Wiec zaczęło sie tak...

05.11 zaczęły łapać mnie skurcze wiec pojechałam na IP, zrobili mi tam KTG i wyszly slurcze 100% ale dali mi nospe i odesłali do domu... Nie powiem bo troszke sie zmniejszył ból przy nich ale 06.11 o 4rano spowrotem mnie zaczeły łapać, ale tym razem to juz cholernie mocno! Mój Patryk wział mnie w samochód i pojechaliśmy znowu na IP ale juz gdzie indziej, tam wzieli mnie na porodówke o godz 11... Miałam znowu skurcze 100%, ale mialam wskazania do CC i o godzinie 12:58 przyszedł na świat moj Maksiu :) dostał 10pkt, mimo tego ze urodzil sie w 35tyg wazyl 2980g i mierzyl 46cm. 

Niestety szczescie nie trwalo dlugo bo zabrali go na intensywna terapie na 3dni... Maly ma ubytek miedzy komorami serduszka, moze z wiekiem mu sie to wyrówna lae nie daja gwarancji. Od piatku jestesmy w domku i wszystko idzie jak narazie bardzo dobrze.

dołanczam zdjecie Maksa 3godziny po porodzie ;)