Uwielbiałam przedmioty humanistyczne: muzykę, plastykę, języki (polski, angielski, niemiecki), a także religię i z tych wszystkich miałam najlepsze oceny. Aczkolwiek nienawidziłam historii (brrr)!!!

Za to np. matmę i fizykę rozumiałam i szła mi dobrze, ale nienawidziłam matematyki, bo te wszystkie obliczenia były dla mnie bezcelowe, skoro niczego nie wnosiły w moje życie, strata czasu po prostu. Zamiast więc robic zadania wolałam np. pograć sobie na gitarce, pokomponowac utworki lub porysować :)

A więc miałyśmy bardzo ekonomiczny układ z okleżankami: one dawały mi zawsze spisać zadania domowe z matmy (bo mi sie po prostu liczyć nie chciało), a ja im pisałam wypracowania z polaka, anglika i niemca :).

Wiesz matma przydaje się w życiu , oczywiście nie mówię tu o układach równań czy obliczania pola trójkąta z jakichś cosinusów ale liczyć trzeba umieć , ostatnio są popularne "zadania" internetowe typu 10+10X0=? a odpowiedzi różne i nie wiadomo kogo winić nierobów uczniów czy zły system edukacji.. 

chemia, matematyka i fizyka - o mamo jak ja sie z tym dziadostwem nameczylam. Nie kumam do tej pory ;)

Filozofię lubię :D

A ja jestem dziwna, bo nie miałam nigdy kłopotów z chemią, matematyką , polskim i językami obcymi, a nie znoszę fizyki i historii. Masakra :D

nigdy nie miałam problemu z matematyką i fizyka , ale za to nienawidzę histori ;p

ja uwielbiam matme, na studiach miałam jej bardzo dużoooo i to były moje najlepsze lata spędzone w szkole :)