Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

 

 

 

Pamiętać należy aby podczas pisania blogu od czasu do czasu wcisnąć Ctrl+A a potem Ctrl+C, tak na rzadki wypadek, na rzadki przypadek. Jak ten około dwóch godzin temu, kiedy przy finale mojej wcale nie krótkiej notki o osiągnięciach Marcelego wszystko trafił szlag za pomocą jednego małego przycisku "Odśwież".

Nie poddaję się jednak takim zmorom, i być może właśnie przez takową oko mi "tyka" ale napiszę jeszcze raz co napisane już było a nie ujrzało publikacji. Już nie powrócę do pierwotnego tekstu, aż takiej głowy to nie mam, zważając na to jak pamięć szwankuje na temat kopiowania "w razie czegoś".

 

 

Osiągnięcia Marcelego. ( gdyby istniały nie tylko w edytorze, ale i po opublikowaniu opcje pogrubienia i kursywy to pewnie właśnie tym bym wyróżniła ten tekst)

 

 

Ponieważ od dawna nie pisałam nic o wyczynach rumcajsa rozbójnika to czas już na to ( od Wigilii bodajże niczym żeśmy się nie chwalili - nie do pomyślenia! Więc lista będzie długa....)

 

* Marceli to zawodowiec, sam wstaje przytrzymując się mebli, nas a nawet szafy, kiedy wyciągamy do niego dłonie potrafi wyciągnąć swoje i szybciutko się podnosi by stać, stać, stać. Chętnie również człapać trzymany za rączki, jednak Izzi ( z góry dziękuję za tę informację) upomniała mnie, że chodzenie za rączki też nie jest  "zdrowe" więc pozwalamy Marcelemu samemu raczkować i przemieszczać sie w przestrzeniach międzymeblowych samemu. Obawa o sińce i potłuczenia jest tym mniejsza, że Marcelek nauczył się siadać ze stojaka, kiedy decyduje się na zmianę swojego położenia w pokoju, trzyma się rączkami np ławy i kuca aż nie poczuje, że jest bliziutko ziemi i siada. Bardzo to ułatwia życie i zmniejsza troski o jego los ;P Unikamy nieszczęsnych upadków dzięki tejże zdolności.

  * Skoro już nauczył się sam decydować co gdzie i kiedy, również podejmuje te "złe" decyzje jakim jest np sięganie do kabla. Niestety, charakterny to on jest, ale kujemy póki gorący. Jeszcze nie wiem, która metoda jest tak naprwadę idealna, wiem że w jedną już zabrnęliśmy no a wygląda to nie mniej nie więcej jak tak: Maniuś znudzony, już dawno po drzemce, pędzi prędziutko do kabla od tv, patrzy czy widzimy, ok widzą, no to dawaj za kabel i ciągnie ile wlezie. Nie wolno, bo to ziazi - patrzy zdziwionym wzrokiem. Odsuwa rączkę, ale znów za chwilkę tym razem delikatnie za kabel... Nie wolno bo to ziazi. Zaczyna się robić minka w podkówkę, i bije po kablu. Nie wolno Marceli - no i trzeba go zabrać odsunąć od wymarzonej zabawki pod prądem. Jest ryk, jest ryk i płacz, miotanie się jeśli odkładanie pojawia się po raz któryś z rzędu. Jednak za każdym razem, staramy się po chwili płaczu zająć go czymś innym i na szczęście to się udaje. Nie jest tak, że w ogóle do tego kabla nie podchodzi, dla niego to upragniona zabawka niestety, ale z czasem płącze przy odstawianiu go od niej coraz mniej...   

* Wreszcie poprawił się apetyt, szama wszystko co nie jest ze słoiczka :P no oprócz deserków typu gruszka z jabłkiem. Ale jogurty chętnie, bułeczkę z masełkiem oj tak, zupkę maminą to aż się ślini. Nawet mogę powiedzieć, że mu się przytyło - pulpet się robi. Może to też wina tego, że załawia się raz na dwa dni a nie trzy razy na dzień jak dawniej. MM jednak czyni swoje. Oczywiście przy kolejnych ząbkach pchających się na wierzch nie odmawia sobie nocnego mleczka również. A moja już nadwyrężona ręka tylko czuje coraz  słodszy ciężar Marcelkowy.  

* Nauczył się nie tylko niszczyć klockowe konstrukcje misternie układane przez mamę czy tatę, ale nauczył się sam układać klocki. Co prawda jest na etapie zbijania do kupy dwóch klocków jakie ma w rączkach, ale i tak jestem pod wrażeniem tej umiejętności.  Bardzo lubi wszędobylskie klocki, niby są od trzech lat a u nas sprawdzają się jak żadna zabawka oprócz wspomnianego wyżej kabla i książeczek.  

  * Halo, halo! Może znacie jakąś taniutką ofertę w telefonii, bo Marceli wciąż dzwoni i dzwoni... nie ważne czym byleby dzwonić, a śmiechu przy tym co nie miara. Mówię "Halo, jest Marcelek?" a Marcelek wyciąga do uszka co ma pod ręką i się śmieje. Jeszcze nie mówi halo, ale sam śmiech - rewelacja. Może kiedyś uda mi się to wreszcie uchwycić... No i muszę zainwestować w jakąś mądrą komórkę czy też stacjonarny żeby dawał po garach :D  

 

*Kąpiele to nadal sama radość, razem z Tatą próbują złapać lejącą się z kranu wodę - to bardzo ciężkie zadanie ;) co prawda potem trudno się rozstać z wanną i za każdym razem znoszą mi do pokoju a to szampon a to gel ;) nawet już polubił gruszkę do noska. Coraz mniej utrapień a coraz więcej życia...  

 

* Buzi buzi uczę go dawać w polika, czasem mu się uda, jednak bardziej mu wciąż wychodzi, Baram baram - puc. :P a jak już kilka razy dał buzi to byłam taka obśliniona, że jaciebie.  

 

* A cześć to daje zwodowo, najczęściej podaje jednak lewą rączkę. W ogóle lewa dłoń jest sprytniejsza i silniejsza, nią chętniej po coś sięga. Z tego co mnie uczyli na studiach, lateralizacja ostatecznie do 12r.ż. może trwać i wtedy ostatecznie można powiedzieć o ręczności. Myślę jednak, że Marceli po Tatusiu może być mańkutem.   

 

* Tak lubi grać na jambie, że sam do niej leci, wstaje opierając się o regał i bum bum bum gra lepiej od mamy - muzykalny chłopiec. W ogóle ma manię grania na wszystkim, o wszystko. Na mamazone doedukowałam się, że to taki miesiąc gdzie dźwięki odgrywają istotną rolę. Grzechota więc wszystkim co ma pod ręką najchętniej butelką z mlekiem odwróconą do góry dnem ( wiecie co mam na myśli).  

 

* Oczku, uszko, nosek -  wskazuje, ale sam, jeszcze nie na zawołanie :P

  *Godzinami mógby się gapić na ptaki za oknem, mamy ten plus że mieszkamy nad rzeką - jest ich trochę ;)   * A jakże to przedrzeźnia, to głowa mała, cokolwiek tata czy mama zrobia to on musi to samo. Pokazali język?To on też. Burczą jak motorówka - on również. Dziadek zakasłał - to Maniuś przez następne pięć minut kaszle. A w razie potrzeby wymieni się dialogiem - hy -hy - hy - hy... a to to może godzinami nasladować proste odgłosy. A mama i tata to słowa już nie trudne do wypowiedzenia, nawet zaczynają nabierać sensu, bo gdy ktoś powie wyżej wymienione, to od razu patrzy w stronę gdzie jest właśnie mama czy tata.  

 

* Drzemki - teraz to już tylko jedna drzemka w ciagu dnia i sen na noc od 19tej.  Jestem czasem zmęczona, zawsze ta jedna drzemka to była chwila dla siebie, a teraz nie dość, że jak nie śpi to na chwilę nie da się go zostawić samego to jeszcze nie śpi popołudniu...  

 

* Mały człowiek, coraz bardziej rośnie w potęgę, coraz więcej rozumkuje. Coraz więcej chce i wymaga. A kiedyś myślałam, że dużo trzeba przy nim robić. Teraz oprócz tego, że nie chce mi się obiadów gotować ( po świętach człowiek mocno się rozleniwił) to jeszcze nie ma jak, bo Marceli siedzieć już nie będzie w krzesełku, a w kuchni nie ma warunków na raczkowanie.    Zmienia się tak prędko... i żałuję... ten czas nigdy nie wróci...  

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aga77

Pięknie piszesz. Mały będzie miał zajefajną pamiątkę! yes

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena

Aga przeczytałaś wszystko :P? Półtorej godziny zajęło mi pisanie ;)

Ale edytor to mnie tak denerwuje, że szok :/

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
akjam

j.w SUPER napisane :) samych radosnych dni wam zycze...ahhh szczesciary z nas mamusiek :))

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
3xmama

Czasam, żal że to tak szybko mija, ale z drugiej strony miło tak patrzeć jak maluchy rosną i zdobywają nowe umiejętności.

I radość człowieka rospiera, że to on przyczynił się do powstania tego cudu, tego małego człowieczka, którego kocha się nad życie.