10 dni na porodówce i trochę mam dość. Jakiś festiwal cesarek tam był, na 10 cesarek dwa naturalne porody, aż się boję tam iść rodzić. Ledwo tętno podskoczy lub ciśnienie już lecą cesarki robić. Naturalne porody były tylko akustyczne więc krzyk na całe miasto. Przez 15 lat trochę się tam zmieniło ale połóżne dalej kochane i uczynne :) Najważniejsze mały wyrównał brzuszek do reszty, po 10 dniach z 1617 ma 2200 :D a ja przytyłam 3700 więc mam 56,700 czyli 10 kilo na plusie. Chyba sobie kuku zrobiłam tą glukozą bo jak mały się nie wkluje za 3 tygodnie a za 6 to również będę miała poród akustyczny. Był chudy i długi a teraz jest długi i gruby :D ale z moim rozwarciem i szyjką i jego główką już mega w kanale rodnym to mnie położne uspakajały że pół porodu już za mną. Do szpitala pojadę jak będę skurcze i długie a nie przepowiadające, kicham nie idę wcześniej. ;) Zastanawiam się nad porodem w wodzie, dziewczyny chwaliły - jest u nas za darmo ale podobno dłużej się do siebie dochodzi w sensie elastyczności pochwy ;) ale o tym to Was na forum pomęczę :) Teraz ograniam chatę, zrobię miejsce na łóżeczko i poczytam co u Was ;) Mam nadzieję, że same dobre dni u Was :) 

...przepraszam, że nie pisałam do nikogo ale odciełam się od neta :)