Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

Wczoraj próbując zasnąć ( Farben czyta jakąś gorszą książkę i ciągnie wczas do wyra, bo umęczony czytaniem, przez co ja nie mam co ze sobą zrobić) myślałam. W zasadzie to standard z tym zasypianiem... jest kiepsko nie ważne która by to była godzina... i standard z tym myśleniem, bo jak się nie ma co robić a życie płynie i różne zakola zatacza to jakoś tak jest... Odbiegłam od tematu bloga, a obiecałam sobie wczoraj, że zanotuję to co w myślach się przywołało -wspomnienia. Jeszcze nie wiem czy wpis będzie smutnawy czy radosny.. na pewno magiczny ( dla mnie).

 

Wspomniając czas beztroskiego *  dzieciństwa. Obrazy na płótnie. Kolejno:

Czerwone nocne niebo - babcia powiedziała, że tak samo czerwone było niebo podczas wojny, tylko jeszcze tak gwizdało. Bałam się spać. Bałam się, że wybuchła wojna.

W zimie często za sprawą pogody były awarie wody -  w garach na piecu kaflowym w kuchni rozmrażali śnieg, żeby można sie było umyć. 

Jednej wigilii nie było prądu, odbyliśmy wieczerzę przy świecach i rozpalonym do czerwoności kaflaku. Wyglądając za okno widziałam tylko zaspy.

Z zimowych opowieści jeszcze te o kąpielach w bali w kuchni przy kaflaku, bo w łazience nie było ogrzewania. Mam wrażenie, że tamte zimy były bardziej srogie i dłuższe w trwaniu... zaspy potrafiły urosnąć do samej bramki ( koło 170cm). 

Obcięłam kocicy wąsy, bo mówili że nie będzie umiała chodzić, chciałam spradzić, okazało się, że umie.

Dziadek nie umiał gotować nic oprócz krupniku, nienawidziłam krupniku, zrobił tylko dla mnie frytki. 

Nie lubiłam pierogów z truskawkami, jedyne co lubiłam w dziecińśtwie to była pomidorówka.

Dziadek zawsze jadał placki ziemniaczene z cukrem tak samo jak surówkę z kiszonej kapusty, też z ..cukrem?

Na ogrodzie nie było miejsca gdzie by nie rosły kwiaty, krzewy, róże i inne. Zawsze przez to było mi żal psa, bo nie spuszczali go z łańcucha, co by ich "nie podlał".

Chodziłam z bańką po mleko, raz u jednej pani gwizdnęłam tak na lodzie z tym mlekiem, że szkoda mówić... było mi wstyd się tam pokazywać.

Chodziłam zawsze na przełaj.

Ze śmietany robiliśmy masło, ale nie mieliśmy do tego specjalnego sprzętu, więc ubijaliśmy je w słoiku. Nienawidziłam tego, ale smaku świeżego robionego masła trudno zapomnieć. Na świeżym chlebie, ze szczyptą soli. Nie ma większego rarytasu.

Pomidorami pachną mi wakacje. Bo całe wakacje je jedliśmy.

Oprócz pomidorów wakacje pachną pracą w ogrodzie, wiecznym zbieraniem owoców, agrestu, porzeczek, śliwek i ciągłą pracą przy przetworach, do tej pory czuję jak dom pachniał owocową parą. ( nienawidziłam tego)

Za domem zjeżdżaliśmy na sankach, workach z sianem - Boże jaka to była frajda. A ja miałam najlepsze sanki. Najszybsze, najlżeszje. Byłam dumna kiedy każdy chciał na nich jeździć.

Co sobotę piekłam z Mamą ciasto ( tego też nienawidziłam) ciężka praca przy ucieraniu, i przy trzepaniu piany z białek. Mikser dostała dopiero w prezecie, kiedyś kiedyś, dużo później.. Stary ruski piecyk... zapach ciasta.

Choinka stała zawsze na stole w naszym pokoju. Była piękna. Nasza.

Kiedy były mocno zimne noce, pod kołdrę wkładali nagrzane cegły z pieca owinięte w ręczniki. Trudno to zapomnieć.

Ale mikołaj to był taki dzień w roku na który chyba resztę miesięcy odkładali ( teraz to rozumiem), pamiętam jak kupili mi wózek dla lalek, lalkę barbie, piłkę do gry w kosza ( gdy byłam większa). 

Słodycze na każdy dzień miałam wydzielone, nie dostawałam więcej jak cztery kostki czekolady.

Mieliśmy kury i króliki. A ja miałam huśtawkę na wielkiej jabłoni ( szara reneta) której teraz już nie ma.

Jedliście kiedyś dzikie maliny? Co wakacje chodziłyśmy z mamą zbierać by robić oczywiście potem sok. Były takie maleńkie - ale smak nie do powtórzenia. A jerzyny...

Babka chodziła na grzyby maniakalnie.. do teraz pamiętam gdzie rosły pieczarki a gdzie znalazłabym kanie. Teraz nie ma pieczarek ( bo lubią dobry nawóz) ale kanię bym znalazła ;)

Jak w końcu nauczyłam się jeździć na rowerze komunijnym, to Mama zawsze ze mną chodziła do figurki i tam jeździłam ile sił po polnej drodze, tak by robić dym z podniesionego pyłu. Ona paliła. Zawsze pokazywała kiedy było widać góry.

Chodziłam na majówki co się tyczy figurki, pewnego roku uzbierało się tyle ludzi a mój kolega z klasy przynosił organy na baterie i grał ( teraz montuje i czyści prawdziwe organy).

Dwa domy poniżej stoi tartak, odgłosu z tarataku nigdy się nie zapomni, choć już od wielu lat nic tam nie robią.

W wakacje nie było nic do roboty, zresztą można powiedzieć, że resztę roku też nie. Chodziłyśmy nad staw, przesiadywałyśmy na przystankach i łaziłyśmy na grandy. Potem chłopaki zaczęli organizować mecze - było super.

Potrąciło by mnie auto przy przechodzeniu szosy, facet tak się wściekł, nie pamiętam jak długo byli na mnie wściekli i jak długo potem ja bałam się białego dużego fiata. Poszedł wtedy za mną do domu i nawrzeszczał do dziadków ( okazało się, że był na warunkowym i gdyby coś mi się stało to..)

Jak raz poszłam na kolegi ( tego od organów) na pół godziny

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mroweczka78

A mnie się zawsze czerwone niebo cudnie kojarzyło, babcia mi mówiła, że Mikołaj przez cały rok piecze ciasteczka, żeby je dziecom w zimie przynieść. Musi napalić w piecu i stąd taka łuna na niebie, a aniołki chodzą po lesie i chrust zbierają :) Nie ma jak zjeżdżanie na worku, a dzikie maliny pyyycha. Się rozmarzyłam.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aneta31

Miałaś piękne dzieciństwo,dziadków-ja niestety przez mgłę pamiętam babcię i je dom,mieszkała w starej kamiennicy,pamiętam,że miała długie czarne włosy i jak tam byłam zawsze ją czesałam.Nie pamiętam jedzenia babci....:(pamiętam,że spałam z nią na takim czerwonym tapczanie-dużym,dziadek spał po drugiej stronie.Też mieli piec kaflowy,był w kuchni.Pamiętam,że babcia nie miała ubikacji w domu i trzba było wychodzić na dwór do takiego wychodka-koszmar jakiś,śmierdziąło i zmino byłoindecision.Nie pamiętam zbyt wiele,druga babcia-to nie babcia od zawsze jej nie lubiłam i tak do dzisiaj zostało.

Fajne masz wspomnienia-zazdroszczę.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena

Dopiero dziś sprawdzam ten wpis - jest urwany na etapie 3/4 tekstu!

Ale się wkurzyłam :/ 

Adminie bój się, będę żale pisać do Ciebie :(

Migrenko zawsze chciałam obciąć psu wąsy ale za bardzo go kochałam... Ale rozwiałas tajemnice mojego życia, można obcinac wąsy ;p
Co do masła też robiłam babcia w słoiku pychotka ;)
Mi mama zawsze pikła różne pyszności :) kochałam to, kocham gotować dzięki niej :)

Fajnie :) buziaaczki ;*