Blog: malgon90

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
malgon90
malgon90

 

Zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży...

Czułam się zupełnie inaczej. Pierwsze trzy tygodnie byłam strasznie osłabiona. Myślałam, że bierze mnie jakieś choróbsko:) Często bolała mnie głowa, miałam powiększone węzły chłonne, czasami podwyższoną temperaturę. A do tego ciągle chciało mi się spać:) Mimo naprawdę dużej ilości snu, cały czas byłam zmęczona. Nie pomagały nawet krótkie drzemki w ciągu dnia. Gdy nie spałam, to leżałam. Ciężko było mnie wyciągnąć z łóżka:) Byłam w kiepskim nastroju, podejrzewałam nawet, że może dopada mnie chwilowa depresja.

Poza tym strasznie bolał mnie brzuch i piersi, które zrobiły się znacznie większe i miały wyraźnie powiększone naczynia krwionośne. No i ciągle biegałam na siusiu:) Przez jakiś moment pomyślałam, że mogę być w ciąży, ale jakoś szybko odrzuciłam od siebie tę myśl. Wydawało mi się to niemożliwe, ponieważ miałam bóle typowo przedmenstruacyjne. Jednak w końcu nadszedł czas, w którym miesiączka powinna się pojawić. Ale nie pojawiła:) No i wtedy zrobiłam testy ciążowe. Dla pewności kilka:) Wszystkie wyszły pozytywnie. Jak to jest zobaczyć dwie kreski na takim teście? Dziwnie:) Zawładnęło mną tyle emocji naraz. Płakałam, śmiałam się... Byłam szczęśliwa, ale jednocześnie przerażona. Chyba po raz pierwszy w życiu przeżyłam prawdziwy szok:) Żałowałam, że mojego M. nie było w tamtej chwili przy mnie. Czułam się strasznie zagubiona.

4 - 13 tydzień...

To były zdecydowanie najgorsze tygodnie. Nadal bolał mnie brzuch. Do tego zaczął boleć mnie prawy jajnik. Na początku strasznie bałam się ciąży pozamacicznej. Całe szczęście szczegółowe badanie ją wykluczyło. Na drugiej wizycie u ginekologa dowiedziałam się, że mam nietypową budowę macicy, co może sprawiać mi dyskomfort podczas ciąży. W dodatku wykryto u mnie torbiel na jajniku. Ale najgorsze było to, że ciąża okazała się zagrożona. 

Dostałam leki na podtrzymanie oraz zalecenie odpoczynku w domu. Od tamtej pory panikowałam przy każdym, nawet najmniejszym bólu brzucha. Cały czas dźwięczało mi w głowie zdanie wypowiedziane przez moją Panią doktor: "Gdyby coś się działo, proszę jak najszybciej jechać na izbę przyjęć na oddział ginekologiczny"... To był koszmar. Najgorzej było nocami. Dopadał mnie lęk. Tak bardzo pokochałam moje dziecko, nie chciałam go stracić. I odnosiłam wrażenie, że tylko mi na nim zależało. Nikt nie chciał ze mną o nim rozmawiać, przywiązywać się do niego. Miałam myśleć pozytywnie, nie panikować i  nie martwić się. Byłam strasznie samotna. Miałam o to ogromny żal do najbliższych. Zwłaszcza do mojego M. Nie potrafililiśmy o tym wszystkim rozmawiać. A ja tak bardzo potrzebowałam takich rozmów. Pokochałam "to" dziecko, nieważne że miało dopiero 6 tygodni. I gdybym straciła wtedy tę ciążę, to chyba nie zdecydowałabym się na kolejną. Nie wyobrażam sobie przechodzić przez coś takiego jeszcze raz. I naprawdę jestem pełna podziwu dla par, które mimo tak ogromnych strat próbują ponownie. 

Pamiętam jak czekałam z niecierpliwością na kolejne usg. Chciałam mieć pewność, czy wszystko jest w porządku. Gdybym wtedy mogła, to wykonywałabym to badanie codziennie. 

Ból piersi stał się nie do zniesienia. Spanie w mojej ulubionej pozycji, na brzuchu, odpadało. Noszenie stanika w tym okresie było dla mnie koszmarem. Zaczęłam miewać dziwne sny, czasami koszmary. Byłam tym wszystkim załamana. 

Później dostałam skierowanie do endokrynologa. Wykryto u mnie niedoczynność tarczycy i małego guzka do kontroli przez cały okres ciąży. To był dla mnie kolejny cios. Wiem jaki wpływ może mieć ta choroba na płód. Miałam już wszystkiego dosyć. Tych wszystkich badań, wizyt lekarskich. Czułam, że nie jestem stworzona do tego, żeby mieć dzieci. Bałam się, że zawiodłam, albo zawiodę mojego M. Powoli traciłam nadzieję, że będzie dobrze. No i jakby tego było mało, przeziębiłam się. Walczyłam z infekcją ponad tydzień. Strasznie kaszlałam, bolał mnie przy tym brzuch. Przeziębienie w pierwszych tygodniach jest bardzo niebezpieczne dla ciężarnych. Wzrasta ryzyko poronienia, a ja i tak miałam już tyle dodatkowych atrakcji. Ale udało mi się:) Wygrałam z chorobą:)

Cały pierwszy trymestr biegałam do toalety. Dosłownie co 5 min:) Tak mi się chciało siusiu:) Doszły też nieprzyjemne dolegliwości intymne, które były dla mnie krępujące. Byłam nadwrażliwa na zapachy. Wszystko mi śmierdziało. Nie mogłam używać żadnych kosmetyków. Myłam się najzwyklejszym, bezzapachowym mydłem. Bardzo szybko się męczyłam, nie mogłam złapać tchu, wejść po schodach, miałam opuchnięte nogi. Strasznie mnie to zaniepokoiło, ale moja ginekolog uspokoiła mnie, że to normalne i po prostu niektóre kobiety już od początku ciąży czują ogromne zmęczenie.

 Psychicznie i fizycznie byłam tak wykończona, że nic mi się nie chciało. Nie potrafiłam niczym się cieszyć. Często płakałam, ale tylko wtedy gdy byłam sama. Przez brak wsparcia i rozmów z najbliższymi, zamknęłam się w sobie. Byłam tylko ja i "moja" ciąża. Tak właśnie czułam. Chyba nie docierało do nich to, w jak trudnej sytuacji jestem i jak bardzo dokuczały mi te wszystkie ciążowe objawy. 

Zastanawiałam się  czy któreś z objawów mnie ominą? Niestety nie ominęły:) Dopadły mnie chyba wszystkie możliwe:) I pamiętam, że czekałam na chociaż jeden dzień, albo pół dnia, kiedy w końcu poczuję się dobrze. 

Mdliło mnie  bez przerwy, nie tylko rano. Także to nieprawda, że kobiety cierpią w ciąży tylko na poranne mdłości:) Często wymiotowałam. Nie mogłam i nie mogę do tej pory umyć spokojnie zębów, bo mam straszny odruch wymiotny. Przez kilka tygodni dręczył mnie okropny posmak w ustach, przez który nie mogłam nic zjeść. Z resztą i tak nie miałam apetytu. Za to miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo wiem jak ważne jest zdrowe odżywianie w okresie ciąży. Mi najbardziej podchodziły ziemniaki i to najlepiej w formie frytek:) To właściwie nimi się żywiłam.

Pojawiły się także problemy z cerą i włosami. Dostałam czerwonych plam, które coraz bardziej się nasilają. Od 5 tygodnia chodzę czerwona jak burak:) Moje włosy zrobiły się słabe i matowe. Strasznie wypadały. Pod koniec pierwszego trymestru zaczął mi dokuczać ból kręgosłupa i męczyły mnie okropne zaparcia. A moje piersi zrobiły się pasiaste:) Byłam w szoku, że rozstępy pojawiły się tak szybko.

Fizycznie było fatalnie. Jeszcze gorzej było z moim stanem psychicznym. Strach o dziecko, złość na siebie, że tak kiepsko przechodzę ciążę. Bezradność. Czułam się w domu jak w więzieniu. Spędziłam w łóżku prawie trzy miesiące! Wszystko mnie drażniło. Zazdrościłam innym dobrego samopoczucia. Zazdrościłam mojemu M. Byłam na niego wściekła, ale dusiłam to w sobie. Traciłam nerwy. nie było dnia, żebym czuła się dobrze. Chciałam, żeby ten stan w końcu się skończył. Z drugiej strony miałam do siebie pretensje, że tak się nad sobą użalam. Nie mogłam poradzić sobie z emocjami. Chciałam skorzystać z pomocy psychologa, jednak nie zrobiłam tego, co uważam za duży błąd. Byłam o krok od depresji i gdybym w nią wpadła, nie wiem jakby się to skończyło.

Zaczęłam dużo czytać o porodzie. Oglądałam filmiki, reportaże. Strasznie mnie to ciekawiło. Ku mojemu zdziwieniu, bardzo mi to pomogło i nadal pomaga. Strach przed porodem jest ten sam, ale lepiej się czuję z wiedzą "jak to wygląda". 

 Pod koniec pierwszego trymestru w końcu zaczęłam czuć poprawę. Było o wiele lepiej. Część objawów ustąpiła. Czytałam w internecie, że drugi trymestr jest takim "miesiącem miodowym" dla ciężarnych. U mnie ten miesiąc trwał niespełna dwa tygodnie. I mimo, że dokuczały mi pewne dolegliwości, to były to cudowne dwa tygodnie:) Niestety teraz większość udręk wróciła, ale widocznie taki mój urok. Nawet pogodziłam się z tym, że tak już może być do końca ciąży. Mam tylko nadzieję, że mój stan się nie pogorszy i będę mogła przygotować wyprawkę dla mojego maleństwa. Chciałabym mu urządzić ładny pokoik. Ale teraz tak błaha sprawa jak wyprawa do sklepu, jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. A co będzie później?

Ale najważniejsze jest to, że dzidziuś rozwija się prawidłowo:) Już nie mogę doczekać się jego ruchów w moim brzuchu. I to właśnie myśl o dziecku pozwala mi przetrwać ten "błogosławiony" stan.

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
asia0000007
Rozumiem cię doskonale...moja pierwsza ciąża była idealna (raz zwymiotował z obżarstwa truskawkami;))a tak to pomimo ogromnego brzucha mogłam góry przenosić -pełna energii :)...za to druga ciąża koszmar (wszystkie dolegliwości chyba razy 10-zapach z lodówki,z rur,wymioty,mdłości itp) w 6tyg pusty pęcherzyk -w 7 krwawienie w szpitalu-zagrożenie poranieniem,11tyg ból głowy (ale taki że się z mężem żegnałam -karetką do lekarza mnie zabierali)milion specjalistów(neurolog,laryngolog,okulista,usg tarczycy,itp milion badań) na koniec puchniecie straszne ...ciąża zagrożona a w domu 3,5latek....ale i pociesze poród super szybki i praktycznie bez bólu (najbardziej bolało mnie szycie bo delikatnie pękłam)..a teraz mój maluszek to urwisek ponad 3letni...co prawda po tej ciąży nie chce mieć więcej dzieci-jakbym wpadła to chyba byłby dla mnie koszmar-po mimo tego że wiem że każda ciąża jest inna to bałabym się powtórki z rozrywki -najgorsze było dla mnie to krwawienie (byłam pewna że już straciłam dziecko -strasznie płakałam)i ten cholerny ból głowy -umierałam -porody przy tym po pikuś(nawet pierwszy gdzie strasznie bolało)
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
g0siia
Pięknie napisana:)niestety kobieta sporo musi się wymeczyc heh..Ale najpiękniejsze momenty takie jak np usg czy pierwsze ruchy wynagradzaja te wszystkie podle dolegliwosci:)super że szczęśliwie dotarlas do tego 2 trymestru:)życzę dużo zdrówka i sily:))
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
asia0000007
Zdrówka dla was:) i rośnijcie ;)