« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
tusiaczek6
tusiaczek6

2011-06-16 23:04

|

Pozostałe

Poród...takie z ciekawości:)

Z racji tego, że mam dzisiaj jakoś masę wspomnień z porodu to chciałabym was się zapytać drogie dziewczynki jak to u was było z porodem w towarzystwie partnerów? Miałyście może osobną sale porodową? I czy uczestniczył w porodzie mąż?? Czy nie chciał bo się bał. Albo może nawet nie wiedział, że już rodzicie. Bo nieraz się tak zdarza. Z góry dziękuje za odp.:*

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
tusiaczek6

Mojego męża nie mogło być bo ta sama położna która mnie wyzywała od wariatek kazała mojemu mężowi się wynosi bo stwierdziła, że inne pacjentki nie życzą sobie aby oglądano ich brzuch. Wtedy pamiętam bardzo go potrzebowałam bo miałam już strasznie mocne skurcze. A do porodu małej zostało prawie 20 godzin. Wymiotowałam i leżałam tak do póki koleżanka z łóżka obok zauważyła, że coś jest nie tak.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
likeheaven

Mojego męża nie mogło być bo ta sama położna która mnie wyzywała od wariatek kazała mojemu mężowi się wynosi bo stwierdziła, że inne pacjentki nie życzą sobie aby oglądano ich brzuch. Wtedy pamiętam bardzo go potrzebowałam bo miałam już strasznie mocne skurcze. A do porodu małej zostało prawie 20 godzin. Wymiotowałam i leżałam tak do póki koleżanka z łóżka obok zauważyła, że coś jest nie tak.
Współczuje ci;( nie myślałam że jeszcze gdziekolwiek takie rzeczy się dzieją! Mój mąż nie mógł być przy pierwszym porodzie oddział porodowy był w remoncie rodziłam na jednej sali z drugą kobietą i ona też chciała być z mężem ale nie mogła bo niby mi by to przeszkadzało z resztą mi powiedzieli to samo. Leżałyśmy na tej sali z rozłożonymi nogami ja obok drzwi które były otwarte a po korytarzu przechadzali się robotnicy i roznosili masy kurzy itp. przy drugim porodzie mąż był ze mną rodziłąm na odremontowanej wielkiej sali gdzie rodząca od rodzącej była oddzielona ściankami i z jednej i drugiej str tych ścianek było przejście aż do końca tej sali ona była chyba na 5"stanowisk" do rodzenia. Mąż był bardzo pomocny wspierał mnie przytrzymywał głowę podawał wodę do picia i wzywał położną bo jak ja wołałam to mnie nie słyszały całe szczęście że mąż był ze mną bo jakbym była sama to nikt by mnie nie usłyszał i urodziłabym sama. czułam że mała już chce wyjść i kazałam mężowi iść po kogoś położna przyszła ze zdziwieniem ale miałam rację 5-10 min po tym mała była juz na swiecie. mąż był dzielny przeciął pępowine ale później się przyznał że jak zobaczył główkę to mu się słabo zrobiło i musiał usiąść(dobrze że to krzesło stało obok mojego łóżka:D)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kasia30

Tak @mona chodziło mi o to ,że każda rodząca akurat w tym czasie co ja miała swoją salę.Tutaj to chyba standart.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
bethinka16

u mnie jest taka sytuacja że jak zacznę rodzić przed 15 oo to mąż zostanie w pracy poinformowany ale niema możliwości wyjścia z niej:) mimo tego że przełożeni by go wypuścili, ale fizycznie nie da się. więc od 6:00 do 15:00 każe mi się nie ruszać i leżeć:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
susan

My też mieliśmy swoją salę, z basenem, prysznicem, telewizorem.Był dzielny i baaardzo Mi pomógł:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
listopadowa

w szpitalu w którym ja rodziłam są 3 sale do porodów,każda jest przystosowana do porodu rodzinnego(w jednej jest dodatkowo wanna).
mąż był ze mną.bardzo tego chciałam,lecz on na początku odmawiał kategorycznie(że nie da rady,że nie mógł by patrzyć jak ja sie mecze,ze nie mógł by pomóc,że by zemdlał itd).walnęłam focha i koniec tematu. pare tyg.przed porodem sam mi to zaproponował :D eheh zgodziłam się :P

była noc,tylko ja "rodziłam",chłop ze mną,sami w pokoju-ogolnie fajnie było :D co jakiś czas wpadała położna(sprawdzała rozw.ktg i takie tam).
przeciął pępowine,poszedł z małym na wszystkie badania,pomiary.

potem dziekował że mógł wtedy tam ze mną(z nami!) być

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
konkasia

moj maz byl ze mna caly czas ,mielismy swoja sale do porodu jak i po urodzeniu dziecka tez mielismy swoj pokoj ,ale dodam ze rodzilam w Szwecji..