Blog: jaemka

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jaemka
jaemka

2016-12-01 21:24

|

Komentarze: 8

...

Od jakiegoś czasu jest ze mną kiepsko...psychicznie. Nie potrafie podjąć decyzji co do własnego życia. Nigdy nie byłam przebojową bizneswoman ani nie zrobiłam oszałamiajacej kariery  w korporacji, ale ZAWSZE miałam pracę. Zawsze miałam jakiś ogólny plan, bez wahania zmieniałam miejsce zamieszkania.Nie podobało mi się w Gdyni, pojechałam do Niemiec, nie udało się w Niemczech to pojechałam do Warszawy. Do Chojnic też wróciłam z własnej woli. Dostałam propozycję dobrej pracy, więc zrezygnowałam z mieszkania w Warszawie, zrezygnowałam z pracy i tydzień później byłam już w rodzinnym mieście. Decyzję o dzieciach też podjęłam z pełną świadomością, chciałam być mamą, chciałam być kurą domową... Taki był plan.

 

A teraz? Nie wiem co mam dalej robić z własnym życiem. Takiej bezślilności, beznadziei  i niemocy chyba nigdy nie czułam.  Od stycznia będę likwidować działalność i chcę się zarejestrować w UP, ale jedyne oferty jakie tam mają to do mięsnego, albo do rybiarni.  Dziś złożyłam niecodzienną propozycję mojej księgowej...zaproponowałam jej siebie jako pracownika.  Raczej mało prawdopodobne, żeby mnie zatrudniła, bo potrzebuje kogoś na kadry i płace, a ja w bardzo okrojonym zakresie miałam z tym do czynienia jakieś 10 lat temu.. Za kilka dni rusza co prawda kurs, a od marca ewentualnie mogłabym zacząć studia podyplomowe, ale to raczej nic nie zmienia, bo nadal nie mam doświadczenia.

 

...a teraz będzie ta gorsza część.

Mój mąż pracuje w Nl i nie chce żebym pracowała. Twierdzi, że to bez sensu płacić za przedszkole i pewnie jeszcze nianię do tego, po to żebym zarobiła 1300 zł. Może i racja,  ale ja uparłam się, żeby pójść do pracy, żeby ruszyć się z domu, bo wstyd się przyznać, ale zaczynam nie lubić swoich dzieci. Kocham chłopaków, są dla mnie najważniejsi na świeci, ale ciągle siedzę z nimi sama i z dnia na dzień coraz bardziej ich nie lubię. Wiem, że to okropne co piszę, ale mam dość czytania o puchatku, dość układania klocków, dość okruchów w łóżku, dość odpowiadania na głupie pytania, dość oślinionego jedzenia, dość plam na świeżo założonej bluzce... dość nieposłuszeństwa.

Wyobrażałam sobie, że bycie mamą jest takie fajne i łatwe, a prawda jest taka, że nie radzę sobie z wychowaniem Piotrusia. Jak Piotrek miał 14-20 miesięcy musiałam mieć oczy dookoła głowy, wszędzie wchodził, wszystko chciał, wszystko musiał dotknąć.  Normalne.  Ściągałam z parapetu i poraz setny cierpliwie tlumaczyłam, że nie wolno. Czasami miałam gorszy dzień, ale było ok. A teraz na tym etapie jest Aleks, a ja mam zero cierpliwości, bo całą moją cierpliwość tracę na Piotrusia. Ja mówię, nie wchodź na stół, a wchodzi na parapet, nie baw się prądem to wyciąga rzeczy z szafy , nie rzucaj chlebem, to wylewa sok. Zabiera Olkowi wszystkie zabawki, bije go, stale zaczepia. Olek lubi bawić się sam, oglądać książki, układać klocki, a Piotrek tylko by biegał i skakał. Jest taki żywy od urodzenia. Wszędzie go było pełno i wtedy uważałam, że wspaniała cecha. Był zywy, ale bardzo posłuszny - rozumiał, że niewolno znaczy niewolno.  A teraz specjanie pokazuje Aleksowi, żeby wyciagał z szaf, wchodzi na stół, bawi się kontaktami, podsuwa  krzesło pod okno, albo do kuchenki, otwiera bramkę na schody...doprowadził mnie do takiego stanu, że bez przerwy krzyczę, ryczę i nie lubię samej siebie.

Nie daję sobie z nim rady. Tak, wiem...On ma dopiero 3 lata, to taki wiek, to minie. Ale kiedy wreszcie?? O tym, że minie słyszę już chyba od  roku.  Bardzo rzadko przeklinałam, a w tej chwili przeklinam i mam w sobie tyle agresji, że boję się sama siebie. Jak widze poraz kolejny złośliwy uśmieszek na jego ustach, to mam ochote zetrzeć mu go ręcznie.  Brzydzę się przemocą, płaczę jak czytam o bitych dzieciach i nie rozumiem ludzi, którzy potrafią skrzywdzić dziecko, a sama zaciskam ręce w pięści, bo mam ochotę mu przyłożyć. I nie po to, żeby go uspokoić, a po to, żeby sobie ulżyć... Kocham Piotrka, ale mam Go dość. Na szczęście od września chodzi do przedszkola, więc przez pół dnia mam spokój.

 

Wiem, że ten wpis nic nie zmieni, ale musiałam się wyżalić. 

Muszę zacząć działać, muszę coś zrobić z własnym życiem, muszę  wyjść do ludzi... 

Muszę, bo inaczej za kilka lat moi synowie mnie znienawidzą.

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita

A gdzie mieszkasz? Wlasciwie to teraz latwo o pracę, raczej trudno o dobrego pracownika:) Chyba że mieszkasz w zapyzialej dziurze, gdzie wszystko tylko po znajomosci...

Ja z moim jestem tylko wieczorem( a mam tylko jednego) i to mo tez wystarczy, dzisiaj ogladalismy filma  on na kanapie potrafil zrobic 500 obrotow na minutę, włazil doslownie na sciany, po takich 3 godzinach ciesze sie ze idzie spać i nie mam wyrzutow sumiena, macierzynstwo to nie jest to w czym sie najlepiej odnajduje i tyle ;P

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita

A meza nie sluchaj, moze to niech on siedzi w domu sam przy garach caly dzień...?

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
evvka84
Jakbym czytala o sobie :( starszy prawie 4 lata mlodszy pol roku. I stale tez powtarzam nie rob, zostaw itd. Do tego ma manie stalego piszczenia i kwiczenia.caly dzien tak. Mam ochotę mu te buzke czasem zakleic. Jak maly dzikus. Strasznie psoci się mlodszemu... tez mi psycha siada..
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
katiuszka

Jaemka mysle, ze prawie kazda matka tak ma. Tylo rzadko która się do tego przynaje. Jesteś mama, zona, panią domu, ale... nie jesteś SOBĄ. Ja cieszę sie, kiedy jestem z dziećmi, ale... ciesze sie rownież , kiedy idę do pracy. Widać to zwłaszcza po dłuższym zwolnieniu lekarskim. Juz sie nie mogę doczekac, żeby nie spędzać tyle czasu w domu.

Myślę, ze jeśli nie pracę, to powinnaś odnależć jakąś swoją pasję, moze wlaśnie ten kurs podnoszący kwalifikacje zawodowe?

Mąż nie ma oczywiście pojęcia o życiu Pani  Domu... oj nie ma.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
misiaqlek
Oj nie pocieszę Cie. W rodzinie mamy Piotrusia i jakbym o nim czytała . Moze nie jest jakoś bardzo złośliwy ale nie zatrzymuje sie nawet na sekundę . Jest dosłownie wszędzie , bez przerwy biega o wskakuje im wyżej tym lepiej . Ma juz 6 lat :p a Ty jesli nie do pracy to moze właśnie jakies hobby jak pisze Kati? Mi bardzo duzo daje siłownia . Widze po sobie ze mAm zupełnie inny humor , wiecej siły do działania jak trochę odpocznę od domu i dzieci .
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aanita92
A ja znam kilku Piotrków i każdy z nich jest bardzo spokojnym człowiekiem. I jako dziecko i teraz:-] Ja też już ponad 3 lata siedzę w domu i też mam mega przejścia że swoim 3 latkiem, na dodatek mam dość wymagającego pół roczniaka. Też wydaje mi się że powinnaś postawić na jakieś hobby
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jaemka

Agawita, w Chojnicach też nie ma bezrobocia, ale nie ma oferty która by mnie interesowała, albo na którą miałabym kwalifikacje, bo jest zbyt mało dużych firm. Jest stolarka, metal, beton, rybiarnia i rzeźnia i przyjmują tylko na produkcję, a poza tym same markety. Ostatnie ogłoszenie o prace w administarcji, księgowości czy dziale rekrutacji było kilka miesięcy temu;-) Zwolniła się znajoma z administarcji w przychodni, to nawet ogłoszenia w necie nie było. Teoretycznie budżetówka, więc powinien być konkurs na stanowisko, ale jakoś to obeszli.

Do Bydgoszczy mam 100 km, do Gdańska 120 km. Nie opłaca się dojeżdzać, bo spędzę dodatkowo min 3 godz w aucie.

I dlatego tak mnie dołuje, bo wiem, że nie mogę nic zmienić.

 

Tak jak się spodziewałam, księgowa nie oddzwoniła, więc muszę pomyśleć o czymś innym. Najbardziej przemawiają do mnie te studia podyplomowe. Zaczynają się w marcu, a w UP radzili, żeby się zarejestrować w styczniu i w lutym złożyć wniosek.

To byłyby 2 weekendy w miesiącu bez dzieci;-)

 

Misiaqlek, też kiedyś chodziłam na siłownię i rewelacyjnie się po tym czułam. 

Może to będzie dobre rozwiązanie na początek;-) Będzie pretekst, żeby się umalować (umalować- na siłownię;-), będzie okazja, żeby z ludźmi pogadać. To jest jakiś pomysł.

Jak Piotrek jest w przedszkolu, a Aleks koło południa śpi to mam dla siebie 2 godziny. Muszę korzystać dopóki jeszcze chce spać w ciagu dnia. Babcia mieszka na dole, więc mogę jej zostawić nianię i wyjść.  Dzięki;-) W tym użalaniu się nad sobą nawet o tym nie pomyślałam.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aga77

Szkoda też, że mąż Cię nie rozumie. Kasa to nie wszystko...
Ciekawe, jakby się on czuł siedząc 24h z dziećmi?

Powodzenia życzę i powiem jeszcze na pocieszenie, że ja też mam takie żywiołowe dziecko, a do tego jestem osobą pracującą na pełen etat.
Czasem nie mogę doczekać się, kiedy wyjdę do pracy i zdarza się, że idę tam zwyczajnie po to, aby odpocząć :)
 

Pozdrawiam.