwiniamy siebie że wszystko jest nie tak jak powinno!!! 

i od dziś będę to krzyczeć głośno i wyraźnie.

Komentarze

Coś w tym jest.... nawet bardzo dużo! Ja nie miałam depresji, nie płakałam w poduszkę ale pamietam, że było mi bardzo łatwo sprawić przykrość. Huśtawka hormonów zrobiła swoje... płakałam bo ze szpitala do domu przywieźli mnie rodzice-nie mąż, bo musiał iść do pracy.

 

Aaaa i rozczulałam się za każdym włączeniem karuzeli nad łóżeczkiem-do tej pory nie wiem czemu, ale wyłam jak bóbr słysząc te kołysanki :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
anja23

Bardzo dobry text Fika... Popieram w 100 %... Mój rozwrzszeczony bachorek właśnie leży w leżaczku, najedzony, przewinięty, napojony, pachnący i ........... wrzeszczy:) A ja nie mam jak posprzątać, zjeść, wykąpać się o makijażu i tym podobnych nie marzę nawet... Mąż w pracy, moja mama też... Życie matki:) Choć żeby nie było kocham Julcia najbardziej na świecie:) Noo ale nie spodziewałam się tego:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
verrerie

Niestety prawdziwe.

Ja sie wlasnie boje tego co bedzie jak urodze. Czy ktos mnie przytuli? Pogratuluje? Wesprze? pomoze? Czy tylko przyjda zobaczyc dziecko?

 

Straszne, narazie sie trzymam, mam nadzieje ze starczy mi sil. Probuje sie usmiechac :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
violka85

U mnie było podobnie, po cc wszyscy się pchali już na porodówkę zobaczyć malca. Wstrzymaąlm ich ile mogłam, potem przyjechali wszyscy raz, zobaczyli i słuch po nich zaginął. Po tygodniu, gdy sie ledwo wyprostowałam mąż poszedł do pracy i zniknął z naszego życia na 3 miesiące ( bo dziecko wrzeszczalo i  miał go dosyć), nie dostałam kwiatów, prezentów, ani dziękuję za ciążę i jego urodzenie, ddocenił mój wysiłek dopiero po jakiś 4 miesiącach. Dziecko zamiast być fajne, do ukończenia 3,5 miesiąca życia darło się całymi dniami non stop - nikt nie wiedział co mu jest, finalnie lekarka stwierdziła, że mam pecha, po prostu są takie dzieci. Chodziłam po ścianach, niewyspana, rozcapirzona, zła i głodna (bo byłam na koszmarnej diecie, bo młody miał kolki i uczulenie na nabiał). Było przeje.... jednym słowem. Ale nie wiem jakim sposobem nigdy się jakoś nie załamałam, nie plakalam w poduszkę ani nic, nienawidziłam tylko męża, a dziecko średnio 20 razy dziennie chciałam przez balkon wyrzucić:P Na szczęście teraz jest już wszystko pięknie i ładnie, ale przez to co przeszłam, cholernie boję się tego drugiego dziecka i nie bardzo cieszyłam się z drugiej ciąży. No ale nic, zobaczymy jak będzie:P

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
verrerie

viola! Nie mozna miec pecha dwa razy pod rzad :) Jestem pewna ze bedzie dobrze!!!

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
beti20

A u mnie było prawie tak jak  w filmach i jestem bardzo wdzięczna za to , ludziom z mojego otoczenia. Planowana, ciąza, zero rozstępów, powrót do wagi w ciągu tygodnia. Były kwiaty od męza, prezenty. Znajomi wspierali psychicznie.Poród trwał niecałe 2 godz. po którym czułam się świetnie i bez problemu chodziłam, 6 godz po wziełam prysznic i doprowadziłam się do kultury. Było pępkowe 5 dni po porodzie bo czułam się na siłach aby ugotować wszystko i zrobić "cichą imprezę"a przedewszystkim chciałam spotkać się z znajomymi. Bywały czasem cięższe dni załamania ale zawsze mówiłam że jutro będzie lepiej. A teraz jest już tylko lepiej:)A przedewszystkim mam grzeczne dziecko i męza który zawsze o mnie pamieta(kwiatki, drone prezenty) Ogromnie współczuję tym co tego nie miały i nie mają. Widzę że jestem wielką szczęściarą:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
asia130788

Czytajac Twojego bloga w pelni go popieram :)fakt ze moja depresja juz mija ale moj porod, odczucia w szpitalu juz po porodzie oraz przyjazd do domu w 100 % nie byl latwy eh my kobiety dostajemy niezle w dupsko ....... ale wszystko jest do przetrwania :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
fantasmagoria

Bardzo fajnie napisane i coś może w tym byc. Chociaż jak widzę jusis w telewizji to przełączam program:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aneta31

Filka to co napisałaś to sama rzeczywistość stwaiam na twoją reklamę czy antyreklamęwink bynajmniej matki będą przygotowane psychicznie na mały horroreksmiley

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
goshia26

Oj ja tez przełączam program, nie mogę na nią patrzeć dosłownie- te jej mądrości..mama eko- kur....a co za bajki nam wciska!!! ja na 100% miałam depresję po porodzie bo tak jak piszesz, wszystko miało być takie piękne...poród naturalny,maluszek w moich objecich a w rezultacie wywoływany. Czekanie i czekanie na skurcze od 8 rano, o 11 juz cos się dzieje, potem mega skurcze az chcialam się zabić, skakać z okna, znieczulenia brak i nawet nie było takiej opcji...(media pier....a o roznych formach lagodzenia bolu, co za bzdury) potem pekniecie pecherza plodowego a ja rzygam jak kot...nie moge wstac, maz mnie podnosi, zanosi na sale zeby sprawdzic stan rozwarcia....5 cm...szlag by to trafil! noi co? 100 milionow partych, hektolitry krwi, robienie pod siebie, hemoroidy jak winogrona a w rezultacie CESARA! noi cewniki, szwy itd...potem karmienie - cycki w strupach, mały pije mleko z krwia- rzyga...ja ledwo chodze, zaryczana na maxa...płaczę...noi wlasnie dlaczego płaczę? przecież urodziłam, dziecko zdrowe, a ja dalej rycze...w domu balony, piekne przywitanie rodziny a ja co? płacze ...i tak 2 tyg płakania...dlaczego? nie tak sobie to wszystko wyobrażałam, żal do siebie że nie dałam rady, lekarka dopiero po 2 miesiacach powiedziala mi ze maly zle się ułożyl i to nie moja byłą wina..czemu mi tego wcześniej nie powiedziała? kur....a ja tyle siebie obwiniałam:( nie ma to jak RODZIC PO LUDZKU