« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
claire1983
claire1983

2012-04-16 12:38

|

Edukacja i wychowanie

A propos klapsa... Do tych co są temu przeciwne! Co byście zrobiły w takiej sytuacji...

Synek ma 19,5 miesiąca i jest już bardzo bystry. Można mu bardzo dużo wytłumaczyć i świetnie rozumie np. że jedziemy do sklepu, że dostanie prezent albo że na kolację będzie np. budyń albo coś innego słodkiego(zaczyna mlaskać i głaskać się po brzuszku). Rozumie też, że idziemy na plac zabaw (bierze wtedy pakuje sprzęt do wózka w postaci wiaderka i łopatki) itp...
Za grosz jednak nie rozumie zakazów. Udaje, że nie słyszy. Jest wtedy konsekwentny i uparty jak osiołek. Można mu tłumaczyć tysiąc razy, że czegoś nie wolno, pokazywać itp. a on i tak to zrobi.
Np. taka sytuacja. Jedziemy sobie wózkiem do domu ze sklepu. Obok ruchliwa ulica. Proszę więc synka aby siedział grzecznie, daję mu picie, chrupki itp. Nagle młody ma dość siedzenia w wózku. Ponieważ nauczył się odpinać pasy więc szybko to robi i wyślizguje się z wózka dołem, po czym bardzo szybko biegnie w stronę ulicy uważając to za śmieszne. Kiedy go w końcu łapię, to biorę go i tłumaczę mu wyraźnie, zniżając się do jego poziomu. Pokazuję mu samochody, mówię, że zrobią mu kuku i że tam nie wolno. On się tylko głupio śmieje z tym swoim diabelskim uśmieszkiem. Wsadzam go do wózka i sytuacja powtarza się jeszcze z pięć razy. Za każdym razem stawia większy opór przez wózkiem. Wije się po ziemi, odgina nogi tak aby nie wsadzić go do wózka i drze się jakbym go ze skóry obdzierała i znowu ucieka. W końcu, kiedy moja cierpliwość sięga zenitu daję mu klapsa w tyłek, czasami aż mnie ręka zaboli. On wtedy jest w szoku, patrzy się na mnie i wygina usta w podkówkę. Wtedy mu wyraźnie mówię za co dostał i jeszcze raz pokazuję na pędzące samochody. Nie płacze, w końcu zaczyna słuchać. Wsadzam go do wózka i dalej jedzie już spokojnie. Następnym razem na spacerze zazwyczaj wystarczy mu przypomnieć o klapsie kiedy znowu chce być nieznośny i to na jakiś czas skutkuje. Niestety po paru dniach zapomina i znowu jest okropny i znowu dostaje klapsa.
Podobnie było z wchodzeniem na stół, z tłuczeniem naszej zastawy (strasznie go to bawiło i tłumaczenie nic nie dało) oraz z odkręcanie wody we wszystkich umywalkach w domu.
Dzięki klapsom zachowuje się trochę lepiej.
Kiedyś byłam temu na maxa przeciwna i krytykowałam inne matki ale teraz je rozumiem. Czasami nie ma po prostu sposobu na tak małe dziecko. No bo niby mam zabronić mu oglądać telewizję albo nie dać kolacji za karę? Skoro tlumaczenie nic nie daje... To co mi pozostaje?
Przeczytałam wiele poradników o wychowywaniu dzieci i niestety te metody się nie sprawdzają...
A Wy co myślicie?

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
marjah

Na początku musisz mocno zaznaczyć pozycję dziecka w rodzinie i wykreować model rodziny , który konsekwentnie będzie wprowadzał środki wychowawcze, bo z tego co piszesz, nie jesteś dla dziecka żadnym autorytetem. Przykre ale skoro dziecko nie słucha zakazów to znaczy,że gdzieś popełniłaś błąd , który da się naprawić ale trzeba na to czasu , chęci i zaparcia, ale skoro Twoim zdaniem klaps daje skutek, wg mnie żaden, bo za chwile robi to samo, to dawaj po tyłku dalej :)
Jestem ciekawa czy uda Ci się wytresować swoje dziecko i ustawić, żeby chodziło jak zegarek. No i oczywiście samej stosować się do wszystkiego, co mówisz, bo jak na razie sypiesz samą suchą teorią.
Tresować można psa , a nie dziecko. Niektóre ze sposobów stosowałam w praktyce, czego nie wiesz bo mnie nie znasz. I jestem świadoma trudności jakie idą w parze z wychowywaniem dziecka co nie oznacza,że poddam się i moje nauki pójdą w niepamięć. Przede wszystkim jestem konsekwentna w każdym calu oraz odpowiedzialna, tyle wystarczy mi na start. Po to obrałam pewien kierunek w zyciu by się nim kierować bez względu na opinie innych :))
Napisałam "tresować", bo tak brzmiała Twoja wypowiedź. Celowy zabieg.
Poza tym jest zasadnicza różnica "swoje" a "cudze" dziecko. Wiesz, każda z nas przed urodzeniem swojego dziecka ma mniejszą lub większą styczność z dziećmi - nie jesteś jedyna. Też mam w głowie ułożony plan na podstawie obserwacji innych dzieci. Tego nie będę robić, to będę, na to pozwolę, a na to nie.
Twoje zdanie, Twoja sprawa, Twoje dziecko. Jednak śmieszy mnie to, w jak naukowy sposób o tym wszystkim piszesz. Jak urodzisz to się przekonasz, że nie da się robić tego wszystkiego bez emocji i z pełną konsekwencją. Na tym właśnie polega ta trudność i fakt, że to Twoje dziecko, a nie cudze.
Amen.
Nie tak brzmiała, a tak ją zrozumiałaś.
Owszem moje zdanie , moja sprawa i moje dziecko i wiem,że nie da się bez emocji i z pełną konsekwencją , tym bardziej jeśli dziecko będzie moje ale emocje można stłumić, można ochłonąć i na sucho ocenić sytuację, a nie im ulegać, prawda? I to jest podstawowym błędem uleganie emocjom wtedy, kiedy się nie powinno. I to trzeba w sobie kształcić i kontrolować. Gdybyśmy wszyscy w każdej chwili życia ulegali emocjom świat byłby jedną wielką wojną ale mamy w sobie samokontrolę i umiemy się hamować i trzeba to robić w każdej sytuacji, a nie wybranych.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
doloris

Sa tez kobiety ktore mialy grzeczne dziecko ktore nie urzadzalo cyrkow na ulicy, nie wymuszalo jadlo wszystko co mu sie podalo, chodzilo spac o okreslonej porze, nie plakalo z byle powodu i nawet nie mialo zwyklego katarku i wogole bylo extra od urodzenia do ok 5 roku zycia. Jak dzieci z filmow. Tych kobiet jest moze 1% ? Ja do nich nalezalam. Ale jak w okresie dojrzewania diabel w niego wstapil to koniec.A Przeciez klapsa mu nie dam :) Dobrze ze zmadrzal juz.
Teraz oczekujac znow dziecka zastanawiam sie jakie bedzie bo nie licze ze znow bedzie spokojne i nierozrabiajace dzieco i naprawde nie spodziewam sie ze metody wychowawcze zatosowane przy pierwszym syu sprawdza sie teraz. Moze miec inny temperament , moge ja byc bardziej ulegla. Nie sadze ze klaps moze zaszkodzic choc trudne to jest dla rodzica.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
claire1983

Na początku musisz mocno zaznaczyć pozycję dziecka w rodzinie i wykreować model rodziny , który konsekwentnie będzie wprowadzał środki wychowawcze, bo z tego co piszesz, nie jesteś dla dziecka żadnym autorytetem. Przykre ale skoro dziecko nie słucha zakazów to znaczy,że gdzieś popełniłaś błąd , który da się naprawić ale trzeba na to czasu , chęci i zaparcia, ale skoro Twoim zdaniem klaps daje skutek, wg mnie żaden, bo za chwile robi to samo, to dawaj po tyłku dalej :)
Dziękuję za radę :)

Masz rację, na sto procent popełniłam gdzieś błąd... mało tego, popełniłam ich pewnie tysiące i wcale nie żałuję. Nie znam rodziców, którzy nie popełniali by błędy. Ale dzięki za dodatkowe uświadomienie.
Uwierz mi, że od zawsze bardzo pracuję nad moim dzieckiem aby go zbytnio nie rozpuścić (to trudne bo na jego widok normalnie mięknie mi serce i ciągle mam ochotę go wycałować). Konsekwentnie tłumaczę tysiące razy różne zasady. Jeśli się do nich nie stosuje to ma karę w postaci siedzenia samotnie w łóżeczku. Tzn ja jestem obok a on drze się w łóżeczku. Wyjmuję go kiedy przestanie płakać. (metoda superniani). Czytamy codziennie dużo książeczek w których opoawiadam mu o tym jak postępują grzeczne i niegrzeczne dzieci i jakie są tego konsekwencje.
Potrafię tysiąc razy zdejmować go z krzesła kiedy na nie wchodzi i nie okazać przy tym cienia zdenerwowania. Za każdym razem mówię mu wyraźnie, że zrobi bach, że nie można... a on dalej swoje. Wiec ląduje w łóżeczku za karę i bek. Drze się dwie godziny, ze zmęczenia przestaje, więc go wyjmuję z łóżczka a on pierwsze co to na krzesło idzie.
Po prostu taki mi się uparty egzemplarz trafił. Podobno w jego wieku byłam podobna.
Ja wierzę w to,że jak będzie troszkę starszy to poskutkują kary w postaci zakazu komputera, telewizji, deseru. Na razie nie rozumie na tyle dobrze wszystkiego abym mogła mu takie kary wymierzać.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
marjah

Na początku musisz mocno zaznaczyć pozycję dziecka w rodzinie i wykreować model rodziny , który konsekwentnie będzie wprowadzał środki wychowawcze, bo z tego co piszesz, nie jesteś dla dziecka żadnym autorytetem. Przykre ale skoro dziecko nie słucha zakazów to znaczy,że gdzieś popełniłaś błąd , który da się naprawić ale trzeba na to czasu , chęci i zaparcia, ale skoro Twoim zdaniem klaps daje skutek, wg mnie żaden, bo za chwile robi to samo, to dawaj po tyłku dalej :)
Dziękuję za radę :)

Masz rację, na sto procent popełniłam gdzieś błąd... mało tego, popełniłam ich pewnie tysiące i wcale nie żałuję. Nie znam rodziców, którzy nie popełniali by błędy. Ale dzięki za dodatkowe uświadomienie.
Uwierz mi, że od zawsze bardzo pracuję nad moim dzieckiem aby go zbytnio nie rozpuścić (to trudne bo na jego widok normalnie mięknie mi serce i ciągle mam ochotę go wycałować). Konsekwentnie tłumaczę tysiące razy różne zasady. Jeśli się do nich nie stosuje to ma karę w postaci siedzenia samotnie w łóżeczku. Tzn ja jestem obok a on drze się w łóżeczku. Wyjmuję go kiedy przestanie płakać. (metoda superniani). Czytamy codziennie dużo książeczek w których opoawiadam mu o tym jak postępują grzeczne i niegrzeczne dzieci i jakie są tego konsekwencje.
Potrafię tysiąc razy zdejmować go z krzesła kiedy na nie wchodzi i nie okazać przy tym cienia zdenerwowania. Za każdym razem mówię mu wyraźnie, że zrobi bach, że nie można... a on dalej swoje. Wiec ląduje w łóżeczku za karę i bek. Drze się dwie godziny, ze zmęczenia przestaje, więc go wyjmuję z łóżczka a on pierwsze co to na krzesło idzie.
Po prostu taki mi się uparty egzemplarz trafił. Podobno w jego wieku byłam podobna.
Ja wierzę w to,że jak będzie troszkę starszy to poskutkują kary w postaci zakazu komputera, telewizji, deseru. Na razie nie rozumie na tyle dobrze wszystkiego abym mogła mu takie kary wymierzać.
No ja nie wątpię,że istnieje rodzic idealny. Każdy popełnia błędy, najważniejsze żeby było ich jak najmniej. Mały musi zrozumieć kto w domu rządzi. Dobrze,że stosujesz metody superniani, są one skuteczne, co pewnie sama widziałaś w telewizji, wiele kobiet je praktykuje i nie narzeka, chociaż serce się kraja, fakt! ja nie mogę znieśc jak moja siostra płacze bo mama stwierdziła,że za karę loda nie dostanie, mam ochotę wyjśc i kupić jej największego, ale nie robię tego, dziecko musi wiedzieć, że płaczem nic nie wskóra, nie ono tu rządzi, a rodzic i przede wszystkim mieć autorytet na którym się wzoruje , dlatego ja mojej mamy autorytetu nie podważam i zabiegam by nikt inny w domu tego nie robił, bo wtedy ona sama spada w oczach dziecka i czuje sie ono bezkarne. Pisałam pracę o roli autorytetu w formie prezentacji multimedialnej, jeśli chcesz to tu masz link możesz obejrzeć: http://speedy.sh/eJQ3T/Role-autorytetow-w-wychowaniu.ppt nie zmuszam oczywiście do czytania , ale podkreślona jest tam właśnie rola autorytetu w wychowaniu.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kasia30

U nas też jest problem z wchodzeniem na meble/stoły,mały wchodzi gdy jestem w kuchni,ale gdy tylko pojawię się w drzwiach salonu szybko schodzi czyli chyba kuma,że nie wolno chociaż próbuje i tak postawić na swoim.Czasami schodząc ze stołu piszczeniem wyraża swój sprzeciw,ale ja nie zwracam na to uwagi,a i on za sekundę przestaje bo wie,że nic tym nie wskóra.
Co do tego uciekania na ulicy to chyba zmieniłabym pasy w wózku,żeby nie umiał odpiąć :) albo zawiązałabym tak żeby się nie wyśliznął :)
Nasze dzieci są jeszcze za małe na kary typu zakaz bajek itp. jak na razie konsekwencja i tłumaczenie nam pozostaje.Na mojego działa brak reakcji z mojej strony,on wyje ze złości o coś,ja udaję,że nie widzę/nie słyszę i młody się uspokaja i zajmuje czymś innym,natomiast z Marcinem robi co chce,wyje przed nim pół godziny a ten go próbuje udobruchać co powoduje,że młody nakręca się jeszcze bardziej.
Moja metoda na złe zachowanie? odbieram (coś co wziął a czego mu nie wolno) ściągam (np.z mebli) wyciągam (np. ze szafy) klękam przed nim,żeby dobrze mnie widział,stanowczo mówię,że nie wolno (z krótkim tłumaczeniem dlaczego),grożę palcem i
odchodzę.Czasami nie zdążę się podnieść,a on już się tuli jakby przepraszał,ale często bywa tak,że się śmieje i wraca do tego co mu przerwałam,więc ja od nowa i tak w kółko aż mu się znudzi.
Ja wiem,że pracujesz i masz mniej czasu na takie "zabawy" ale może spróbuj.Ważne,żeby to całym "rytuale" wyjść,żeby młody nie miał publiczności.Mój Marcin nie wychodzi tylko stoi i patrzy na niego,a on zaczyna wyć,wyginać się itp.Powiedzieć,pogrozić i wyjść dając chwilę na przemyślenie swojego zachowania.
Gorzej jest jak jesteśmy poza domem,np. w sklepie.Młody tak się nauczył ( lub ja go nauczyłam) że podjeżdżając do kasy dostaje coś do jedzenia ( raz tak zrobiłam,dałam mu słodką bułkę przy kasie i od tego momentu już wychciewa zawsze) nie umiem tego zmienić,bo jak mu nie dam to piszczy na cały sklep,a mi wstyd dlatego ulegam (.Nie wyciągam go z wózka gdy idziemy na zakupy czy coś załatwić,bo wiem,że zawsze będzie chciał,a on za rączkę nie chodzi,więc niestety musi siedzieć w wózku.Wiem,że jak raz poczuje "wolność" na ulicy to będę mieć przechlapane,dlatego "wolny" jest tylko w parku czy na placu zabaw :)
Wiem,że lekko nie jest,ale tylko konsekwencją można odnieść sukces.
Zdarzyło mi się raz trzepnąć go w rękę,bo wylał mi całą zupę,na siebie,na mnie,na fotelik,ale żałuję tego i mam nadzieję,że więcej się to nie powtórzy.
Mam już doświadczenie ze starszym synem,zresztą wiesz.
Fakt klaps przynosi skutek,ale chwilowy.
Mały musi wiedzieć,że to Ty rządzisz,a nie on,ale klapsami go tego nie nauczysz,wiem to.
Powodzenia Ci życzę,sobie zresztą też :) bo wychowywanie dzieci to bardzo ciężka praca.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
claire1983

U nas też jest problem z wchodzeniem na meble/stoły,mały wchodzi gdy jestem w kuchni,ale gdy tylko pojawię się w drzwiach salonu szybko schodzi czyli chyba kuma,że nie wolno chociaż próbuje i tak postawić na swoim.Czasami schodząc ze stołu piszczeniem wyraża swój sprzeciw,ale ja nie zwracam na to uwagi,a i on za sekundę przestaje bo wie,że nic tym nie wskóra.
Co do tego uciekania na ulicy to chyba zmieniłabym pasy w wózku,żeby nie umiał odpiąć :) albo zawiązałabym tak żeby się nie wyśliznął :)
Nasze dzieci są jeszcze za małe na kary typu zakaz bajek itp. jak na razie konsekwencja i tłumaczenie nam pozostaje.Na mojego działa brak reakcji z mojej strony,on wyje ze złości o coś,ja udaję,że nie widzę/nie słyszę i młody się uspokaja i zajmuje czymś innym,natomiast z Marcinem robi co chce,wyje przed nim pół godziny a ten go próbuje udobruchać co powoduje,że młody nakręca się jeszcze bardziej.
Moja metoda na złe zachowanie? odbieram (coś co wziął a czego mu nie wolno) ściągam (np.z mebli) wyciągam (np. ze szafy) klękam przed nim,żeby dobrze mnie widział,stanowczo mówię,że nie wolno (z krótkim tłumaczeniem dlaczego),grożę palcem i
odchodzę.Czasami nie zdążę się podnieść,a on już się tuli jakby przepraszał,ale często bywa tak,że się śmieje i wraca do tego co mu przerwałam,więc ja od nowa i tak w kółko aż mu się znudzi.
Ja wiem,że pracujesz i masz mniej czasu na takie "zabawy" ale może spróbuj.Ważne,żeby to całym "rytuale" wyjść,żeby młody nie miał publiczności.Mój Marcin nie wychodzi tylko stoi i patrzy na niego,a on zaczyna wyć,wyginać się itp.Powiedzieć,pogrozić i wyjść dając chwilę na przemyślenie swojego zachowania.
Gorzej jest jak jesteśmy poza domem,np. w sklepie.Młody tak się nauczył ( lub ja go nauczyłam) że podjeżdżając do kasy dostaje coś do jedzenia ( raz tak zrobiłam,dałam mu słodką bułkę przy kasie i od tego momentu już wychciewa zawsze) nie umiem tego zmienić,bo jak mu nie dam to piszczy na cały sklep,a mi wstyd dlatego ulegam (.Nie wyciągam go z wózka gdy idziemy na zakupy czy coś załatwić,bo wiem,że zawsze będzie chciał,a on za rączkę nie chodzi,więc niestety musi siedzieć w wózku.Wiem,że jak raz poczuje "wolność" na ulicy to będę mieć przechlapane,dlatego "wolny" jest tylko w parku czy na placu zabaw :)
Wiem,że lekko nie jest,ale tylko konsekwencją można odnieść sukces.
Zdarzyło mi się raz trzepnąć go w rękę,bo wylał mi całą zupę,na siebie,na mnie,na fotelik,ale żałuję tego i mam nadzieję,że więcej się to nie powtórzy.
Mam już doświadczenie ze starszym synem,zresztą wiesz.
Fakt klaps przynosi skutek,ale chwilowy.
Mały musi wiedzieć,że to Ty rządzisz,a nie on,ale klapsami go tego nie nauczysz,wiem to.
Powodzenia Ci życzę,sobie zresztą też :) bo wychowywanie dzieci to bardzo ciężka praca.
Wiem Kasiu, że klapsy nic nie dadzą na dłużą metę, a już na pewno jak będzie starszy to będzie miał gdzieś moje klapsy. Wiem, że konsekwentnie już teraz powinnam go uczyć dobrych zachowań bo później to wejdzie mi na głowę... Problem w tym, że jestem tylko czlowiekiem i tak jak napisałaś, pracuję w pełnym wymiarze, bywam zmęczona i sfrustrowana, do tego caly dom na głowie bo męża nigdy nie ma i średnio się poczuwa do wychowania syna. Kacper często jest u dziadków kiedy jestem w pracy i tam dosłownie całują go w stopy i spełniają każde jego życzenie. Ostatnio dziadek uczył go boksu i pozwalał mu się lać po twarzy. W domu jak oberwałam w nos z zaskoczenia od wlasnego dziecka to w szoku byłam. Także nie jest mi łatwo zapanować nad emocjami, kiedy ktoś nieustannie psuje mi robotę z tym wychowaniem. Zwłaszcza, że wiem, że jak moje dziecko chce to potrafi być mega grzeczne. Np. jak idziemy po nową zabawkę to idzie pięknie nawet 2 kilometry za rączkę, nie wyrywa się i wszystko jest super bo wie, że dostanie prezent.. Ale przecież nie o to chodzi! Także młody doskonale wie o co biega.. Masakra z tym wychowaniem :(

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
ksiezniczkam

W ankiecie nie zaznaczylam nic, bo uwazam, ze zabronienie dawania ich nie byloby rozwiazaniem, tym samym uwazam, ze lepiej dac dziecku klapsa, niz wypuszczac go na prog ze sliskiego kocyka czy rzucic o sciane bo za glosno plakalo !
Wiem takze, ze klaps naprawde nie jest rozwiazaniem, jest oznaka naszej bezsilnosci (bezradnosci) co swietnie zostala zobrazowane w tresci pytania i niektorych odpowiedziach ...

Mialam podobny problem jaki opisany jest pytaniu, byl on uciazliwy i denerwujacy, ale nigdy z tego powodu moje dziecko nie dostalo klapsa. Na dzien dzisiejszy dziecko za miesiac bedzie mialo dwa i pol roku, idac chodnikiem nigdy nie wyjdzie na ulice bo ulica jest dla aut, dla malych nozek jest chodnik, dochodzac do przejscia dla pieszych, syn zatrzymuje sie i daje mi reke, widzac nadjezdzajace w jego strone auto zaczyna szukac ucieczki.Jesli jednak zdarzy mu sie wyjsc na ulice W ZUPELNOSCI WYSTARCZY ZDECYDOWANIE PODNIESIONY GLOS BADZ KRZYKNIECIE.

Dziecko w ten sposob sie uczy, czy trzeba je za to karac? Gdzie w tej metodzie miejsce na "przepraszam"? Bo dziecko ma cie przeprosic za klapsa?

Jesli nie chce byc w wozku, a tobie grunt nie pali sie pod nogami, to naucz go isc kolo wozka, kiedy zaczyna robic cos co moze zrobic jemu samemu krzywde to tak, zmudnie pokazuj i tlumacz czym to grozi.
Zastosuj moze metode liczenia do trzech, wtedy dziecko ma te 3sekundy na podjecie decyzji, albo jestem "grzeczny" i fajnie spedzam z mama czas, albo jestem niegrzeczny (i jesli musisz w tym miejscu dac klapsa bo inaczej nie potrafisz to daj) byc moze samo zdecyduje,ze nie chce klapsa.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kasia30

U nas też jest problem z wchodzeniem na meble/stoły,mały wchodzi gdy jestem w kuchni,ale gdy tylko pojawię się w drzwiach salonu szybko schodzi czyli chyba kuma,że nie wolno chociaż próbuje i tak postawić na swoim.Czasami schodząc ze stołu piszczeniem wyraża swój sprzeciw,ale ja nie zwracam na to uwagi,a i on za sekundę przestaje bo wie,że nic tym nie wskóra.
Co do tego uciekania na ulicy to chyba zmieniłabym pasy w wózku,żeby nie umiał odpiąć :) albo zawiązałabym tak żeby się nie wyśliznął :)
Nasze dzieci są jeszcze za małe na kary typu zakaz bajek itp. jak na razie konsekwencja i tłumaczenie nam pozostaje.Na mojego działa brak reakcji z mojej strony,on wyje ze złości o coś,ja udaję,że nie widzę/nie słyszę i młody się uspokaja i zajmuje czymś innym,natomiast z Marcinem robi co chce,wyje przed nim pół godziny a ten go próbuje udobruchać co powoduje,że młody nakręca się jeszcze bardziej.
Moja metoda na złe zachowanie? odbieram (coś co wziął a czego mu nie wolno) ściągam (np.z mebli) wyciągam (np. ze szafy) klękam przed nim,żeby dobrze mnie widział,stanowczo mówię,że nie wolno (z krótkim tłumaczeniem dlaczego),grożę palcem i
odchodzę.Czasami nie zdążę się podnieść,a on już się tuli jakby przepraszał,ale często bywa tak,że się śmieje i wraca do tego co mu przerwałam,więc ja od nowa i tak w kółko aż mu się znudzi.
Ja wiem,że pracujesz i masz mniej czasu na takie "zabawy" ale może spróbuj.Ważne,żeby to całym "rytuale" wyjść,żeby młody nie miał publiczności.Mój Marcin nie wychodzi tylko stoi i patrzy na niego,a on zaczyna wyć,wyginać się itp.Powiedzieć,pogrozić i wyjść dając chwilę na przemyślenie swojego zachowania.
Gorzej jest jak jesteśmy poza domem,np. w sklepie.Młody tak się nauczył ( lub ja go nauczyłam) że podjeżdżając do kasy dostaje coś do jedzenia ( raz tak zrobiłam,dałam mu słodką bułkę przy kasie i od tego momentu już wychciewa zawsze) nie umiem tego zmienić,bo jak mu nie dam to piszczy na cały sklep,a mi wstyd dlatego ulegam (.Nie wyciągam go z wózka gdy idziemy na zakupy czy coś załatwić,bo wiem,że zawsze będzie chciał,a on za rączkę nie chodzi,więc niestety musi siedzieć w wózku.Wiem,że jak raz poczuje "wolność" na ulicy to będę mieć przechlapane,dlatego "wolny" jest tylko w parku czy na placu zabaw :)
Wiem,że lekko nie jest,ale tylko konsekwencją można odnieść sukces.
Zdarzyło mi się raz trzepnąć go w rękę,bo wylał mi całą zupę,na siebie,na mnie,na fotelik,ale żałuję tego i mam nadzieję,że więcej się to nie powtórzy.
Mam już doświadczenie ze starszym synem,zresztą wiesz.
Fakt klaps przynosi skutek,ale chwilowy.
Mały musi wiedzieć,że to Ty rządzisz,a nie on,ale klapsami go tego nie nauczysz,wiem to.
Powodzenia Ci życzę,sobie zresztą też :) bo wychowywanie dzieci to bardzo ciężka praca.
Wiem Kasiu, że klapsy nic nie dadzą na dłużą metę, a już na pewno jak będzie starszy to będzie miał gdzieś moje klapsy. Wiem, że konsekwentnie już teraz powinnam go uczyć dobrych zachowań bo później to wejdzie mi na głowę... Problem w tym, że jestem tylko czlowiekiem i tak jak napisałaś, pracuję w pełnym wymiarze, bywam zmęczona i sfrustrowana, do tego caly dom na głowie bo męża nigdy nie ma i średnio się poczuwa do wychowania syna. Kacper często jest u dziadków kiedy jestem w pracy i tam dosłownie całują go w stopy i spełniają każde jego życzenie. Ostatnio dziadek uczył go boksu i pozwalał mu się lać po twarzy. W domu jak oberwałam w nos z zaskoczenia od wlasnego dziecka to w szoku byłam. Także nie jest mi łatwo zapanować nad emocjami, kiedy ktoś nieustannie psuje mi robotę z tym wychowaniem. Zwłaszcza, że wiem, że jak moje dziecko chce to potrafi być mega grzeczne. Np. jak idziemy po nową zabawkę to idzie pięknie nawet 2 kilometry za rączkę, nie wyrywa się i wszystko jest super bo wie, że dostanie prezent.. Ale przecież nie o to chodzi! Także młody doskonale wie o co biega.. Masakra z tym wychowaniem :(
No właśnie takie realia,mama nie może być z dzieckiem w domu i poświęcić się wychowaniu :( w wychowanie wtrącają się dziadkowie,no bo wiadomo skoro mały jest u nich to również go wychowują.
Powiem Ci,że gdy Mateusz był mały i poszłam do pracy często z przedszkola odbierała go teściowa,ja wychowywałam inaczej,ona inaczej i szczerze mówiąc młody miał mętlik w głowie.Dziadkowie pozwalają na wiele,ale męczyć się musisz potem Ty no i młody,bo już sam nie wiem co wolno a czego nie.
A tak swoją drogą to cwana z niego bestia :) No i widzisz potrafi być grzeczny jak chce :)
A ja sobie tak myślę,że to złe zachowanie to jest może zwrócenie na siebie uwagi.Wiesz,pracujesz,potem dom i obowiązki z tym związane więc na pewno nie masz tyle czasu co mamy siedzące w domu.A każde dziecko chciałoby żeby mama była dostępna non stop.Ja jestem w domu a czasami nic zrobić nie mogę,bo młody ciągnie mnie ciągle za rękę,żeby się bawić :)i chciałby żebym całą uwagę poświęciła tylko i wyłącznie jemu.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
sleepingsun

Moje dziecko ma 2 lata. Od kiedy skończył jakoś 1,5 roku stosuję tą samą metodę. Kiedy robi coś złego mówię mu: "A chcesz iść do kąta/za drzwi?" albo "Acha, czyli nie chcesz wyjść jutro na dwór?", "Jak jeszcze raz to zrobisz, nie obejrzysz jutro bajki". Mały reaguje na te"groźby", bo zawsze jestem konsekwentna i za każde przewinienie stawiam do kąta, za drzwi (pokoju oczywiście :), nie wychodzę z nim na dwór i nie puszczam mu bajek. Albo, wymyślam inne kary adekwatne do sytuacji, np. gdy mały zabiera coś czego nie powinien, mówię mu: "Jak jeszcze raz to weźmiesz, to ja sobie wezmę Twoją zabawkę i nie oddam" i tak robię jak nie działa. Na drugi raz mały już wie czym to pachnie i słucha. Wg. mnie klapsy w tak młodym wieku są o tyle złe, że za chwilę mogą przestać działać i dziecko również z nich zacznie się śmiać. I co wtedy pozostanie...? Jak mawia mój mąż, tylko "guma i ciasne drzwi" :))

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jstynka

ja bym mu chyba pokazala przejechane zwierzątko. i zywe dla kontrastu.