Blog: omamusiu

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
omamusiu
omamusiu

2010-10-16 21:12

|

Komentarze: 4

Baby blues...


Baby blues...
Myślałam, że już mi się upiecze. Myślałam, że mnie to nie dopadnie. Myślałam, że wszystko można sobie racjonalnie wytłumaczyć, żeby łatwiej przez to przejść, szczególnie, że jestem typem dość silnym i pozytywnie patrzącym na życie. No i od porodu minęło już trochę czasu, więc wszystkie hormony powinny już się wyhuśtać.

A tu - od paru dni kołysze mnie baby blues...[więcej]

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
adae
O tak, doskonale to rozumiem, mam tak do dziś. I myślę że chyba tak już zostanie bo przecież to cała Ja.
...o kurczę boje się tego właśnie ;-(( mnie już teraz nie jest lekko, cigle sama w 4 ścianach...
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mola
Chyba każda początkująca mamuśka ma podobne przemyślenia i odczucia..
Niektóre bardziej, niektóre mniej. Trzeba czasu żeby wszystko w głowie się poukładało.
Ja również czasem czuje że to co robię nie jest traktowane poważnie, w końcu to tylko siedzenie w domu z dzieckiem, no nie? Co tam że przy okazji trzeba jeszcze masę innych rzeczy zrobić, nieraz z dzieckiem na rękach, nieraz prosta czynność która zajmuje 10 min robisz 2 h, bo w między czasie trzeba nakarmić maluszka, przebrać, pobawić się itd.
Osobom które dzieci nie mają, może się wydawać, że takie siedzenie w domu to niemalże wakacje..
W każdym razie.. Mi wiele przyjemności sprawia spędzanie czasu z Tosią. Siedzenie w domu i zajmowanie się nią traktuje jako kolejny etap w moim życiu, kolejna role w której chce się sprawdzić jak najlepiej. Jak na razie nie chce się z nią w żaden sposób rozstać, zostawić u kogoś pod opieką na kilka godzin, czy noc.. Nie.. nie potrzebuje odpoczynku od mojego dziecka.
Owszem, czasem przechodzą mi przez głowę myśli typu – już nigdy nie będę mogła wyjść beztrosko z domu, zagadać się w knajpie, wrócić nad ranem. Spontaniczne wyjazdu to też już przeszłość(chociaż kto wie:). Już zawsze w moich myślach będzie moje dziecko, za które jestem odpowiedzialna. Ale szybko dochodzę do wniosku, że to wszystko co było, w obecnej chwili jest nic nie warte. Teraz jest masa nowych zajęć, nowych rzeczy do zrobienia razem z dzieckiem, które dają mi o wiele więcej szczęścia. Szczęścia które jest bardziej trwałe, bardziej cenne.
Tak jak pisałam wcześniej, to jest nowy etap w życiu.. stare zwyczaje, zajęcia, przyzwyczajenia, zostały zastąpione przez całkiem nowe.
"I to dobija, że nikt twoich zajęć nie traktuje poważnie."
Mąż? Rodzina? Znajomi? Ty?

Miałam takie obawy, kiedy podejmowaliśmy decyzję o moim urlopie wychowawczym. Bałam się, że mój pobyt w domu będzie traktowany jak ucieczka od pracowych obowiązków, jak takie bezowocne siedzenie w pieluchach... Niestety mąż mnie trochę w takim przekonaniu utwierdził (ale jak się okazało później całkiem niechcący). On sam był wychowywany przez niepracującą matkę i chociaż wiedział wiele dobrych aspektów takiej sytuacji, to widział też wiele złych. Może też trochę obawiał się, że nie podoła jako jedyny żywiciel rodziny? Że ja w domu popadnę w zaniedbanie i obłęd? :)

Dzisiaj jestem spokojna, chociaż zdaję sobie sprawę, że to nie uchroni mnie przed takimi nastrojami jak Twoje dzisiejsze. Jestem spokojna, bo po wielu rozmowach z mężem, po paru lekturach, bo kilku relacjach innych matek, wiem, czego chcę i co będzie dla nas jako rodziny najlepsze. Na pewno tego nie zmienią komentarze otoczenia.

Czy rzeczywistość dla mnie okaże się inna?

Twój synek jeszcze jest maleńki, ale przecież niedługo (a może już) może Ci towarzyszyć w szybkim wyjściu na zakupy i godzinnym posiedzeniu w księgarni. Jak z czymś nie zdążysz, to przyjdzie mąż i weźmie swoją drugą zmianę...

Wiem, że nie oczekujesz rady :) Wiem, że sama sobie wszystko poukładasz. Piszę to wszystko, bo... chyba sama sobie też chcę poukładać. Przede mną wyprawa w nieznane. Czytając Twoje posty czuję jakbym zaglądała przez dziurkę od klucza na to co mnie niedługo czeka.