« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
angelka90
angelka90

2010-11-26 18:26

|

Niemowlęta

co zrobilybyscie na miejscu tej kobiety?

jak to przeczytalam to sobie pomyslalam ze mnie tez , kazda z nas moglo to spotkac.
http://www.papilot.pl/historie-czytelniczek/10680/WASZE-LISTY-Chore-dziecko-odebralo-mi-wszystkie-marzenia.html

Odpowiedzi

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
annan

ja rozumiem że posiadanie chorego dziecka nie jest niczyim marzeniem, ale jeżeli tak by sie stało, czyz nie lepiej podzielic sie obowiazkami? nie rezygnujac ze wszystkiego a na czas wyjscia czy checia pobycia samemu poprosic kogos o pomoc na te 2-3 h. Nie wiem mnie bardzo ten artykuł dotknoł mimo że dzieci jeszcze nie mam. Nie wiem jak bardzo musiałabym byc zmeczona własnym dzieckiem żeby tak starsznie pisac o tym. Moze to nie tylko wina jej ale napewno meza ze jej nie pomaga. Nie wienie jej i staram sie zrozumiec ale plakac sie chce nad takimi matkami. To moje odczucia i nikomu ich nie narzucam.

Wiesz co... mam core, ktora moze nie jest niepelnosprawna jakos strasznie, ale wymaga ciaglej terapii... przezywamy przy niej wzloty i mnostwo upadkow...
Nasz dzien, tydzien podporzadkowane sa jej... Kazdego dnia ma jakis inny rodzaj terapii... Nieraz mam wrazenie, ze idziemy krok do przodu a zaraz krok do tylu...
Ale ja kocham moja core i jestem za nia wdzieczna Bogu... Nie uwazam, zebym sie jej poswiecala...

Oczywiscie nie ma co porownywac tego do jakis mocnych uszczerbkow na zdrowiu, mocnych fizycznych uposledzien... ale...
bedac w ciazy zastanawialam sie nieraz nad tym...

mysle, ze nikt z nas nie ma gwarancji na zdrowie...

Tak samo dziecko moze urodzic sie niepelnosprawne... Tak samo rodzic, czyli my... moze z dnia na dzien stac sie taki i wymagac opieki... mozliwe, ze nawet od swojego dziecka...

Ale... wiem, ze choroba (jakiegokolwiek czlonka najblizszej rodziny) jest ogromnym obciazeniem...

I wiecie co?

Najgorsze, ze czlowiek nie ma wtedy ani wytchnienia... ani zrozumienia...

Szczegolnie nasze glupawe spoleczenstwo... pod kazda szerokoscia geograficzna... ma talent do wyciagania wnioskow na podstawie tego, co widzi powierzchownie...

A takie osady rania szczegolnie takie wlasnie osoby... majace np. chore, niepelnosprawne dzieci...
Nikt nie wczuje sie w to, co one przezywaja... To jest dawanie wszystkiego z siebie... tak naprawde bez jakis gwarantowanych widokow na to, ze w przyszlosci bedzie lepiej...

Rozumiem, ze jest ciezko... jednak nie rozumiem tego... ze dziecko odebralo jakies marzenia...

Moim marzeniem byly moje dzieci... i kocham je, kochalabym... tak samo... bez wzgledu na ich kondycje fizyczna czy psychiczna...

Wiecie co...

Jak moja sredniutka miala 3 latka to bylo u niej podejrzenie autyzmu...

Nasza pierwsza reakcja jako rodzicow... NIEDOWIERZANIE... Nasz cora? Nie... to niemozliwe!
Jak minelo pierwsze wrazenie... przyszla zlosc... DLACZEGO? DLACZEGO to musialo spotkac akurat nas??? nasza corke? DLACZEGO? Zlosc!!! Zal! Smutek... DLACZEGO?
Nastepna nasza reakcja to... OBOJETNOSC... No jest, co jest...

Dopiero po tych trzech fazach przyszla motywacja, chec do dzialania...
Przeszlismy do czynow... terapia, terapia... terapia...

W ciagu roku osiagnelismy tyle, ze postanowilismy nawet nie diagnozowac ostatecznie cory, aby nie przylepiac jej etykietki Autysty-Aspergerowca...

Ale... czy wiecie, jak to cholernie ciezko... jak na co dzien spotyka sie z brakiem zrozumienia innych?
Moja cora dlugo potrafila reagowac na wszelkie zmiany takim krzykiem, jakby kto ja obdzieral ze skory...
Te komentarze na ulicy... to byl dopiero cyrk.

Kiedys szlismy ulica i mloda rozdarla sie... bo cos tam...
Jakas kobietka zaczela za nami biec, bo to przeciez nienormalne, zeby dziecko tak krzyczalo...

Slyszalam, ze mam agresywne dziecko itd... Ale czy mialam wszystkim tlumaczyc, ze moje dziecko jest autysta? A po jaka cholere... Ale jak sie czulam to moje...

Wierze, ze ktos... kto ma dziecko niepelnosprawne... w duzym stopniu... moze byc tak wyssany z sil psychicznych, fizycznych, ze nie potrafi dostrzec pozytywnych stron tego wszystkiego (bo mozna je znalesc)...

Czesto (zalezy, jakiego rodzaju jest to uposledzienie) zdarza sie, ze dziecko niepelnosprawne moze nie rozumiec tego wszystkiego... moze nie odwzajemniac w takim stopniu uczuc rodzica...
Wyobrazcie sobie ten caly wysilek wkladany kazdego dnia... i zero jakiegokolwiek wentyla...

A jezeli chodzi o to dzielenie sie obowiazkami...

Latwo powiedziec.

Zdrowe dziecko potrafi postawic zwiazek na glowie... A chore? Potrzebujace zaangazowania 24 godziny na dobe i 7 dni w tygodniu? A jezeli jeszcze do tego dojdzie partner, ktory zapatrzony w siebie znuzy sie szybko tym wszystkim?

Taka rodzina potrzebuje pomocy... bo takie reakcje tu to juz znak calkowitego zuzycia psychicznego...