Blog: halunia

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
halunia
halunia

Na poczatek wczorajszy dzień, czyli dzień drugi. W sumie taki sobie, powiedziałabym że na * * * . Oczywiście znów go nie bylo większość dnia bo tu auto, tu ktoś coś chce, tu znowu auto a później drzemka.... Wrócił koło 15 i zaległ na sofie z pytaniem, co na obiad. Obiad nie gotowy to zjadł pierogi. No to on na drzemkę a ja opiekując się dziewczynami zrobić obiad. Dobrze że ogorkowa za nim chodziła jakiś czas to na szybko zupę machnęłam. I wiecie co? Do tej pory tej pierdolonej zupy nie tknął. Ale ogólnie kłótni nie było, tylko ze 2 sprzeczki więc jest ok. A no bo byłabym zapomniała. Śmieci. Kosz na papier był pełen że po pokrywę, ogólny był tak 3/4 pełen, ale że śmierdział Kariny pampersami to poprosiłam S żeby wyniósł śmieci. Wchodzi i pyta które, mówię że czarne bo śmierdzą. Ok. Wyniósł te jedne śmieci, i tyle go było bo został w garażu. A kosz bez worka a drugi że prawie się wysypujemy bo o tych drugich już nie powiedziałam. Bomba. Oczywiście worek włożyłam samą a a papierowe śmieci dalej w pełnym koszu. (Jeśli kogoś zastanawia dla czego sama tego nie zrobię, to dla tego że to jest jedyna rzecz jaką jeszcze w miarę regularnie mój hrabia robi sam z siebie).

Dzisiejszy dzień.
S stwierdził że chce iść do lekarza po zwolnienie na miesiąc, albo najlepiej na dwa. Ale nie nie, nie przejmujcie się, nic mu nie jest, nie jest chory. Ma tylko taka dolegliwość która się nazywa 'Nie chce mi się chodzić do pracy, ci ludzie mnie wkurwiają'. I tak wizyta na 10.40, czyli szybko trzeba nakarmić Karine, nakarmić Zuze (odkąd Karina zaczęła jest stałe posiłki Zuzi chce być karmiona jak dzidzia, albo w ogóle nie je), ja już zjeść nie zdążyłam, ubrać Karine, ubrać i uczesać Zuze, ubrać siebie, włożyć Karine w fotelik i do auta i wyjechaliśmy z domu na styk. A co cały ten czas robił S? Siedział przy aucie, w garażu z kolegą, przebrał się i zapalił papierosa, po czym złapią Zuzce pasy. I tak, musieliśmy wszyscy jechać do lekarza, bo S sam by się nie dogadał tak sprawnie jak ja, no a dziećmi ktoś się zajmować musi. Dostał 4 tygodnie zwolnienia (on chce jechać do Polski, a mi się odechciało) czyli tak czy inaczej go nie będzie większość czasu w domu, ale za to więcej będziemy się kłócić. Tak jest za każdym razem jak mamy wspólnie urlop, bo jest więcej czasu na zaczepki. Np on zajmuje się autami, więc mi nie pomaga a ja mam tyle samo pracy (a nawet więcej, bo on je w domu więcej więc robi częściej syf który ją muszę sprzątać), siedzi na kanapie pół dnia i szuka auta na handel, znajdzie i każe mi dzwonić, pytać i umawiać. Jeśli powiem że 'nie, bo sam potrafisz to zrobić' to słyszę wiązankę pod tytułem 'ja pierdolę, jaka ty jesteś leniwa. Cały dzień nic nie robisz, nie sprzątasz, nie gotujesz i nawet zadzwonić mi nie możesz. Ale pieniądze byś kurwa chciała'. Dzisiejszy dzień w tym momencie oceniam na * *. Ale jest dopiero południe, więc w najlepszym wypadku tak będzie przez resztę dnia, bo na to że będzie lepiej to nie liczę. Chociaż z drugiej strony jest zadowolony bo ma 4 tygodnie wolnego, z czego 3 tygodnie płatne 100% a może je jeszcze telefonicznie przedłużyć o kolejne 4 tygodnie więc kto wie, może mnie dziś zaskoczy.

P.S. Chciałabym wam jeszcze opisać inną sytuację która mnie bardzo irytuje. Jak pewnie większość z was wie, obie moje córki są alergiczkami. Okazało się że ja sama też już nie toleruje laktozy. Mam po niej takie wzdecia i bóle brzucha gorsze niż podczas miesiączki, a te również są masakryczne xD
W każdym razie muszę sobie gotować osobno, tymbardziej że staram się schudnąć (od połowy czerwca 8kg mniej, więc jestem zadowolona, nawet S zauważył że trochę schudłam). Dla dziewczyn osobno, żeby było bez alergenow, i żeby Karina też mogła zjeść. No i trzeci obiad dla S. I co mnie wkurza. Jak nie zrobię mu obiadu to pretensje bo on nie ma co po pracy zjeść. Nie ważne że lodówka i szafki pełne, bo ja zakupy robię źle, i on nie ma nic co mu smakuje. Natomiast jak zrobię mu obiad ze ma po pracy, to on wraca do domu i słyszę, nie nie jestem głodny, zjadłem w pracy kanapki. Fuck. No nic, będziesz miał jutro przed pracą i do pracy (ugotowałam od razu ma dwa dni). Ok. Na następny dzień przed pracą zje sobie pół omleta z czekoladą, drugie pół zostawi w kuchni na blacie. Weźmie ten obiad do pracy, zje pół, wróci do domu, postawi pudełko na blacie i tyle. Na trzeci dzień to co jest w pudełku już się popsuło, a to co zostało w garnku to on już nie zje bo przecież to jest stare. Więc czwartego dnia mu nic nie zrobię, bo jestem zła że i tak ciągle wrzucam, a on wraca do domu i od razu pyta co na obiad bo on jest głodny. Ja pierdolę.i od razu wiązanka, bo ja jestem taka leniwa, bo nic nie robię, nie gotuje, nie sprzątam, o jezu, bo w salonie pozbierałam zabawki i odkurzyłam, też mi wielkie posprzątałaś. Wow.
Tak. Moje życie jest do bani.

PS2. Do dziewczyn które dotarły do końca, gratuluję wytrwałości i przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne bądź T9 ;)

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
evvka84
No to nie tylko u mnie jest tak "zajebiscie". Nie pociesze cie bo u mnie tez wojna non stop. Mam synka 4.5 roku i 15 miesiecy i stale tylko siedzę w domu gotuje sprzatam i stale jest wszystko zle. Ehh. Moze docenia nas kiedyś jak juz bedzie za pozno
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
szoszanka1
Oj kochana. Masz typowa frustracje kobiety od wszystkiego której mąż nie docenia.. Znam to z autopsji. Niby w domu a robota się nie kończy, bez przerwy mąż coś wymaga, u mnie jeszcze tarczycowe chustawki, chory kręgosłup i ciągle jakieś bóle. Właściwie u nas ostatnio od kolejnego poronienia to ja czepiam się wciąż wszystkiego jestem mega sfrustrowana i nerwowa, choć w głębi serca kocham to moje życie, i dziękuję Bogu za córeczkę, męża, ale niestety tak to jest HALUNIA że często zwykła codzienność nas przerasta, i nie umiemy widzieć w kolorach, przez to że rzeczywiście kiedy dzieci małe roboty jest zawsze pełno, człowiek nie ma czasu dla siebie, mężczyzna nawet kochający nie wiele rozumie, bo oni jednak niestety ograniczeni są dość. Tule cie mocno. Nie masz kiepskiego życia. Masz dzieci, możesz być mama co jest wielkim darem, spróbuj poświęcić sobie troszkę czasu i zrobić coś tylko dla siebie jeśli masz możliwość odprężyć się ;) i powodzenia w zmaganiach z trudnym mężem, może trzeba wyłożyć mu wszystko co Ci nie pasuje? Powodzenia kochana!
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
justyna8411
Współczuję mieć takiego trutnia w domu (bez urazy oczywiście). Jak masz faktycznie gdzie iść to odeszlabym może sie ogarnie a jak nie to jego strata. Niestety nie kazdy dorasta do roli glowy rodziny. A Ty nie jestes od obrabiania mu tyłka. A najgorsze że nie docenia Cię, wychowujesz mu dzieci.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
halunia
Widzisz szoszanka, tylko że ja mu powtarzam od wielu miesięcy co mi nie pasuje, za każdym razem mówiąc to samo, a on dalej swoje. Co do przytlaczania. Tak wiem, i chciałam coś z tym zrobić, wyjść z nim gdzieś, sami we dwoje, już z siostrą się gadałam miesiąc prędzej że weźmie dziewczynki na noc, a on co? Nie, nigdzie nie pójdziemy, bo po co, na dyskotekę, najebać się i wydać kasę. W rezultacie siedzieliśmy w domu jak co dzień, a wystarczyłoby że by he zawiózł do mojej siostry i mieli byśmy wieczór dla siebie. Ale no bo po co. Zamiast tego była kłótnia w dzień, i wieczorem, i w ciągu dnia kilkakrotnie pytał czy chcę się rozstać o że może lepiej nam będzie osobno. A no i że miał wiele propozycji żeby mnie zostawić i być z kimś innym, ale jednak dalej że mną jest. Siostra zaprosiła mnie na imprezę do siebie w te sobotę, ale S się nie zgodził bo jego nie zaprosiła (jest poklocony z jej narzeczonym, i nawet ich nie lubi) i że nie, jemu się to nie podoba, jak chce sobie jechać to proszę bardzo ale dziewczynki mam zabrać ze sobą. Ale on w październiku jedzie na KSW do Dublina, ja znowu zostanę sama z dziewczynkami i to jest ok.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
otoja666

Matko ale maminsynka masz. On komletnie nie nadaje się do brania odpwiedzialnosci za osoby trzecie! Zachowuje się jak gówniarz w gimnazjum. Wcale sie ni dogadujecie i nigdy raczej nie udam wam sie stworzyc zdrowych relacji.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
otoja666

Haluniu jezeli przez 5 lat się nie dotraliscie ze soba w zwiazku to juz to sie nie zmieni nigdy. To co piszesz to niby błachostki ale powtarzane zbyt czesto staja sie powaznym problemem. Moze odwiedzcie poradnię małzenską?

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mamusiaaaa18

Jejku czasem i u mnie jest podobnie tyle, że bardziej w kwestii prania , Nie mam pralki i piorę u mamy bo nie mam odpływu ani  gdzie jej postawić, do tego są taryfy ze miedzy 15-17 w ciągu tygodnia i weekendy taniej, wiec rzadko a jest nas 5 i ich 3 wiec prania sporo, i tak nie zawsze oni są w domu żebym mogła to pranie wstawić a nie zawsze i mnie się chce taszczyć ten kosz tam ... No nic do sedna o co się czepia  ? o to że mu nie piorę, jak przynosi pranie z pracy i wstawie to ze nie musiałaś, jak mu upierzesz  ze jeszcze nie uprane "bo przecież wisi na sznurku mokre" . Albo to że zamiast wrzucić do kosza wsadzi do szafki.... I oczekuje że jak wyjmie to będzie czyste... A sprzątanie, jak sprzątam, to po co ogarnij trochę, jak nie sprzątam to, może byś ruszyła dupe... a z  obiadem , hym przeważnie je, ale wystarczy że się o cos potniemy i już nie ruszy...

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
halunia
No co ty, on się na to w życiu nie zgodzi bo nie będzie obcym ludziom mówić co się dzieje u nas w związku. Po za tym według niego problemem jestem ja. Najbardziej denerwuje mnie fakt że on na początku w cale taki nie był jeśli chodzi o obowiązki domowe. I posprzątał, i ugotował. Z jednej strony chciałabym odejść a z drugiej boję się że sobie nie poradzę albo że będę tego żałować, bo w końcu nad związkiem trzeba pracować, no i cały czas mam nadzieję że może jednak zaraz się poprawi i będzie lepiej...
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
otoja666
Przecież on na to wszystko w dupie. Mój też nic nie robił. Dwa pierwsze lata się żerliśmy. Nadal rzadko w domu coś robi ale mi się już nawet o to pretensji mieć nie chce. Traktuje mnie dobrze,pretensji o chuj wie co też już nie ma.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
halunia
No widzisz, a mój za to ma pretensje non stop, zazwyczaj kilka razy dziennie. Ale sam nie potrafi pomóc w niczym.