Blog: agabe

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agabe
agabe

Słowem wstępu: uwaga! Tekst jest długi, prawdopodobnie nudny jak flaki z olejem, więc nikogo nie zmuszam do czytania. Jeśli ktoś jednak jakimś cudem przez niego przebrnie, to bardzo miło z jego strony :)

Chciałam opowiedzieć trochę o sobie, przy okazji się wyżalić. Gdzieś wyczytałam, że to pomaga, sprawdźmy to.

Tego roku, z początkiem lata okazało się, że spóźnia mi się miesiączka. Nie, to nie było dla nas żadne nieszczęście, ani też wielkie zaskoczenie, chcieliśmy mieć dzieci, ale ciągle odkładaliśmy decyzję na później. Strasznie się ucieszyliśmy, zrozumieliśmy, że oboje bardzo tego dziecka chcemy. Po paru dniach okazało się jednak, że niestety- to był fałszywy alarm. Nie byłam w ciąży. Było nam przykro, smutno bardzo źle. Postanowiliśmy, że teraz postaramy się o dziecko tak naprawdę.

Pracowałam wtedy na umowach śmieciowych jako kelnerka, głównie w weekendy. Wiadomo, że takie starania o dziecko zwykle trochę trwają, więc  wpadłam na pomysł, że rozpocznę na nowo studia dzienne, na które wcześniej nie miałam albo czasu, albo pieniędzy. Przynajmniej jeden semestr na pewnoz dążę zaliczyć. Wszystkie papiery zostały złożone, przyjęli mnie, bajka. A tutaj znowu mieisączka nie przychodzi. Szybki test ciążowy, dwie kreski. Radość, niedowierzanie. I pytania - co teraz ze studiami? Co z pracą? Niepojęte, że udało się za pierwszym podejściem.

Mąż nawet nie chciał słyszeć, żebym w swoim stanie pracowała tak jak wcześniej. Przyznałam mu rację, z resztą pierwszy trymestr to była dla mnie męczarnia - nie z powodu mdłości, czy wymiotów, a z powodu permamentnego zmęczenia. Spałam po kilkanaście godzin na dobę, a jak nie spałam, to myślałam tylko o tym, kiedy się położę. Biorąc pod uwagę swój stan zdecydowałam się również na ponowne przełożenie studiów na "może kiedyś".

Teraz żałuję. Bo siedzę w domu. Czuję się dobrze, a siedzę całymi dniami, nie wiem co ze sobą zrobić. Staram się czymś zająć. Wstaję rano, sprzątam, piorę, odkurzam, gotuję, znowu odkurzam, bo nie wiem, co jeszcze wymyśłić. Coś poczytam, wypiję herbatkę, takie tam. Mąż przychodzi z pracy, zjada obiad, trochę pogadamy, potem gapimy się w telewizor. On ucina sobie drzemkę, bo pracę ma męczącą, a w nocy nie może spać, bo ja tak się kręcę, że ciągle się budzi. Rozumiem go, więc nie protestuję.

Nie mogę usiedzieć w miejscu, więc kiedy on zasypia idę do centrum handlowego, albo jakiegoś większego sklepu. Sama nie wiem, po co tam chodzę, znam cały asortyment wszystkich sklepów na pamięć. Czasem coś kupię, czasem nie. Co dwa, trzy dni, wyciągam męża do biedronki, po zakupy zpożywcze. Wcześniej chodziłam sama, ale okazało się, że nie mogę dźwigać.

Czasem wpadnę do kogoś na herbatkę, albo ktoś do mnie. Niestety, coraz rzadziej. Część moich koleżanek ewidentnie się na mnie  wypięła, ale rozumiem je. Ta część to głównie młode dziewczyny, boją się nawet pomyśleć o macierzyństwie, boją się, że będę z nimi rozmwiać tylko o jednym. Też kiedyś nie wiedziałam, jak obchodzić się z ciężarną. A to przecież proste - normalnie!  Nie mam im tego za złe. Kiedyś zrozumieją.

Czuję się odcięta od świata, mam uczucie beznadziei. Ale staram się nie poddawać. Znalazłam sobie takie małe, niegroźne hobby, żeby się czymś zająć, ale o tym może kiedy indziej. Mam lepsze i gorsze dni, ostatnio głównie te gorsze. I musiałam się wygadać. Ot tak, sama przed sobą. Wybaczcie zanudzanie, nie potrafię niczego opisać krótko. Czasem się zastanawiam, czy to tylko ja tak mam, że nic nie robię, albo wydaje mi się, że nic nie robię i mnie to męczy? Coś trzeba na to poradzić, po mału zaczynam sobie radzić i to mnie trochę pociesza. Wygadałam się, uff. Rzeczywiście, już mi lepiej :)

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
boszka89

zgłoś nadużycie

Każdy ma czasem takie dni, że najchętniej wyłączyłby się i zniknął.. ale tak to już w życiu jest, że czasem rozpiera nas energia, a czasem wręcz przeciwnie. Tym bardziej, gdy jest się w ciąży :) A jeśli chodzi o nudę, to zabij ją od razu, jak tylko się pojawi. Czytaj, relaksuj się, spaceruj. A myślałaś o szkole rodzenia? To może być dobry impuls i działania i przede wszystkim z korzyścią dla Ciebie i maleństwa :)

Mój komentarz troche opóźniony, ale to dlatego, że mam dzisiaj właśnie taki leniwy dzień, w łóżku, odpoczywam po kilkudniowej bieganinie, sprzątaniu i gotowaniu. I świętowanie i gości zostawiamy na jutro.

A gdzie mieszkasz, skąd jesteś? W wolnej chwili możesz napisać do mnie. Pozdrawiam :)