« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulad11
paulad11

2014-05-11 00:54

|

Poród i Połóg

tak z ciekawosci :) jak to bylo u Was po porodzie ?

j.w. czyli jak sie czulyscie,jak szybko doszlyscie do siebie po fizycznie jak i psychicznie ,borykalyscie sie z jakimis dolegliwosciami np zapalenie piersi (tak jak ja) ,choroba(tak jak ja ;) ) ,bole plecow zaraz po itp .podzielcie sie tym co pamietacie :)

Mi to troche zajelo ,ogolnie mialam ciezka sytuacje ( z partnerem) ,zaraz po porodzie mialam zapalenie piersi ,wysoka goraczke ,lezalam i plakalam i gdyby nie mama to bym padla.pozniej mnie polamalo plecy az nie moglam sie ruszac i chyba trwalo to jakies 3 tygodnie bylo ciezko (porod sn zakonczony cc),pozniej emocje wziely gore i wszystko bylo juz zaplanowane jak w najlepszym mechanizmie :)

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulad11

Kiedyś jak mnie naszło na wspominki, wieki temu, bardzo dokładnie w kilku kolejnych wpisach opisywałam swój poród i emocje które mi towarzyszyły
http://40tygodni.pl/kamila1183/blog/18673,We-trojke-czesc-4.html np w tym wpisie i kolejnych, jak Ci się chce to możesz przeczytać

Tak skrótowo to fizycznie tuż po czułam się super, nic mnie praktycznie nie bolało ani macica, ani krocze, bo nie miałam rany krocza. Gorzej było psychicznie po jakimś czasie kiedy okazało się że córka nie umie ssać, a ja trafiłam na fatalne położne, które prawie doprowadziły mnie do depresji

W domu walka o karmienie piersią - wygrana z czego się cieszę, potem kolki, więc bywało hardcorowo, ale i tak najgorsze co mnie spotkało to w szpitalu na położniczym
kurcze zazdroszcze Ci tego ze fizycznie choc czulas sie dobrze ,ja bylam w rozsypce i fizycznie psychicznie ,nastawiona bylam na sn a cc strasznie mnie podlamalo po tak dlugim porodzie ,jak sie okazalo ,ze sa komplikacje to przerazenie,strach i pozniej ciezko bylo sie zebrac .u nas tez bylo ciezko z karmieniem ale mama i polozne pomogly tyle szczescia mialam :) i tak jakos mi sie zebralo na wspominki :))) juz czytam bloga :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulad11

Kiedyś jak mnie naszło na wspominki, wieki temu, bardzo dokładnie w kilku kolejnych wpisach opisywałam swój poród i emocje które mi towarzyszyły
http://40tygodni.pl/kamila1183/blog/18673,We-trojke-czesc-4.html np w tym wpisie i kolejnych, jak Ci się chce to możesz przeczytać

Tak skrótowo to fizycznie tuż po czułam się super, nic mnie praktycznie nie bolało ani macica, ani krocze, bo nie miałam rany krocza. Gorzej było psychicznie po jakimś czasie kiedy okazało się że córka nie umie ssać, a ja trafiłam na fatalne położne, które prawie doprowadziły mnie do depresji

W domu walka o karmienie piersią - wygrana z czego się cieszę, potem kolki, więc bywało hardcorowo, ale i tak najgorsze co mnie spotkało to w szpitalu na położniczym
kurcze zazdroszcze Ci tego ze fizycznie choc czulas sie dobrze ,ja bylam w rozsypce i fizycznie psychicznie ,nastawiona bylam na sn a cc strasznie mnie podlamalo po tak dlugim porodzie ,jak sie okazalo ,ze sa komplikacje to przerazenie,strach i pozniej ciezko bylo sie zebrac .u nas tez bylo ciezko z karmieniem ale mama i polozne pomogly tyle szczescia mialam :) i tak jakos mi sie zebralo na wspominki :))) juz czytam bloga :)
tam jest dużo tych wpisów ogółem i dużo moich emocji z tamtych dni. Takich które przysłaniały mi to pierwotne fizyczne dobre samopoczucie....
jakis mam wieczor wspominek i czytajac Twoj blog prawie sie poryczalam :) troche czasu minelo od mojego ale nadal pamietam emocje a czytajac cos takiego az serce zaczyna szybciej bic :) a to co polozne robily to jakis szok serio ,ja mimo iz zawiodlam sie na sluzbie zdrowia tutaj bo przez niedopatrzenie Syn mial ciezka droge na ten swiat to chcialam rodzic tu bo balam sie wlasnie takiego podejscia personelu ... przykro mi ,ze bylas tak potraktowana ale dalas rade bo my mamy jestesmy silne dla swoich serduszek malych :) Moj Syn byl ponad kilo ciezszy od Twojej dzidzi :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulad11

Po pierwszym porodzie duzo nie pamietam...Lozysko nie chcialo odejsc,Maly chwile nie plakal...ALe bylo spokojnie.Po 2 h wstalam i poszlam sie wykompac..Nie czulam bolu tylko lekki dyskomfort bo nacieli mnie ale rowniez peklam..Mialam straszny nawal pokarmu.....Piersi jak skaly...Potem troche swirowalam z dzieckiem-tzn kilka razy dziennie dzwonilam do poloznej i pytalam o kazda glupote;p
Po drugim bylo znacznie gorzej..Byl potwornie bolesny,z komplikacjami..Trzy godziny po nie moglam sie ruszyc...Doslownie lezalam i marzylam zeby zabrali ode mnie dziecko bo nie mialam sily nawet ja ruszyc czy obrocic...Czulam sie z tym strasznie bo zamiast cieszyc sie dzieckiem chcialam zeby ktos je zabral i dal mi przespac 12h;/ Polozna bardzo sie martwila,dostalam zastrzyk zeby lozysko z latwoscia odeszlo,potem dostalam przeciwwymiotny(mialam potworne mdlosci po porodzie,nic nie moglam wziac do ust,Mala ssala piers)...Kiedy powoli doszlam do siebie przewiozla nas na maternity II...Tam wciaz kiepsko sie czulam,Mala zaczela siniec co chwile,krztusic sie wiec panikowalam...w domu...W domu marzylam,zeby odpoczac..ale musialam cale mieszkanie sprzatac bo....Byla tragedia.Naprawde bylo kiepsko..Jakies dwa tyg po porodzie zaczelaqm wyc calymi dniami,czuc sie niedoceniana i niepotrzebna-wciaz siedzaca z dziecmi w domu...Na szczescie przeszlo choc jeszcze nie jest super
kurcze to tez nie fajnie ,mam nadzieje,ze szybko juz bedzie lepiej ,u mnie tez nie bylo dobrze po a pierwszy prysznic wzielam dopiero na druga dobe bo jak przyszly po 24 godz zebym sie umyla to zemdlalam jak kazaly mi wstac wiec jak urodzilam w niedziele ,umylam sie dopiero we wtorek ,obmyly mnie tylko recznikami po pierwszej dobie .komplikacje hmmm cos o tym wiem wspolczuje i nie zyczeni nikomu !

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
karolina1987

Poród 15 minut, dochodzenie do siebie tydzień ! Najgorsze były 2 pierwsze doby, gdzie było mi robić przeokropnie ciężko cokolwiek ! Nawet podnieść się z łóżka i na nie z powrotem położyć, co robiłam z drabinką, bo inaczej chyba nie dałabym rady! Lila płakała, pokarmu nie miałam, ciekło ze mnie.. masakra! Po powrocie do domu nawał pokarmu, ale chociaż Lila grzeczna... Przeżyłam! :) A i w końcu doświadczyłam wielkich piersi :D Przez chwilę była Pamelą Anderson haha

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kathy

Poród straszny szczególnie na końcu bo dużo strachu już było. . Całość trwała 8h ale parte trwaly 2h bo mala utknela po drodze i nie chciał a wyjść a ja już sił nie mialam cala zlana potem (30 stopni na sali), wiecznie odrywala sie kroplowka i polozna sie darla na mnie z tego powodu :/ a musialam sie ruszac i ciało mialam mokre wiec plastry nie trzymaly :/ mała ważyła 4040g a ja że tak powiem do szerokich nie należę i był to mój pierwszy poród wiec pod koniec było ciężko. . Jak wiezli mnie na sale po porodzie to nawet na wózek sama usiąść nie moglam.. maskara wyglądałam podobno
jak śmierć i jak nie ja spuhnieta, na oczy n ie widziałam przez 2 h pomimo zamykania ich.. :/ zemdlalam pod prysznicem przy próbie kąpieli na nastepny dzień. . :/ więc kąpiel wzięłam dopiero w domu czyli po trzech dniach.. chodzić nie moglam w ogole, ledwo do auta doszłam jak wracalismy.. później utrzymywalo sie to okolo dwoch-trzech tygodni nie moglam stac dluzej niz 10min bo strasznie mnie kregoslup bolal i krocze.. a w szpiatalu prawie sama bo daleko od miejsca zamieszkania :/ ledwo dzieckiem moglam sie zająć. . Ale pocieszali ze nasteone dziecko urodze w godz skoro dalalm rade takie duze urodzic ehh :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kajtusia87

poród sn wspominam dobrze, urodziłam córkę 4040g, jednak po porodzie czułam się fatalnie, małą na noc zosatwiłam na oddziale noworodków, sama nie mogłam wstac, trzy prpba i trzy omdlenia, masakra,w stałam dobe po porodzie a i tyak nie byłma w stanie zając się mała,w stac z łózka siąśc itd, duże nacięcie czuję do dzis a mija 2 tygodnie...:/ nieciekawie, ciągle jestem słaba,a emocjonalnie troche podłamana moim osłabieniem i długim gojeniem się rnay, ale mimo to szczęśliwa, nie mam ani bluesa ani depresji, jakos sobie radze szedze dalej na kółku do pływania, no ciekawie nie ejst i tak samo jak któras dziewczyna co pisała powyżej - dłuższe stanie powoduje u mnie ból krocza, zadne dalekie spacery nie wchodza w gre:/ ogolnie to czuje ze jeszcze potrzebuje troche czasu, ale od jutra zosatje sama na polu bitwy - mąż wraca do pracy

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
arletka1991

2 pierwsze doby po były super :) Czułam się fajnie, bo nastawiałam się na gorszy ból "po". Nagle na prawdę wszystko przestanie mnie bolec i nic się nie liczyło.
Po powrocie z porodówki poszłam prawie od razu siku, chociaż się bałam, ale dałam spokojnie radę. Byłam zdziwiona, że tak lekko chodzę, bo taki tam ból po porodzie, to już nie był dla mnie żaden ból w porównaniu do samego porodu :D. Potem nie mogłam spac, ale nawet nie czułam się zmęczona, co było dla mnie baaardzo dziwne.
2dzień był łatwy, mała ładnie jadła, mnie bolało tylko Jej przystawianie oraz zwijająca się macica, no i plecy straszliwie mocno, pewnie dlatego, że miałam mega bóle krzyżowe. Cięzko mi było się wyprostowac albo wstac z leżenia. Ale tabletki trochę pomagały. No i cięzko było saiadac, bo to bolało.
Ale kolejnego dnia się okazało, że mała ma żołtaczkę, szmery w sercu i zabrali Ją karetką do innego miasta i jeszcze dodatkowo miałam wieeeelki nawał mleka i bardzo bolały mnie piersi. Brak snu też się tu udzielal, a więc płakałam i płakałam.. Na szczeście z sercem okazało się, że raczej jest ok, że to nei jest nic poważnego, ale Mała musiała leżec w inkubatorze i byc naświetlana. Nie chiała jeśc, budziłam Ją co 3h na siłę, ale mało co zjadała. A resztę czasu czuwałam przy Niej na krześle. Martwiłam się o Nią i ciągle po troszku sobie sama pokarm odciągałam, z reacji tego wielkiego nawału. Potem, w 4dobie nagle moje dziecko całkiem przestało umiec łapac pierś i każde przystawianie to był mój stres, ale Ona i tak mało co chciała..
W domu nadal nie umaiła chwytac, ale przynajmniej chciała już jesc, ale płakała Ona i ja razem z Nią. Próbowałam innych rzeczy, sposobów, nawet chciałam się poddac, ale ostatecznie zawalczyłam i coraz lepiej nam to szło. 2 dni jeszcze taka męka trwała, a potem już mała ładnie jadła.
Mi ściągneli szwy w 6donie, wczesniej czułam starszne rwanie, później tylko trochę mniejsze, ale wszystko było jako tako do zniesienia.
Od 2 tygodnia życia Mała zaczęła ciagle płakac w sumie, bez powodu oraz pręzec się i stękac przy próbie oddania kazdego kału, toteż musiałam Jej zawsze pomagac. Do tego sypiała max po 2godziny w kilku drzemkach za dnia przez pierwsze 3miesiące (no od tego 2tygodnia życia) i ciągle chciała byc na rękach, bo inaczej baaardzo krzyczała, no albo ssac bezustannie pierś, co baardzo mnie bolało, aż łzy mi leciały.
To wszystko było wykańczające. Bardzo mało spałam, złapałam więc doła nie z tej ziemi. O wszystko się obwiniałam, a potem miałam pretensje też do dziecka. Dodatkowo Ona spojrzała mi w oczy i się uśmiechnęła (pierwszy raz to i to) dopiero pod koniec 3miesiąca zycia, toteż wcześniej ciagle się o Nią mocno martwiłam..
Od 4miesiąca życia przynajmniej mi przeszedł dół, Jej problemy z brzuszkiem zniknęły, rzadziej jadała i przestało mnie bolec przystawianie oraz regularniej sypiała :) Tylko z kolei zaczęła panicznie bac się każdego dosłownie oprócz mnie i męża.. ale było coraz lepiej z kazdym miesiacem :)