Blog: honia2

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
honia2
honia2

Blokowisko z lat 80/90 XX w. Na takim osiedlu obecnie mieszkamy. (Osiedle [dawniej] robotnicze - Huta Katowice, Koksownia, czyli zlepek ludzi z całej Polski w jednym miejscu) Jest to mój...powinnam napisać dom rodzinny, ale nigdy nie przekonałam się, aby określić tak tych kilka ścian, za którymi działo się różnie. Znam tu wszystko na pamięć. Wiem, gdzie są najlepsze kryjówki do zabawy w "chowanego", gdzie najfajniej spędza się czas będąc dzieckiem, gdzie można mieć odrobinę prywatności, gdzie chadzają dorośli kiedy chcą się 'odstresować', a gdzie iść ze swoim czworonogiem żeby się mógł na spokojnie wybiegać i polatać za patykami i szyszkami. Jest to osiedle najnowsze w moim mieście i jest naprawdę zadbane, mimo że minęło mu już 25 lat istnienia. Jest fajne pod tym względem, że do wszystkiego jest rzut beretem. Warzywniak, spożywka, fryzjer, szkoła - zarówno SP jak i Gimnazjum, przedszole, żłobek prywatny dla chętnych, przychodnia, apteka, poczta, place zabaw, boiska do koszykówki, siatkówki, piłki nożnej- ORLIK, market Biedronka, Klub Osiedlowy ( zajęcia taneczne, wokalne, plastyczne, nauka szycia na maszynie, aerobik, joga, nauka gry na fortepianie, balet - a to wszystko za darmochę. Jedynie trzeba mieć swój strój na zmianę i przy okazji ewentualnych występów są skromne składki na stroje np. do tańca. Znajdzie tam dla siebie coś i 4 latek i 40 latek ). Przy osiedlu jest też przystanek z którego można dojechać bezpośrednio i do Katowic, Dąbrowy Górniczej, Chrzanowa i do Krakowa oraz jego okolic, co dla studentów, staje się niesamowitym ułatwieniem. No i to co kocham...las! Tak, osiedle postawione zostało kilka kroków od lasu. Warto też wspomnieć, że jest to osiedle w miarę bezpieczne. Wiele osób chciałoby tu mieszkać, bo jest to komfortowe, wygodne i pozytywne dla dziecka, które ma wszystko czego potrzebuje w pierwszych latach życia, pod ręką.
Brzmi kolorowo, jednak ten kto mieszka w bloku, niezależnie jakim i osadzonym na nie ważne jakim osiedlu, wie że prywatności w takich miejscach po prostu nie ma. Każdy wie wszystko o wszystkim i o wszystkich. Mówi się, że na wsiach jest podobnie, lecz nie porównywałabym tego. Tu kichniesz, a sąsiad zza ściany krzyknie "na zdrowie, sto lat !" A Tobie pozostaje tylko odkrzyknąć "Dziękuję"... Sąsiadów klatkowych zna się na wylot. Skąd pochodzą, jakie życie prowadzą, co jedzą na obiad, jakie mają poglądy polityczne, czy chodzą do pobożnie do Kościółka, czy może połowę życia spędzili w kryminale i to nie bez powodu. Dziś odczułam po raz drugi od kiedy tu mieszkamy, pewien rodzaj wścibskości/braku prywatności.

Pierwszy raz wyglądał tak, że zostałam poproszona o zakładanie w domu psu kagańca kiedy szczeka, bo innym to przeszkadza. Ja rozumiem wiele, notoryczne szczekanie, umarłego doprowadziłoby do szału, ale mój pies szczeka w domu naprawdę sporadycznie. Tamta konkretna sytuacja prezentowała się tak. Pies został wyprowadzony przez M na poranny spacer, później M poszedł do pracy, a ja byłam zmuszona wyjść do apteki z Kacprem bo skończył mi się dla Niego syrop przeciwgorączkowy, a byliśmy w centralnym punkcie ząbkowania. Normalnie cała wyprawa nie zajęłaby mi więcej niż 10 min, ale tym razem była taka kolejka w aptece, że poza domem spędziłam prawie pół godziny. Pies oczywiście został w domu, bo spacer z nim i z wózkiem to raczej problem. Wracając, sąsiadka wyraziła swoją, powyżej opisaną przeze mnie prośbę. Tak, zgadza się, pies szczekał. Szczekał nie dlatego, że chciał wyjść, nie dlatego że umierał z tęsknoty, nie dlatego, że był głodny albo spragniony, tylko dlatego, że wyszedł na balkon i przeszczekiwał się z psem uwiązanym pod sklepem. A delikatnie mówiąc, z owym psiakiem mój czworonóg, się nie lubił. Biorąc pod uwagę, że owa sąsiadka to mama mojej przyciółki - Chrzestnej Kacpra, to tylko przeprosiłam za szczekanie i dodałam, że no niestety wszędzie ze sobą psa brać nie mogę i jeżeli takie sytuacje mają miejsce, kiedy ktoś jest w domu ( a prawie zawsze ktoś jest ) to, że pies zostaje upomniany, po kilku szczeknięciach. Wszystko w delikatnym tonie i kulturalnym uśmiechem na twarzy. Nie będę się kłócić z babką - raz, starszą ode mnie, dwa którą znam od dziecka, trzy jest jednak mamą bliskiej mi osoby, no i jednak mieszkamy drzwi w drzwi, już kilkanaście lat. Pominęłam dyskusję na temat tego, że dla psa szczekanie to inaczej mowa, a mieszkanie w bloku wiążę się z pewnymi niedogodnościami, m. in. takimi, że pewne hałasy, chcąc nie chcąc, trzeba tolerować. Nie jestem jedyną posiadaczką psa w bloku i nie tylko mój pies szczeka, no ale cóż.... dostało się niestety mnie.

Druga sytuacja miała miejsce dziś. Bohaterami te same osoby, ale zamiast psa wystąpił Kacper. Otóż moje dziecko właśnie ząbkuje. Wychodzą mu cztery 4ki na raz i jest ogólnie nie do życia. W dzień jeszcze jest znośnie. A to się czymś zajmie, a to wyjdziemy na plac zabaw, a to na spacer. Nie myśli tak o bólu. W nocy jednak jest o stokroć gorzej. Od kilku dni po prostu chodzimy z M jak trupy, bo Kacepr mimo zmęczenia płacze, wierci się, gniecie i demoluje łóżeczko. Środki przeciwóbolowe typu - czopki i syropy starczają raczej na krótko, a i maści nie wnoszą jakiejś znaczącej ulgi. No cóż, po prostu musimy przez to przejść, a biorąc pod uwagę, że dwie czwórki są bliżej przebicia a dwie dalej, może to jeszcze trochę potrwać. Ostatnia noc była okropna, Kacper wył jak opętany, my nie spaliśmy, moja mama nie spała, nie działało na Niego nic...dosłownie nic. A że było gorąco w naszym pokoju był uchylony balkon. Dziś rano, a raczej już po południu wychodzimy na balkon, a tam serdeczna i jakże przejęta sąsiadka zagaduje do mnie, zaraz po tym kiedy powitałam ją skromnym "Dzień Dobry".  
"-Honoratko, spał Ci w nocy mały ?"
"- Nie spał, miał gorszą noc"
"- No, właśnie słyszałam jak przeraźliwie płakał, (czyli jednak wiedziała, że nie spał, to po jaką cholerę głupio pyta ?!)
"- Ano płakał, bardzo"
"-Pochorował się ?"
"- Nie, ząbkuje."
"Aha, aha...biedaczek. ( i tu do Kacperka ) Bolały dziąsełka ? Źle się czułeś ? Syropki nie pomagały?"

No niby nic takiego, można powiedzieć, że pewien rodzaj troski. Jednak mnie to lekko podminowało, bo nie bardzo wiedziałam czy mam to potraktować faktycznie jako troskę, czy jako skargę, że ona też nie spała przez płacz Kacpra...

Szkoda, że przez tyle lat, kiedy ja w tym samym domu przechodziłam piełko z agresywnym alkoholikiem nic nie słyszała i nigdzie tego nie zgłaszała... : (

Podsumowując...własnie z tego tytułu marzę o domku oddalonym od ludzi, hałasu i tego wszystkiego, co niestety, jest nierozłączne przy mieszkaniu w bloku...
Póki co wiem, że w najbliższym czasie ucieknę tylko z tego mieszkania, najprawdopodobniej na rzecz innego mieszkania w centrum, bądź w innym bloku. ( To idzie pod młotek z powodu rozwodu rodziców....)


Zmęczona.

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita

Ja też mieszkam w bloku ale na szczeście w ogóle ne ma u nas takich klimatów. Kiedys owszem, jak bylam dzieckiem wszyscy się znali, teraz ze wscibskich sąsiadek zostaly tylko 2 reszta nie żyje lub sie wyprowadziły.

 

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kasia1426

Ja tez mieszkam na osiedlu mojej młodości. Klatkę dalej wychowywałam się 20 lat, potem chwila na stancji i wróciłam na osiedle kupując mieszkanie tutaj. 

Wszyscy mnie znają, moich rodziców itp. 

Wyobraź sobie co się dział wczoraj jak mój balkon został zawieszony niemowlęcymi ubrankami, które uprałam dla siostry :D

Połowa ludzi wychodziła, zerkała, za chwilę wracali i sprawdzali czy się nie przywidziało :) Dzis pewnie popytają o kolejnego dzidziusia :D

Ma to swoje wady i zalety. Mam fajne osiedle, tak jak Ty wszędzie blisko, duuużo zieleni, łąki, las, ścieżki rowerowe itp.Czuję się tu bezpiecznie, ale kiedy słyszę małego potwora piętro niżej, który się drze jak opętany całymi dniami wyrażając w ten sposób niezadowolenie i powodu posiadania maleńkiej siostry, albo kiedy słyszę co sąsiedzi oglądają w tv, o czym gadają, dlaczego się kłócą, kogo obgadują to chcę uciekać na wieś :)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kkw
kkw

powiem ci, że nie wszędzie tak jest. Od urodzenia mieszkam w blokach i tam gdzie mieszkałam raczej nikt o sobie nic nie wiedział, chyba, że sam coś o sobie opowiedział w rozmowie. także nie ma co generalizować, że blok= wścibstwo sąsiadów i brak prywatności ;) Mnie też starsza sąsiadka podpytuje o różne rzeczy, ale mówię jej tylko tyle ile ja chcę, nie musi wszystkiego wiedzieć. Twoja sąsiadka jakaś przewrażliwiona 

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
doloress88

chyba na wsi nie mieszkałaś smiley

tam jest tak :"z jednej strony powiedzą żeś piardł z drugiej żeś się ze.....ał"

 

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
honia2

Ehh... to niektorym Wam serdecznie zazdroszczę. Tym bardziej, że ja niepotrafię się w pełni odciąć od ludzkiego gadania... :(

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
honia2

A co do Twojego pierwszego wpisu Kamilko, to zrobiło mi się bardzo bardzo miło i oblałaś moje serce miodkiem : * heart
Też lubię to miejsce, wielu rzeczy się tu nauczyłam i sądzę, że jeszcze nauczę, a ile tu fajnych osobowości spotkałam ! :))

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
misiaqlek
Wiesz Honia, ja przeprowadziłam sie z blokowiska, gdzie starsze panie przesiadywały na ławkach i wiedziały wszystko o wszystkich na wies. Moj dom jest ogrodzony murem, nie widac praktycznie nic, nie znam tu praktycznie nikogo, zakupów tu nie robie, praktycznie z nikim nie rozmawiam a ludzie wiedza wszytko. Oczywiście drugie tyle sobie dopowiedzą . Nie wiem co gorsze ...