Blog: mamap

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mamap
mamap

2019-01-06 16:52

|

Komentarze: 1

Walka o dziecko



Hej. :) Wpadam sobie tutaj raz na kilka lat (o zgrozo!) i zawsze obiecuję sobie, że będę tutaj częściej, więc z okazji nowego roku i nowych  postanowień, zdecydowanie będę tutaj o wiele częściej zaglądać. :)

Wiadomo jak to w życiu, dużo się dzieje i od 2015 roku mega sporo się u mnie zmieniło. Mam nadzieję, że w końcu ten rok 2019 przyniesie oczekiwaną przeze mnie stabilizację, a Wam, drogie forumowiczki, życzę dużo zdrowia przede wszystkim, cierpliwości i miłości. :) To taki wstęp, bo tak głupio od razu wywalać kawę na ławę. :D



Każdy pragnie ułożyć sobie życie (przynajmniej większość, a tym bardziej ja zawsze o tym marzyłam). Z różnym skutkiem. Z końcem 2015r pożegnałam swoje marzenia na nowe życie i nową rodzinę, były (nie ojciec dziecka-tak dla niewtajemniczonych, gdyby to w ogóle kogoś interesowało), okazał się maminsynkiem i chwała Mu za to! :) Dzięki Niemu od maja 2018r mam w końcu z kim dzielić życie. Wiele musiało się zdarzyć, przez wiele musiałam przejść, w tym depresję, leki, terapie, aż w końcu wyszłam na prostą i w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy NIKOGO nie szukałam, nagle bach! Zjawa się mężczyzna, z dzieckiem, rok młodszym od mojego brzdąca (ma 7 lat, moje dziecko, nie facet) :). Ja ignoruję, On nie odpuszcza, ja się boję cokolwiek zaczynać, On dalej nie odpuszcza, ja nawet nie myślałam o byciu z kimś, a On dalej walczy i cóż robić? Połknęłam haczyk i tak sobie razem jesteśmy, my i dwie córki, moja i Jego. Wspólny urlop z dziećmi, raz bycie u Niego, raz u mnie, w końcu zamieszkaliśmy razem, dzieci świetnie się dogadują, są prawie jak siostry, pomijając kilka sporów, bo za chwilę o nich zapominają :).

Można by rzec, że w końcu wymarzona stabilizacja, niebo na ziemi, dzieci zdrowe,my również, mężczyzna marzeń, ja w końcu poukładana emocjonalnie (chyba :0 ;) ) i tutaj pojawia się OJCIEC MOJEGO DZIECKA. Sielankowe życie zawsze jakaś parszywa morda musi psuć. Jakby mogło być inaczej?



WALKA O DZIECKO

Póki byłam sama,tata (staram się ładnie określać człowieka z którym mam dziecko, pomijając parszywą mordę), nie sprawiał jakiś aż tak wielkich problemów, jeśli chodzi o podział obowiązków nad córką. To ja wtedy w 2015 myślałam, że on robi problemy. No owszem robił:grafik nad dzieckiem był na jego warunkach, alimenty dobrowolne również, przychodził do mnie kiedy chciał, miał nawet klucze do mnie, a ja wtedy jak taka sierotka Marysia tak się zgadzałam na wszystko, mimo, że nie byliśmy już razem, ale że człowiek głupi był, to było jak było, a nóż, może jednak dałoby się jeszcze wszystko jakoś poskładać w całość? (Mimo tego wszystkiego co się działo przez nasze lata związku). Naprawdę nie wiem gdzie ja wtedy miałam mózg? No i masz babo placek.Moje uleganie, nie założenie żadnej sprawy w sądzie w tamtym okresie (gdzie wszyscy mi mówili, złóż pozew o ustalenie kontaktów, o alimenty itd.) odbija mi się właśnie czkawką. Mam za swoje teraz.



Czerwiec

Przechodząc w końcu do sedna sprawy, odkąd zebrałam się na odwagę (a nastąpiło to dość szybko),żeby tatę córki poinformować o nowym partnerze, tak temu, odbiło całkowicie. Podkreślając to, że nie byliśmy razem i to on nie chciał być, tylko było jemu mega wygodnie, przyjść, najeść się, wykąpać u mnie itd.

Ja już wcześniej wiedziałam, że on ma coś z głową, ale uwierzcie mi, to co on wyprawia teraz to naprawdę wcześniejsze jego zachowania to pikuś przy tym! Zaczęło się od tego,żeby oddał mi klucze do mieszkania, za każdym razem coś wymyślał, a to, że zapomniał, a to, że gdzieś zostawił i nie mogłam doprosić się kluczy, więc zmieniłam zamek w drzwiach i oddałam jemu do kompletu. A niech ma chłopina, co tak sam klucz będzie miał, niech ma wszystko razem. No i myślałam, że sprawa jest ok. A wtedy dopiero zaczęło się dziać.Jeszcze gdy dziecko uczęszczało do przedszkola, potrafił odebrać je, nie informując mnie, że zamierza odebrać, tylko już po odebraniu Jej, mimo, że mieliśmy przecież grafik ustalony między sobą, kto kiedy odbiera, tak nagle przestał się do niego stosować.

W konsekwencji czego, zdarzało się, że nie widziałam się z córką trzy czy cztery dni pod rząd, co wcześniej nie miało miejsca. Na szczęście była to końcówka już przedszkola, zaraz wakacje, więc myślałam, że to jednorazowe wyskoki jego. Dyżury wakacyjne. Jak co roku, zapisałam dziecko do różnych przedszkoli dyżurujących w okresie letnim, uwzględniając swój urlop, za które opłaciłam, dziecko zadowolone, bo nudzić się w domu nie będzie, tak wspaniały tata stwierdził, że w tym roku córka na dyżury chodzić nie będzie, bo UWAGA jest za duża na zabawę z dziećmi. (Przypominając, że ma 7 lat.) Ręce mi opadły. No dobra, myślę, że gdy urlopy, mój i jego się skończą, to i tak przecież na dyżur Ją poślę.Nie wiedziałam tylko tego,jak bardzo się wtedy myliłam...



Lipiec-Sierpień

Urlop z dziećmi był ekstra,dzieci szybko się wręcz pokochały jak siostry, moja zaakceptowała nowego mężczyznę, Jego z kolei córka zaakceptowała mnie, jedna wielka rodzinka i nawet tata córki nie robił żadnych przeszkód, abym na tydzień wyjechała z dzieckiem, z nowym partnerem i z Jego córką. Umówiliśmy się, że po moim powrocie z wakacji,on zabierze dziecko do dwóch tygodni nad morze i później w góry. No ok, czemu by nie, w końcu co do podziału urlopu między sobą się dogadaliśmy. Przynajmniej tak wtedy myślałam....

Tego samego dnia, kiedy wróciliśmy, od razu dziecko pojechało z tatą. Tak jakby nie mógł poczekać do rana, tylko od razu po kilku godzinnej podróży z nami, musiał wyruszać z Nią na noc w kolejną podróż. Wrr. Starałam się to sobie wytłumaczyć, tym, że być może ma jakąś kwaterę gdzieś zaklepaną i czas go goni. O tym, że wcale nie pojechali nad morze, czy w góry, dowiedziałam się nazajutrz od dziecka dzwoniąc do niego, tak jak Jej naobiecywał, że będą super wyjazdy, tak zabrał Ją do swoich rodziców,gdzie córka widziała ich w życiu dosłownie raz na oczy.I tutaj właśnie wszystko się zaczyna, cała jego manipulacja i kłamstwa. U dziadków spędziła całe trzy dni. O powrocie Jej z powrotem  też się dowiedziałam telefonicznie, kiedy była już na miejscu u niego i tyle by było z fantastycznych wakacji dziecka z ojcem. No to akcja z dyżurami wakacyjnymi wciąż aktualna, końcówka lipca, a on nie chce mi oddać dziecka! Tłumacząc się tym, że dziecko samo nie chce do mnie wrócić. Rozmawiałam z Nią przez telefon i rzeczywiście nie chce. Moje serce rozpadło się na kawałki. Jak to moja córka nie chce do mnie, do swojej mamy? Jak? Ano tak, że jeśli codziennie kupuje się dziecku nowe zabawki,ubrania, opowiada się, że mama już nie kocha, bo ma nową córkę i że teraz ja układam sobie nowe życie, a ty kochane dziecko tylko mamie przeszkadzasz w tym, tak dziecko zostało zmanipulowane i nie chciało do mnie. W końcu po jakimś tygodniu przyszła, ale nie chciała nocować, krzyk, płacz, wręcz histeria, że do taty chce. Szczerze? Nie miałam zielonego pojęcia co mam zrobić i o co w ogóle chodzi. Popłakałam się razem z Nią. Ochłonęłam, zaczęłam tłumaczyć, że to Ona jest dla mnie najważniejsza, że moja miłość do Niej nigdy się nie zmieni. I w końcu powolutku, tak jakby zaczęła się do mnie przekonywać, po tym co Jej naopowiadał ten zwyrol. Z tym, że przez cały sierpień była praktycznie u niego, bo oczywiście na dyżur wakacyjny nie poszła, sama już nie chciała, tak Jej ojciec namieszał w głowie i u mnie bywała raptem kilka dni w miesiącu. Tak przecież być nie mogło!!! Z mojej ukochanej, radosnej córki, zmieniła się w wystraszoną, poważną dziewczynkę. Myślałam, że go zabiję. Pod koniec sierpnia spotkałam się z adwokatem, aby w końcu zakończyć ten cały cyrk!



*Później dodam kolejny wpis co się działo i dzieje obecnie.



Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
boszka89
Przeczytałam. Bardzo Ci współczuję tych przepraw. I czekam na dalszą część! P. S. Mam nadzieję że jeszcze odżyje ta nasza 40stka. Strona nie działała chyba z rok. Zalogowałam się dziś z ciekawości i sentymentu, bo widzę, że szok! Strona dziala!