No więc tak jakoś tak w weekend czasu nie miałam żeby zajrzeć, bo ciągle ktoś mnie nachodził.  Ostatnio pisałam o siostrze, która ma głeboko w dupie obowiązki matki. I mama nie wytrzymała. Siostra wychodzi, a mama wracaj do dziecka. Chciała szybko wyjechać samochodem, ale dupa koło nie ma, no więc dzwoni do kolegów po podwózkę ok, przyjeżdżają, ale mama była szybsza przegoniła ich, że się zadymiło (tak przynajmniej opowiadała, bo wszystko wiem od niej). Piątek sobota, imprezy nie ma. Jak byłam u nich w niedziele to nigdy, ale to nigdy nie widziałam Darii tak wkurwionej. Nie wiem czy to przez to, że nie była na imprezach czy przez to ze miała dzienne i nocne dyżury nad córką. Mama wczoraj rozmawiała z Darią jak to dalej będzie. Powiedziała że bardzo cierpi przez to że A. ją skrzywdził, że żałuje tych chwil i że chciałaby cofnąc czas, bo jeszcze nie czuje się matką. Umówiły się że Daria pójdzie do psychologa, przestanie chodzić na imprezy, tylko tak odświętnie, a jesli będzie jej brakowało towarzystwa, to niech zaprosi kilka koleżanek do domu. Po za tym ustaliły, że teraz nie ma sensu wracać do szkoły i powtórzy ten rok ( bo nie była od października). Daria ma też wnieśc sprawę do sądu o alimenty, bo już długo zwlekała, a kasa się przyda. Mam nadzieję że wszystko się ułoży. A teraz ciekawsze tematy - dzieci.

Nie wiem czy to przypadek, ale kiedy ja zajmuję się Domi to mówi "gaga", a jak mąż "gugu" i to niejednorazowo hihi. Po za tym jest już taka duża 76 cm i 5800 (urosła już o 22cm od urodzeniowej.. szok!) i teraz to już nie wiem jaki rozmiar ciuszku na chrzest.

W weekend tak jak pisałam byliśmy w restauracji. Tomek zjadł nuggetsy ( i to cały talerz, nie w jego stylu), ja z mężem polędwice wołową (polecam!), a na deser deser lodowy. . Domi nie była z nami co prawda w restauracji, ale poszkodowana też nie była. Tatuś kupił jej taki zajebisty komplecik, spodenki i bluzka z napisem Sweet Baby.