Blog: milionbzdur
« Powrót do listy wpisówZabieram się za napisanie Wam tego od dawien dawna, nie raz zaczynałam ale zawsze coś mi przerywało
Termin miałam na 13 sierpnia (wtorek) i zaczęłam już wielki odliczanie. W środę byłam na ostatniej wizycie i doktor powiedziała, że jeszcze troszkę, rozwarcie jest na 2 cm, szyjka ładnie skrócona. Cały tydzień miałam skurcze przepowiadające. W piątek wieczorem miałam co 15-12 minut. W sobotę rano zaczął odchodzić mi czop. Mój małżonek w sobotę miał integrację z pracy J Zastanawiał się czy iść, czy nie iść, bo co będzie jak się rozkręci. Mówię mu, żeby szedł spokojnie jak coś to będę dzwonić. Nie martwiłam się zbytnio, bo przecież skurcze miałam cały tydzień. Zadzwoniłam jeszcze do swojej położnej, powiedziałam jak sytuacja wygląda i usłyszałam, że mam się niczym nie martwić, że to tylko przepowiadające i jeszcze trochę się pewnie potoczę. Zatem Daniel pojechał na imprezkę z poleceniem „dużo nie pij” Ja za to umówiłam się z koleżanką, która o 18 stanęła w moich drzwiach. Siedziałyśmy, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, a moje skurcze stawały się coraz częstsze i nieco przybrały na sile. Przesiadłam się zatem na piłkę i zaczęłam liczyć co ile pojawiają się skurcze. Co 10, 9, 8, 7 minut… Madzia zaczęła panikować, że zaraz będzie odbierać poród
Zadzwoniłam więc do Daniela „zaczyna się!”, a potem do Dziadka „przyjeżdżaj i wieź mnie do szpitala”. W międzyczasie poleciałam jeszcze biegiem pod prysznic i siedząc na piłce z torbą w ręku czekałam na Dziadka. Długo czekać nie musiałam, bo przejęty zjawił się w kilka minut. Mój Dziadulek, który na co dzień prowadzi jak kierowca rajdowy w drodze do szpitala przeszedł samego siebie... Na każdej dziurze myślałam, że już zaraz urodzę. Nie mówiąc już co się działo na skurczach. W końcu dojechaliśmy pod szpital, a tam czekał już na nas mój zdyszany małżonek (w końcu biegł przez pół miasta, żeby zdążyć). Na SORze od razu wysłali mnie na 4 piętro czyli na ginekologie. Na IP nie musieliśmy długo czekać, przed nami była tylko jedna kobieta w gabinecie, która szła na patologie. No ale była już 23.30. W końcu weszliśmy z Danielem, położna zrobiła wywiad, wypisała papiery, sprawdziła tętno Maluszka, kazała mi się przebrać w to szpitalne wdzianko, Danielowi w zielony fartuszek i go na porodówkę. Swoją drogą dziwnie się czułam, bo w poczekalni dalej czekał mąż tej babki przede mną a ta moja kiecka to z przodu wiązana, a że mój ogromny brzuch nie pozwolił zawiązać jej do końca zasłaniałam się jak mogłam :D W końcu na porodówce wkurwiona, że ją obudziliśmy ruda wredna położna położyła mnie na samolot, podłączyła ktg i kazała czekać na lekarza. W końcu przyszła moja „ulubiona” pani doktor i zaczęła mnie badać. Stwierdziła, że rozwarcie nadal na 2 cm, na ktg zero czynności skurczowej i kładzie mnie na sale przedporodową. Ruda położna co chwilę zadawała durne pytania „miała pani skurcz? Tak?! No to dziwne, bo nic nie pokazuje!”. Tak czy siak wylądowałam na sali przedporodowej, Daniela wysłałam do domu, żeby nie siedział bez sensu na fotelu, przecież nie wiadomo ile to może trwać. Całą noc nie spałam, bo skurcze męczyły mnie już co 5 minut i co chwilę wstawałam siusiu. O 6 rano obudziła mnie ta sama położna i zaprasza na badanie. Podłączyła ktg, bada mnie i z wielkim triumfem na gębie „mówiłam, że tu się nic nie dzieje?!”. Stwierdziła, że niedługo przyjdzie do mnie lekarz i zadecyduje co zrobić ale pewnie położy mnie na patologii. Więc wściekła podreptałam na swoją salę i się jeszcze położyłam. O 8:30 przyszła jakże „ulubiona” pani doktor i mówi, że tu brak postępu porodu i kładzie mnie na oddział ale dla pewności jeszcze mnie zbada. No to ja na samolot, a ta, że są 4 cm rozwarcia i zostaję na porodówce. To ja sobie myślę „a nie mówiłam, że rodzę?!”. Moje szczęście, że o 7 była zmiana dyżuru i przyszła przesympatyczna, młoda położna, która potem bardzo mi pomogła. Zabrała mnie do łazienki na lewatywę. Ja przerażenie w oczach, więc się pyta co się dzieje. To jej mówię, że boję się lewatywy. Ta w śmiech i mówi, że to jest z tego wszystkiego najprzyjemniejsze. Co się potem okazało – miała rację J Pytałam się jeszcze czy będę mogła coś zjeść, bo ostatnie co jadłam to o 13 obiad w sobotę i powiedziała, że zależy co pokaże ktg. Zrobiła mi co miała zrobić, a ja zostałam, poszłam pod prysznic. Ale woda nic nie dawała, skurcze były coraz silniejsze. Kiedy wyszłam znowu podpięto mi ktg i o! coś już zaczęło drgać. Pozwolili mi iść na moją salę, żeby nie leżeć jak debil na samolocie bóg wie ile godzin. Od razu zadzwoniłam do D. „rodzę! Zbieraj się!”. Położyłam się na łóżku ale skurcze co 4 minuty były coraz mocniejsze, więc stałam oparta o szafkę i co chwilę stękałam. Koło 11 przyjechał mój mąż i zastąpił mi szafkę Miałam takie ambitne plany po szkole rodzenia, że będę spacerować, testować pozycje wertykalne, masaż… I nawet mi to do głowy nie przyszło. Robiłam to co, podpowiadało mi ciało czyli sztywniałam i stękałam coraz głośniej. Przed 12 położna już poprosiła mnie na salę porodową. Ktg rysowało coraz większe górki, a ja miałam rozwarcie na 6 cm. Leżałam tak podpięta pod ktg, a Daniel siedział obok i trzymał mnie za rękę. Myślałam, że powoli odlecę, a najgorsze miało dopiero nadejść. 12.15 na salę łaskawie zajrzała równie „ulubiona” druga pani doktor „R.” i po sugestii położnej kazała podłączyć oxytocynę. Wtedy to zaczęła się jazda! Dosłownie po kilku minutach zaczęły się mega skurcze co minutę. Jeden się kończył i od razu drugi zaczynał. Zaczęłam zwijać się z bólu i drzeć w niebogłosy. Aż dziwię się, że ta moja położna nie przywaliła mi jakimś basenem w łeb, żebym się zamknęła. Tym bardziej, że w drugim boksie dziewczyna darła się prawie tak samo jak ja więc miała stereo. Nie, ona ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy przychodziła do mnie co chwilę, pytała jak się czuję i uspokajała. Badała mnie co kilka minut i chwilę przed 13 rozwarcie było na 6-7 cm. Musiała badać mnie na skurczach, bo miałam miękką szyjkę i nie mogła ocenić rozwarcia. Myślałam, że zejdę z bólu. Kiedy widziałam, że idzie do mnie z rękawiczką zaczynałam ją błagać (nie wiem o co, bo mówiłam tylko „błagam, błagam!” ). Przy mnie cały czas dzielnie był Daniel, trzymał za rękę, dodawał sił, podawał wodę. Bez niego nie dałabym rady. Na kolejnym skurczu zaczęłam mamrotać, że „nie dam już rady, ja już nie chcę…”, a położna „to jak nie chcesz to jak urodzisz to ja zabieram Maluszka”. „O nie! Jego nie oddam!” Zebrałam się w sobie i przez chwilę było lepiej, aż do kolejnego skurczu… Na nic zdały się nauki oddychania, ja prawie całkowicie przestałam oddychać, zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam się cała trząść. Na ratunek przybyła położna i podała mi tlen i Daniel, który powtarzał mi cały czas „Asia, Kochanie oddychaj”. Po tym tlenie trochę się uspokoiłam. Było gdzieś kilka minut po 13, a poje rozwarcie nadal tylko 7-8 cm. Myślę sobie „już godzinę jestem pod oxy a tu się nic nie dzieje prawie oprócz tego, że zaraz się z bólu przekręcę…” i znowu się podłamałam. Położna chyba widziała co się dzieje i przyspieszyła oxy. Daniel powtarzał mi cały czas „dasz radę, już niedługo” aż nie wytrzymałam i zapytałam czy chce się zamienić. Niestety nie chciał A ja zaczęłam gryźć poduszkę, jego rękę i co tylko miałam po ręką. Za rękę ściskałam go tak mocno, że prawie mu ją połamałam. Mamrotałam do położnej, że nie chcę żeby mnie nacinała chociaż wiedziałam, że jeśli będzie konieczność to to zrobi. Mniej więcej o 13:30 poczułam, że ciśnie mnie. coś na dole, usłyszałam „plum”, poczułam ciepło i mokro i powiedziałam, że „chyba się zsikałam” i zaczęłam przepraszać. Na to pani Emilia (bo tak miała na imię położna), że nic się nie stało i to się przy porodzie zdarza. Co się potem okazało - to wody mi odeszły. Powiedziała, że gdyby zaczęło mnie cisnąć jak na stolec to mam krzyczeć. I tak o 14 zaczęłam krzyczeć „ciśnie! Ciśnie!” Wiedziałam, że nie mogę jeszcze przeć, bo nie wiem czy jest pełne rozwarcie ale mimowolnie troszkę parłam. Przyleciała położna, mówi rodzimy! Daniel patrzy na mnie i mówi „Asia dasz radę, On za chwilę będzie z nami”. I wtedy dostałam takiego powera… Pani Emilia mówi „nabierz dużo powietrza i przyj”. Mój mąż nauczony w szkole rodzenia jedną ręką przyciskał mi głowę do klatki, a drugą trzymał mnie za rękę. Mama powtarzała mi, żebym przy parciu otwierała oczy to nie popękają mi żyłki. A żeby to tak łatwo było, nawet o tym nie pomyślałam. Z pomocą przyszedł więc D. i powtarzał „Asia otwórz oczy.” Więc otwierałam. Nabrałam powietrza i cisnę! O jaka ulga! Zero bólu. Prę raz, prę drugi raz. Położna mówi „widzę główkę!”. Nabieram oddech i prę znowu. Położna mówi do instrumentariuszki, żeby szykowała narzędzia do nacięcia krocza… A tu hop! O 14:20 mój Synuś wyskoczył! Szybko położyła mi go na brzuszku, Mały zaczął płakać. Nigdy tego nie zapomnę. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Popłakałam się ze szczęścia, Daniel też się wzruszył. Chociaż w pierwszej chwili byłam w lekkim szoku. Po pierwsze dlatego, że to już, tak szybko. Po drugie dlatego, że chyba tak naprawdę dopiero wtedy dotarło do mnie, że mam dziecko. To prawda, że kiedy już położą Dzidziusia na brzuchu to cały ból mija. A jaki On był cudowny, najpiękniejszy na świecie. Taki malusieńki, mój Okruszek Pomyślałam, że jest dla mnie najważniejszy na świecie, nigdy nikomu nie pozwolę Go skrzywdzić. Nawet teraz jak o tym myślę, to łezka mi się w oku kręci...
W końcu Daniel przeciął pępowinę i poszedł z Synkiem do kącika noworodka na ważenie i mierzenie. A ja zabrałam się za rodzenie łożyska. Myślałam, że to trochę trwa, a to tylko jedno parcie i wyskoczyło. I wtedy dopiero zaczęło się najgorsze – szycie. Położna nie zdążyła mnie naciąć i bardzo mocno popękałam. A że byłam szyta na żywca skakałam pupą jak tylko się dało. Patrzyłam tylko cały czas na moje Maleństwo na rękach Daniela, który już siedział przy mnie. Moje Słońce dostało 10 pkt, miało 2800 g i 52 cm. Kiedy wreszcie mnie „załatali” przewieźli mnie na moją salę przedporodową, która była też poporodową. Czekał tam na mnie już Daniel z Maluszkiem. Wtedy w końcu mogłam go porządnie przytulić. Tak cudownie pachniał! Miał taki cudowny Maleńki nosek, słodkimi usteczkami robił dziubek I patrzył na mnie tymi pięknymi, czarnymi jak żuczki oczętami Najważniejsze już było tylko to, że miałam Go przy sobie!
Podsumowując. Mój poród nie był super lekki ale nie należał też do ciężkich, mimo że tutaj mogło to tak wyglądać. Nie mam traumatycznych wspomnień, trochę bólu i po sprawie. Warto było! Dla Niego zniosłabym kilka takich porodów. To była najpiękniejsza chwila mojego życia!
Emil Daniel urodzony 11.08.2013 roku o godzinie 14:20 z wagą 2800g i 52 cm, 10 pkt w skali Apgar
Rozpisałam się niemiłosiernie, mam nadzieję, że chociaż jedna z Was dotrwała do końca. Dziękuję, że poświęciłyście swój czas, żeby chociaż tu zajrzeć.
Wczoraj mój Emiś skończył 2 miesiące, jest grzeczny rośnie zdrowo, a to najważniejsze. Nie myślałam, że taki Mały Człowiek może dać tyle szczęścia i miłości
Niedługo postaram się napisać co było potem, czyli nasze pierwsze wspólne dni.
Buziaki Ciotki ode mnie i Emilka
Komentarze
2013-10-12 17:43
oj kochana dzielna byłas:)) Ja rodziłam 5,5 godziny z czego 3 spałam i taaaak mi sie to wlokło a ty tyle godzin...dzielna mamuśka
2013-10-12 17:51
Pamiętam Cię jak jeszcze malutki siedział w brzuszku,chociaz nie miałysmy nigdy zadnej stycznosci pisemnej to bardzo ciekawa byłam co u Ciebie i małego po porodzie:):) widze namęczyłas sie równo,teraz czeka to mnie i mam nadzieję że pójdzie jak z płatka chociaz wiem ze sie oszukuję:D ale po Twoim opisie sie poryczałam,zdrówka dla Was dużo:)
2013-10-12 17:51
Super dzielna kobieta i maluszek! Przystojniaczek ;D Moj porod tez wspominam dobrze podobnie jak ty przyjechalam do szpitala o 23 a nastepnego dnia o 11:30 urodzilam :) ale warto bylo sie pomeczyc!
2013-10-12 20:18
2013-10-12 20:58
Ojejj mama prawie identyczne wspomnienei - wielki paralizujący ból, potem pyk-przypływ sił i parcie, duszenie się, ten cały amok i wreszcie szok, że to już po.. :) najpiękniejsza chwila na swiecie i już bóle odeszły dalekooo, gdy tylko ściska się własne dziecko :)
Ślicznie to opisałaś :)
2013-10-12 21:05
Pamiętam jak na moim blogu pod opisem porodu napisałaś, że masz nadzieję że będziesz mieć równie piękne wspomnienia. Cieszę się, że tak się stało :) MAm wrażenie że faktycznie bardzo podobnie to pamiętamy, a nawet chłopaki podobni się urodzili - mój 2770 i 50 cm :) Gratuluję i życzę zdrówka! :)
2013-10-12 21:56
Aż mi mój poród się przypomniał :) to prawda narodziny własnego dziecka sa najpiekniejszą chwilą w życiu jak się już ma cały swój skarb na ` wierzchu ` ;) poród w sumie to nic co w dalszych etapach wychowania nas czeka ;D
Zdrówka dla Ciebie i Emila cudowny jest !
2013-11-24 16:58
trafilam tu przypadkiem.. jesuu poryczalam sie :) jakie to piekne co napisalas, przeczytalam jednym tchem, ledwo co widze co pisze bo lzy mi rozmazuja obraz, chcialabym zeby nasz dzien juz nastal :) gratuluje slicznego bobasa!
2013-11-27 21:30
Popłakałam sie. Piekny opis! Śliczny Maluszek dzielnych rodzicow!
Kategorie pytań
-
Antykoncepcja
-
Bezpłodność
-
Choroby i zdrowie
-
Ciuszki dla bobasa
-
Dieta karmiącej mamy
-
Dieta niemowlęcia
-
Dieta przyszłej mamy
-
Edukacja i wychowanie
-
Ginekologia
-
Gry i zabawy
-
Higiena i pielęgnacja
-
Laktacja i karmienie
-
Moda i Uroda
-
Nianie, opiekunki
-
Niemowlęta
-
Noworodki
-
Objawy ciąży
-
Poronienie
-
Poród i Połóg
-
Pozostałe
-
Prawo
-
Prawo i ciąża
-
Przebieg ciąży
-
Rozwój dziecka
-
Sport i Ćwiczenia
-
Sport i ćwiczenia dla mamy
-
Sprzedam
-
Szpitale, lekarze, położne
-
Uwagi i opinie
-
Zabawki i akcesoria
-
Zakupy
-
Zdrowie w ciąży
Pytania o ciąże
- 1 tydzień ciąży
- 2 tydzień ciąży
- 3 tydzień ciąży
- 4 tydzień ciąży
- 5 tydzień ciąży
- 6 tydzień ciąży
- 7 tydzień ciąży
- 8 tydzień ciąży
- 9 tydzień ciąży
- 10 tydzień ciąży
- 11 tydzień ciąży
- 12 tydzień ciąży
- 13 tydzień ciąży
- 14 tydzień ciąży
- 15 tydzień ciąży
- 16 tydzień ciąży
- 17 tydzień ciąży
- 18 tydzień ciąży
- 19 tydzień ciąży
- 20 tydzień ciąży
- 21 tydzień ciąży
- 22 tydzień ciąży
- 23 tydzień ciąży
- 24 tydzień ciąży
- 25 tydzień ciąży
- 26 tydzień ciąży
- 27 tydzień ciąży
- 28 tydzień ciąży
- 29 tydzień ciąży
- 30 tydzień ciąży
- 31 tydzień ciąży
- 32 tydzień ciąży
- 33 tydzień ciąży
- 34 tydzień ciąży
- 35 tydzień ciąży
- 36 tydzień ciąży
- 37 tydzień ciąży
- 38 tydzień ciąży
- 39 tydzień ciąży
- 40 tydzień ciąży