Do terminu równy miesiąc. Mam cicha nadzieje ze wydarzy się coś szybciej...Strasznie zmeczona juz jestem. Do tej pory terminu nigdy nie dotrwalam, wiec jest szansa :) Marzy mi się końcówka września, z drugiej strony to by oznaczało ze jeszcze chwila tylko.... Nie wiem czy jestem gotowa na ten armagedon:) Armagedon, bo nastwiam się naprawdę na najgorsze, sama nie wiem czemu. W głowie mam płacz jednego i drugiego w tej samej chwili, krzyki starszego, ze młodszy zajmuje mi czas, totalne zmęczenie itp itd. Trudno, najwyżej będę przygotowana na to choć trochę albo pozytywnie zaskoczona :D

Wczoraj miałam wizytę, synek waży w tej chwili nie całe 2400g-nie duzo, ale Szymon na tym etapie miał mniej więcej tyle samo a i tak urodził się ze średnią waga bo 3430g.

Rozwarcie na prawie 2cm, szyjka nieznacznie skrócona.

Martwi mnie trochę dojazd do szpitala. Szymona rodziłam 1godz 55 min, teraz lekarz twierdzi, ze może (choć nie musi) byc jeszcze szybciej. Sam dojazd to godzina czasu,plus jakieś 15min na podrzucenie synka teściowej.Jak mój gin to usłyszał, powiedział, zebym woziła w aucie cos do podwiązania pępowiny w razie czego - niezły zart ;) a tak serio jakby co mam jechac do najblizszego szpitala, czyli jakies 35min , po drodze do mojego.Nie usmiecha mi sie ta opcja, po opiniach znajomych nie wiem czy nie lepszym rozwiazaniem byłby ten porod w samochodzie ;p Coż, nie ma co planowac, samo sie zaplanuje jak przyjdzie czas ;)

Poza tym juz wszystko spakowane i przygotowane - czekamy ;)

Starszy brat :*

Jesli sa błedy to wybaczcie, ale pisałam to 4 razy ;/