Sposobów jakichś domowych to nie ma. Jeśli mogłabyś wrzuć fotkę na galerię bo chciałabym wiedzieć jak wygląda. Moja mała tez miała tzn ma naczyniaka juz połowa zniknęła ma prawie 7 mc. Ogólnie mówi się że do dwóch lat niby ma się wchłonąć ale jeśli nie jest to usuwane laserem.

mój synek też ma podobno do 2 rż. ma się wchłonąć , teraz ma 13 miesięcy i już go prawie nie ma .

moja mala ma na udku, ostatnio jak bylismy u pediatry to powiedziala,ze jest jakis nowy sposob na usuniecie,tzn. wstrzykuja cos i sie wchlania, ale kazala poczekac do roku i jak sie nie bedzie wchlaniac to sie wtedy zastanowic.

okazało się , że odkryto nową metodę leczenia takich naczyniaków, w Polsce jest dopiero wprowadzana a przetestowano ją w Hiszpanii i tam pierwsze wyniki są spektakularne , prawie 100%.Odkryto iż lek stosowany do tej pory dla dorosłych na nadciśnienie powoduje zanikanie niektórych rodzajów naczyniaków!!! dziecko musi przejść pierw badania serduszka i kilka usg itp i jeśli wszystko jest ok to ruszamy z terapią . Lekarze przygotowują dawkę lekarstwa indywidualnie dopasowaną dla każdego dziecka w formie płatków i przez 3 miesiące trzeba je dziecku podawać a potem naczyniak powinien zniknąć zupełnie!!!! Na taką wiadomość czekaliśmy. metoda ta jest bezinwazyjna, bez skutków ubocznych i naczyniak znika po zaledwie 3 miesiącach , marzenie wszystkich rodziców :)))

Mój synek też ma naczyniaka na główce. Wygląda jak malina, takie czerwone grona. Najpierw mnie to strasznie martwiło, naczytałam się wikipedii i innych i spać po nocach nie mogłam. Obecnie jesteśmy po konsultacjach z chirurgiem naczyniowym w klinice leczenia naczyniaków w Katowicach (polecam!) i absolutnie nic nie robimy!! Obserwujemy tylko, już zaczął się wybarwiać, tzn. ma dwa grona w kolorze normalnej skóry. I po bokach też znika. Operacyjnie trzeba czekać, aż dziecko ukończy 5 lat, wcześniej nikt się tego nie podejmuje. A poza tym, jesteśmy dobrej myśli, ma do 2 roku zniknąć:)
Przestrzegali nas, żeby nie stosować żadnych cudownych metod, żadnego piaskowania, laserów, bo to dla dziecka bardzo bolesne, a lekarze dają szansę na wchłonięcie. I trzeba uważać, żeby dziecko się nie uderzyło, bo podobno bardzo krwawi i trudno zatamować.