Blog: staniczek123

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
staniczek123
staniczek123

Sprawa wygląda tak, że mieszkamy z mężem i synem razem z moją mamą w domu, który należy do brata. To jest mój dom rodzinny, mamy swój pokój, ogólnie nie narzekam. Wiadomo są tarcia, ale to chyba normalne, kiedy kilkoro ludzi mieszka razem. Dom mojego męża jest jego właśnością, razem z działką. Dom to dużo powiedziane, mała drewniana chatka, 2 pokoje kuchnia i łazienka. Jeden pokój dobudował teść po ślubie z teściową. Teściowa wolała kupować pierdoły i nie wracać do pracy po urodzeniu męża, a teraz biadoli, że nie ma emerytury. Chociaz dom należy do męża, nie możemy tam mieszkać, bo z teściami mieszkają 3 młodsi bracia męża i zwyczajnie nie ma takiej opcji. Zaproponowałam mężowi, żeby sprzedał działkę budowlaną, która ma koło domu, to nie może, bo mama z tego płaci składki i jeszcze 2 lata z tym nic nie można zrobić. Generalnie lubiłam moją teściową, ale mam do niej żal po akcji z mężem, kiedy to przyznał się do zdrady, ja go wyrzuciłam z domu (co chyba jest zrozumiałe). Ona, zamiast choć krztynę współczucia dla mnie znaleźć, bo byłam w ciąży i w ogóle, nazwała mnie głupią i dzwoniła do mojego męża, że ma prosto po pracy przyjechać do niej i żeby czegoś przypadkiem sobie nie zrobił. No kurwa, on?? A ja i moje, nienarodzone wtedy dziecko? Powiedziałam jej wtedy, że nie życzę sobie od niej żadnych telefonów ani smsów. Kiedy urodziłam, nawet do mnie nie przyjechała do szpitala, chociaż mój mąż jeździł codziennie (wtedy już próbowaliśmy wszystko poskładać). Kiedy wróciłam do domu, przyjechała obejrzeć wnuka. pogadaliśmy chwilę, a ona poszła do mojej mamy i pyta się, co będzie z nami, jak ona to widzi i co myśli o całej sytuacji z moim mężem, BO ONA NIE WIE, O CO MI CHODZIŁO. Oj myślałam, że mnie tam rozniesie. Mój mąż pojechał do niej wieczorem i kazał się nie wtrącać. Ja jeszcze zanim się pogodziliśmy, powiedziałam rodzinie, że rozwód nadal wchodzi w grę i mają się nie wtrącać bo to moje życie i moja sprawa. A ta mi mediatorkę będzie zgrywać, kiedy najpierw mnie zwyzywała i synusia przygarnęła zamiast kopnąć w dupę, żeby się otrząsnął. Kiedy synuś podrósł, zaczęliśmy jeździć do nich, bo teść niedowidzi, a ja chcę, żeby mial kontakt z wnukiem. Właściwie, gdybym nie woziła do nich dziecka, to pewnie ani razu by do niego nie przyjechała już. Mimo, że mają samochód (brat mojego męża ma) i przystanki autobusowe pod domem. Kiedy jesteśmy tam, to cały czas grucha do dziecka "skarby moje, kochanie moje" itd. Jednak ciśnienie mi się podnosi, kiedy go bierze na ręce i mówi "nie bój się mamy", "chodź do mamy", trzymaj się mamy". No kurwa, raz się może pomylić, ale nie ciągle. Poprawiam ją i mówię "chyba do babci, mamę to on już ma", ale kiedyś nie wytrzymam i wygarnę głośno. Ostatnio ma fazę na wysyłanie mnie do pracy. Sama po urodzeniu dzieci nie wróciła do pracy, bo uważa, że mąż powinien ją utrzymać ( ja uważam, że go zwyczajnie wykorzystuje i ani opdrobiny wdzięczności nie okazuje, bo jej się należy, a teść już czasem wysiada i zwyczajnie się upija). A mnie będzie mówić, że jak pójde do pracy to nam będzie lżej, no Amerykę odkryła. Sama chcę pójść do pracy, ale moje dziecko ma dopiero 5 miesięcy, poza tym ciągle widmo guza gdzieś tam jest i co? Okaże się, że mały chory i kto da mi np. miesiac urlopu, żebym była z nim w szpitalu? Przed paroma dniami byliśmy u babci mojego męża i ona też pytała mnie o pracę i o to, kto zostałby z dzieckiem. A teściowa wypala: NO JAK TO? JA PRZECIEŻ. CHĘTNIE PÓJDĘ Z DOMU, BĘDĘ DO CIEBIE PRZYJEŻDŻAĆ. No chyba jest piękna. Moja mama po całych zajściach z mężem i z nią, nie darzy jej sympatią, ma na głowie najmłodszą córkę brata, bo jej rodzice pracują, a mama obiecała się nią zajmować. Do tego jest po chorobie nowotworowej, ma lepsze i gorsze dni. A ta się jej chce zwalać na głowę. Wiem napewno,że mama by się krępowała we własnym domu w jej obecności. Biorąc wszystko pod uwagę, chyba bym chętniej oddała syna do żłobka, niż jej. Nie mam ochoty słuchać jak mu matkuje, jeszcze moje dziecko zaczęło by do niej mówić "mamo". Ja byłam głupia, bo nie pogłaskałam męża po główce, kiedy mnie zdradził, tylko pokazałam drzwi. Wychodzę na leniwą utrzymankę, bo nie chcę iść do pracy już teraz, zaraz. Powiedzcie mi, czy ja przesadzam? Przez cały tydzień nawet nie zapyta o małego, nawet kiedy spotka moją mamę, czy męża. A potem nagle w niedzielę, to jest jej skarb i kochanie. Dodam, że w żaden finansowy sposób nam nie pomaga, nawet kiedy trwała diagnostyka małego i brakowało nam pieniędzy. Oczywiśice nie wymagam tego i nie proszę, pisze o tym, żebyście nie myślały, że coś jej zawdzięczam. 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
anulla1993
Tesciowa dwa razy tak powiedziała za pierwszym razem myśle pewnie sie pomyliła gdy powiedziała po raz drugi nie pamietam dokładnie co tylko pamietam ze nazwała sie mama do małego to wysadzilam sie do niej bo mi nerw ruszył od tamtej pory ani razu tak sie nie nazwała, masz racje lepiej odzalowac kilka złotych niż na laseczki teściowej być i jesli np jej sie nie zechce popilnowac bo na bank i taka sytuacja wyjdzie a w żłobku nic takiego nie będzie. Jesli nie daj Boże dziecko będzie w szpitalu to nie prosisz o wolne tylko w szpitalu Ci wystawia przy wypisie L4 wcześniej informujesz szefa/szefowa ze jestes z dzieckiem w szpitalu i L4 doniesiesz przy wypisie szef musi to uznać nie moze zwolnić Ciebie. Do tego L4 masz na dni, które spędziłas w szpitalu i na X czasu po u nas po rotawirusie miałam jeszcze na tydzień. Musisz mieć tylko przy sobie dowód osobisty i NIP zakładu.