Nie macie pojęcia jak się wkurzyłam aż mi się plakać chaiało...właśnie wróciłam z wizyty u położnej( a właściwie jakiejś obcej osoby bo moja położna jest na wakacjach). Po 1-wsze na wczoraj miałam termin z ostatniej miesiączki a ona mi mówi że to nieważne bo oni nie biorą tego pod uwagę! Po 2 mówię jej że czuję  że mam rozwarcie i chciałabym żeby mnie zbadała a ona mi mówi że NIE, że może mi tylko zbadać brzuch,tętno,ciśnienie itp pytam dlaczego a ona po prostu nie zbada czy mam to rozwarcie czy nie(bez logicznego wyjaśnienia)! Wtedy pyta jak się czuje itp mówię że mam takie okropne bóle podbrzusza i rwie mnie w kroczu że wczoraj miałam 3 konkretne skurcze co 15 min że aż podskoczyłam na łóżku że mam mdłości,zawroty głowy i bóle głowy  (niby normalne objawy na początku ale ja tego nigdy nie miałam a teraz mam) a ona mi mówi że to przejdzie po porodzie i tak mu być nic nie zbada ni nic i h**!!!

Patrzy w karte i mówi hmmm... termin na 11.07 to proszę przyjść za tydzień mówię ok to będę pożegnałam się i wyszłam co z babą będę gadać jak i tak mnie nie słucha.

Podchodzę do recepcji mówię że kazała mi się umówić na za tydzień ta gdzieś dzwoni i mówi mi że mam przyjśc 11.07 a ja szok.....jak mówię 11.07 jak na wtedy mam termin no ale ja dzwoniłam tu i tam i nie kazali przychodzić prędzej!!!No szlak mnie jasny trafił!! Jestem pewna na 100 % że mam rozwarcie ale po co badać kij im w oko tylko się wkurzyłam i na darmo szłam taki kawał z takimi bólami:(

I co wy byście na to powiedziały....?