14.11.11r. po 3 dniach wyznaczonego terminu zgłosiłam się do szpitala. Przyjęli mnie, położyli w sali, podali lewatywę itd. :) Jednakże synek nie śpieszył się na świat.

15.11.11r. w okolicach godzin rannych leżałam sobie na KTG. Wtedy wyszło, że brzuch się stawia i tętno dziecka spada. Zaistniała tak zwana deceleracja. Dostałam kroplówkę, wstrzyknęli mi witamiy, glukozę i leżałam dalej. Była wtedy ze mną mama, męża nie budziłam po nocy w pracy bo nic nie było wiadome. Później USG. Lekarz twierdzi że wszystko ok, synek nie jest duży bo wykazywało ok. 3070g. Na wózku odwieziono mnie spowrotem na salę. Na następny dzień zalecono lewatywę i KTG. Lecz już tego wieczora pojawiały się skurcze...

16.11.11r. Wstałam, lewatywa, prysznic i pod KTG. Skurcze już co 7 min, 5min a następnie co 3min. Rozwarcie postąpiło na 2 palce lecz dalej nie chciało. Tętno dziecka podczas skurczy spadało. Zadzwoniłam do męża, przyjechał. Czekaliśmy, siedzieliśmy na piłeczce :) Bóle coraz częściej, rozwarcia nie ma, tętno nie za piękne. A więc lekarz za godzinkę zalecił cesarskie cięcie. Przebraliśmy się, położylam się na łóżko i na salę bziuuum.

16.11.11r. g. 13:00 - wyjęli mojego Synka !

Wszystkie obecne osoby nie były w stanie nadążyć wycierać moich łez radości, hehe :)

                        Aiden ważył 3000g i mierzył 53cm :)