Blog: diastre

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
diastre
diastre

2012-09-22 17:53

|

Komentarze: 9

Urodziłam :)

W środę 12ego września pojechałam na ostatnią wizytę u ginka :) Dał mi skierowanie do szpitala, powiedział, że zaprasza w niedzielę 17ego najpóźniej, jeśli oczywiście nic się nie wydarzy wcześniej. Zbadał mnie 2 cm, prosił bym poszła na ktg i za dwa dni znów na ktg przyszła. No to poszłam na IP. A tam aparat z popsutym czujnikiem ruchu dziecka, więc musiałam sama zaznaczać ruchy długopisem na kartce... Ale mały się nie ruszał. Odkąd pamiętam nie lubił maszyn i wszelkiego podglądania. Decyzją lekarza na IP zostaję w szpitalu. Na szczęście wpakowałam do samochodu swoją torbę do szpitala. Jeszcze lekarz na IP stwierdził 3 cm rozwarcia. Z braku miejsc na oddziale dostałam łóżko na... bloku porodowym! Gdy przyszłam jedna dziewczyna też czekała na miejsce na oddziale, jedna właśnie kończyła rodzić. No nic, myślę sobie. Zadzwoniłam do męża i mamy, by po pierwsze przywieźli mi rzeczy dla małego, bo raczej mnie nie wypuszczą bez syna, po drugie ktoś musiał zabrać auto. Na bloku zrobili ktg, maszyna już inna, pomiar skurczów w procentach podawała. Ale cisza, spokój, mały się rusza, skurcze jakieś tam przepowiadające. Położna zbadała mnie 4 cm rozwarcia (pomyślałam, że wszystko i tak zależy od tego kto jakie ma palce). Zeszłam sobie nawet do bufetu bo zjeść coś chciałam (na obiad się nie załapałam), koło 19 przyjechali moi, pogadałam z nimi chwilę, pośmialiśmy się, dali mi rzeczy dla małego, mąż dał telefon z dostępem do internetu i pojechali. Wracając na blok okazało się, że już mnie nowa zmiana szuka, no to szybciutko poszłam. Zrobili mi ktg, nadal wszystko ok bez zmian. No i próbowałam sobie pospać, ale się nie dało. Myślę, bosz jakie nie wygodne te łóżka! Wysokie, ciężko wejść, potem jak się już umoszczę, to ból kręgosłupa szybko mnie z niego zrywa. A położne oglądają w pokoiku "Na dobre i na złe"- hehe chyba zboczenie wszystkich pielęgniarek. Zaczęłam chodzić, bo i ból mi się zmienił. Ale plecy ciągle bolą. I patrzę nagle- czop mi odszedł. No to poinoformowałam- "pani się obserwuje"- usłyszałam i dalej oglądają. A ja chodzę, chodzę, chodzę. Koło 22 poszłam do nich, z tesktem, że chyba się zaczęło. No to ktg-  a tu pełna siła skurczy, przyszła położna zbadała 5 cm, wody odeszły, poszła, wróciła z lekarzem. Zbadał mnie- szyjka pani nie zeszła, wody odeszły gęste i zielone, proponuję cesarkę. Spytałam tylko, czy można próbować rodzić naturalnie- można, ale gdy zacznie się coś dziać, będzie nerwowo, a teraz zrobimy to na spokojnie. Stwierdziłam: dobrze. Zadzwoniłam do męża, podjęliśmy decyzję, by nie przyjeżdzał, bo jest prawie środek nocy, bo małego zabaczyłby tylko na chwilę, bo ja wyglądałabym jak sparaliżowana, że sobie poradzę, że skontaktujemy się jutro.  Szybkie podpisanie dokumentów i jazda na blok operacyjny. I właśnie w ten sposób 

12 września o godzinie 22.55 na świat przyszedł nasz mały cud: Marek 57 cm i 3200, 10/10 apgar. 

Cesarka, znieczulenie, szok.... 

Ale już jesteśmy w domu, docieramy się, kocham!

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
pauliswaw

Moje gratulacje, widzę że cc ostatnio coraz więcej;) Ja myślałam że gorzej zniosę tę operację, a ty jak się czujesz?:]

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
czeremcha88

Gratuluje smiley

 

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
anulla1993

gratulacje;))

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paola80

gratulacje:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
ciekawska

Gratulacje!

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
miax3

Gratki :* kochana a jak sie czujesz po CC? opowiedz nam :) strasznie mnie ciekawi jak to wszystko wyglada :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
1662202u

Gratulacje dla świeżo upieczonej mamusi ;)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
diastre

Widzę, że temat CC ciągle owiany tajemnicą. Więc proszę bardzo, szczere do bólu moje odczucia: przede wszystkim opcja cesarki bardzo mnie zaskoczyła... byłam sama w szpitalu i po krótkiej rozmowie z mężem, żeby nie przyjeżdżał, przebrałam się w szpitalną koszulę, zdjęłam całą biżuterię, wszystko zostawiłam i przeszłam na wózek. Dostałam coś do wypicia z komentarzem położnej: pić, nie smakować. Przewieźli mnie na blok operacyjny. Zostałam poproszona by usiąść na stole operacyjnym i zgiąć plecy w łuk. Oczywiście jak się anestezjolog wkuwał to miałam skurcz, ale pielęgniarka przytrzymała mnie, bym się nie poruszyła. Nie było źle- rzeczywiście jest to ukłucie. Anestezjolog najpierw spytał się ile ważę i ile mam wzrostu, więc bądźcie gotowe na takie  "głupie" na tą chwilę pytanie. Gdy już podał mi lek, zrobiło mi się natychmiast ciepło w nogi i stopy. Cudownie przyjemne uczucie dla osoby, która przeważnie ma nogi zimne! Szybko położyłam sie na stole, zostałam przykryta płachtą, lewa ręka wylądowała wzdłuż ciała, prawa wyciągnięta pod kątem prostym, a na niej wenflon i czujniki od pomiaru ciśnienia. Potem poczułam mazanie (odkażanie brązowym płynem, który potem zmywałam 2 dni), a potem już nic nie czułam. Dostałam maseczkę z tlenem, na czas cięcia i wyciągania Bąbla mojego, dwa razy robiło mi się słabo, ale czujne oko pielęgniarki (i czujników) natychmiast to wyłapywało i dostałam coś prosto w wenflon. Ważne, że pomogło. Znieczulenie ma to do siebie, że od razu chce się pić! I to koszmarnie. Jedyne co mogłam dostać, to maluśką buteleczkę, którą otworzyła pielęgniarka i nakapała mi w usta kilka kropelek wody. Poczułam jak wyciągają Bąbla (bez bólu, samo wyciąganie), usłyszałam jego krzyk, spłynęła mi łza, której nie mogłam sobie otrzeć, więć przestałam płakać. Pokazali mi synka, już wstępnie oczyszczonego i płaczącego w niebogłosy! Nie pytałam się, co dalej, lekarze zaczęli mnie zszywać, potem na prześcieradle przełożyli na łóżko i zawieźli na salę pooperacyjną. Tam, dostałam od razu kroplówkę z przeciwbólowym lekiem (w ciągu paru godzin dostałam ok 4-5 kroplówek). Kazano lerzeć, nie podnosić głowy, podano znów mikroskopijną buteleczkę z kilkoma kroplami  wody. Położna rozłożyła mi nogi na "żabę przed sekcją" by łatwiej spływały resztki z macicy, położyła podkłady, powiedziała, że syn jest w inkubatorze (dogrzewał się). Cierpiałam, że nie mogę małego od razu przytulić, gdy lewą ręką dotykałam swojej nogi, to wydawało mi się, że dotykam świeżego trupa (wiem, głupie porównanie, ale tak czułam). Na szczęście było na tyle spokojnie, że mimo niewygodnej pozycji trochę przysypiałam. Jak tylko położna wyciągnęła synka z inkubatora (nie wiem po jakim czasie) położyła mi go tak by mógł possać pierś. I zrobił to! Bez żadnego problemu! mimo, że byłam jeszcze "sparaliżowna" położna pomogła :) Wszystko działo się w nocy, więc sen zabierał mnie na jakieś minuty, nawet jak syn ssał. O 7 rano przyszła zmiana personelu. Nowa położna powiedziała, że jeść nie wolno (tylko sucharki i wodę już wolno było pić), podniosła łóżko więc trochę przestała mi przeszkadzać pozycja, w której sparaliżowana leżałam parę godzin- zaczęły mnie już plecy boleć!. Położna powiedziała, że dziś muszę się podnieść, że musi mnie "uruchomić". Bolało strasznie! Praktycznie każdy ruch bolał! Ale powoli, pomalutku zaczęłam się podnosić, najpierw opierałam się na rękach, potem zaczęłam siadać. Miałam to szczęście, że najpierw wstałam i położna wyjęła mi cewnik, a potem mogłam iść się wykąpać- inne kobietki musiały pójść się kąpać z cewnikiem. Niestety ciągle bolało. Jak chodziłam to bolało mniej, niż jak się położyłam i miałam znów wstać. Problem w tym, że czułam się bardzo słaba na tych sucharkach. Gdy przenieśli mnie na rooming-in ogarnęło mnie przerażenie: jak mam się zajmować moim dzieckiem, skoro nie jestem w stanie podnieść się bez bólu? Skoro zwijam się z bólu? Na pewno pomogło mi śniadanie- świeży chleb z masłem smakował tak, jakby to było śniadanie z najlepszej restauracji na świecie :) Pomału, powoli zaczęłam co raz lepiej sobie radzić, niestety kolejnego dnia przyszedł okropny ból barku (efekt uboczny leżenia na stole operacyjnym, koleżankę bolały plecy), taki ból, że znów ledwo się ruszałam, pomogło spanie na wznak, choć dzięki temu lekko pobolewały mnie plecy. W szpitalu trudne warunki do karmienia, łóżka niewygodne, mało miejsca... Marzyłam, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Po pozytywnej decyzji ginka jak i pediatry w 6 dobie życia syna wyszliśmy do domu. Też byłam przerażona, jak sobie dam radę bez położnych?? Ale dajemy sobie radę :) staram się ja, stara się mój syn. Macierzyństwo to piękny stan :)