Oj dawno nie pisałam.

Praktycznie mało czasu na wszystko,a mówią,że małe dziecko ciągle śpi.Jasne.

23 sierpnia Wikuś skończyła 4 miesiące,zaczęła piąty,więc dałam Jej spróbować troszkę marchewki,nawet Jej smakowała,ale cała umazana od niej była.

Rozwija się w dynamicznym tępie.Przekręca się z plecków na boki i z powrotem,ale nadal nie lubi leżeć na brzuszku.Co troszkę zaczyna mnie martwić...

Chwyta swoje kolanka i prawie dosięga do stópek. Chwyta w rączki grzechotki jak Jej podam i bawi się nimi.Mam wtedy troszkę spokoju,ale tylko chwilkę,później znów jest wrzask,że nikt się Nią nie zajmuje.

Jednak nie ma takiej sielanki,jakby mogło się wydawać.Przez ostatnie kilka dni jest delikatnie mówiąc masakra.

Odejdę tylko na moment od Niej to zaraz jest krzyk,w ogóle zaczęła mniej wypijać mleka i wpada w histerię jak kogoś widzi nieznajomego.A nawet jak już kiedyś widziała tą osobę to i tak przeraźliwie zaczyna płakać.

Nie wiem czemu tak się dzieje.

No cóź nikt nie mówł,że będzie łatwo.

Tak myślę,że może zaczyna już powoli ząbkować,ale to chyba jednak jeszcze za wcześnie.

A ja zmieniłam sobie kolor włosów.Pierwszy raz w życiu zafarbowałam włosy trwałą farbą w domu.W sumie to mój mi farbował.Efekt?

Miał być średni złoty brąz wyszło coś brązowo-czerwonego,wpadające w rudy.Hahaha.Ale nawet mi się podoba,jakaś zmiana,coś innego.

Tak w ogóle to wróciłabym do pracy,przy Wiktorii jest mnóstwo roboty i trudno znaleść czas na robotę w domu,ale takie siedzenie w domu jest cholernie monotonne.

Może po macierzyńskim wrócę do pracy,jeżeli będziemy mieli z kim zostawić Wikuśkę.

Pozdrawiam mamusie!