Mój mąż zapewne nawet nie wyszedłby z taką propozycją, jak jedziemy do dziadków jednych i drugich, to zawsze razem. Gdyby jednak zdarzyło się tak, że jechałby sam na parę godzin to dałabym mu małą, ale na noc na pewno jeszcze nie. Nie mam w ogóle takiej potrzeby żeby nocowała gdzieś indziej, zresztą nawet sobie tego nie wyobrażam, oszalałabym :)

Odnośnie Twojej sytuacji.. parę godzin samochodem w jedną stronę to całkiem sporo, zwłaszcza że następnego dnia będą wracać. A czemu Twój facet jedzie do swoich rodziców na noc? :| Czemu nie pojedziesz z nim?

Pozostaje jeszcze kwestia najważniejsza - czy Twój Mały zna dziadków, czy często u nich bywa, jak na nich reaguje i jaki ma z nimi kontakt. No i teściowa.. czy się nim zajmie tak jakbyś Ty sobie tego życzyła, bo musisz się przygotować, że to pewnie ona przejmie opiekę nad małym. Jeśli jesteś pewna, że z Twoim synkiem będzie wszystko ok i jesteś o niego spokojna a Ty dasz radę wytrzymać bez niego, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie :)

Juz sie zdecydowałam, mały zostaje w domu:)tesciowa jest OK,moj facet potrafi sie nim zajmowac itd. ale i tak sie bede stresowac, myslalam ze to tylko ja jestem taka "świrnięta" ze nie chce dziecka oddac na wet na jaedna noc,ale widze ze inni maja gorzej;)A co do urlopow bez dziecka to to jest po prostu zupelnie inny urlop, jak sie chce NAPRAWDE odpoczac to trzeba jechac samemu ;) ale to jak bedzie mial 3 latka i wiecej.

Ja też bym się Aguś zgodziła:) ale pewnie więcej będziesz się martwić niz odpoczywać:) jak mój mąż zabiera dwójkę starszą to też się boję:)

Ja bym się zgodziła. Moje dziecko jest przyzwyczajone akurat do moich weekendowych wyjazdów, odkąd skończył pół roczku jeżdżę co tydzień lub dwa na studia i on wtedy zostaje z tatusiem a jak tatuś pracuje to z babcią. Nie płacze za mną, jest pod dobrą opieką. Jak młody miał 3,5 miesiąca pierwszy raz jechaliśmy do Krakowa (od nas z przystankami to jakieś 10 godzin), ostatnio na początku listopada (miał 7 miesięcy). Za każdym razem dobrze znosił podróż, powiedziałabym nawet, że za drugim razem lepiej, bo na jedzenie nie trzeba było robić tylu przystanków, tyle co na zmianę pieluchy.
Ja bym się nie zastanawiała.