« Powrót Następne pytanie »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
tanglang
tanglang

2010-11-25 15:59

|

Uwagi i opinie

karmienie piersią i butelką

Jakie są Waszym zdaniem plusy i minusy karmienia piersią a jakie butelką?

Ja karmię butelką i moim zdaniem
+ wiem ile mały zjada
+ wygoda (nie "wisi" na cycu całymi godzinami)
+ mogę synka wszędzie nakarmić, piersią bym się bardzo krępowała
+ nie martwię się tym, że mały ma problem z brzuszkiem lub uczulenie bo coś zjadłam i mu zaszkodziło, a nie wiem co to mogło być
+ każdy, z kim zostaje mały (mąż, mama, siostra) może go nakarmić

- mleko to jednak wydatek
- jeśli mały nie wypije całej porcji mleka na raz, to reszta się marnuje, trzeba ją wylać

Odpowiedzi

syn przesypia całe noce od kiedy skończył 6 tygodni , kiedyś czytałam , że po przejściu na butelke z piersi dziecko automatycznie nie przesypia całych nocy bo jest przyzwyczajone do nocnych karmien z piersi .

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jadzka

przepraszam , że się powtarzam :
Ile razy słyszę i czytam stwierdzenia o tym, jak rzekomo niesamowicie wygodne jest karmienie piersią , tyle razy zastanawiam się, jak można ludziom wciskać takie bzdury.

Pamiętam moment, kiedy zaczynałam karmić piersią swoje pierwsze dziecko. Po powrocie ze szpitala nagle i w całej jaskrawości dotarło do mnie, że tzw. wygoda karmienia piersią to wyjątkowo bezczelne kłamstwo laktacyjne (później okazało się, że jedno z wielu). Propagatorzy laktacji wszędzie pieją peany pochwalne na rzecz wygody karmienia piersią, na co dałam się nabrać i oczekiwałam, że tak właśnie będzie.

W chwili obecnej, mając dwoje dzieci oraz doświadczenia zarówno z karmieniem piersią, jak i butelką, stwierdzam z cała stanowczością, że – moim zdaniem – karmienie mlekiem modyfikowanym to kwintesencja wygody, zaś karmienie piersią bywa naprawdę uciążliwe i potrafi komplikować życie jak mało co. Dlaczego tak uważam?

Karmienie piersią zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż karmienie butelką. Dziecko karmione piersią je znacznie częściej, bo pokarm kobiecy jest bardzo lekkostrawny (jak to napisała na tym blogu jedna z mam karmiących piersią – „przelatuje przez dziecko”). Je kiedy jest głodne, je kiedy jest spragnione, je, kiedy ma ochotę po prostu possać. Przez pierwsze 3 miesiące karmienie piersią trwa niemal 24 godziny na dobę, w dzień i w nocy. Monika Staszewska, znana położna laktacyjna pisze: „karmienie co 1,0 - 1,5 - 2,0 godziny jest zupełnie normalną częstotliwością” oraz „wiszenie na piersi godzinami przez pierwsze trzy miesiące życia jest zupełnie normalne”.

Dziecko karmione mlekiem modyfikowanym już w pierwszych tygodniach życia je ok. 6 razy na dobę, często z zachowaniem nocnej przerwy.

Poza tym niemowlęciu karmionemu piersią zdarzają tzw. skoki apetytu, kiedy je prawie non stop. „Wiszenie przez kilka godzin jest tylko mini-skokiem apetytu, bo te prawdziwe zwykle oznaczają ucztowanie przez 2-3 dni (a czasem ciut dłużej) bez przerwy” .

OK, tak zaplanowała to natura i nie z czym dyskutować, tylko gdzie tutaj ta osławiona wygoda?

Dzieci karmione piersią rzadko przesypiają noce, co wiąże się z opisaną powyżej lekkostrawnością kobiecego mleka, ale także np. z chęcią uspokojenia się przy piersi w przypadku wybudzenia się w środku nocy. A czym są dla rodziców przespane noce, możliwość nocnego odpoczynku i jak jego brak rzutuje na jakość życia, chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Tymczasem na forum Karmienie piersią można przeczytać o dzieciach kilkunastomiesięcznych, które nigdy nie przespały całej nocy. Także o roczniakach, które jedzą nocą co godzinę.

Często bywa tak, że dziecko karmione piersią już zaczyna przesypiać noc, po czym nagle wchodzi w kolejną fazę rozwojową i znowu zaczyna „nocne uczty”. Są dzieci, które nie prześpią ani jednej nocy, dopóki nie zostaną odstawione od piersi. A często nawet po odstawieniu zdarza się, że maluch jest na tyle przyzwyczajony do rytmu kamień nocnych, że w dalszym ciągu budzi się na jedzenie lub picie. Dlatego kluczem do sukcesu w postaci przespanych nocy jest jak najszybsze przejście na butelkę.

Dzieci karmione piersią mają mniej regularny rytm dnia, niż karmione mlekiem modyfikowanym, bo raz zjedzą mniej, raz więcej, jedzą znacznie częściej itp. Fachowo nazywa się to karmieniem na żądanie, a „żądania” są nieregularne i nigdy tak do końca nie wiemy, kiedy nastąpią. Z kolei dzieci „na butelce” przeważnie zjadają podobną ilość mleka (zawsze wiemy dokładnie jaką), w systematycznych odstępach, co owocuje wyłonieniem się uporządkowanego, stałego rytmu dnia. Tę cechę karmienia mlekiem modyfikowanym bardzo sobie cenię, bo pozwala przewidywać i planować. Moment całkowitego przejścia na butelkę zawsze był dla mnie momentem ogarnięcia chaosu i powrotu do normalności.

Karmić piersią może tylko matka, nie może jej zastąpić inna osoba z otoczenia. Może co prawda mleko odciągać, aby ktoś mógł je podać z butelki, ale to już wymaga poświęcenia trochę czasu i wysiłku, więc wygodne nie jest.

Karmienie piersią w miejscach publicznych nie wszędzie jest mile widziane, nie każda kobieta dobrze się z tym czuje. Karmienie butelką nie nastręcza takich problemów.

Kobietom karmiącym piersią zdarzają sie kryzysy laktacyjne. „Dziecko robi wrażenie wiecznie głodnego, jest niezadowolone i niespokojne. (..) Są to tzw. kryzysy laktacyjne. Występują najczęściej około 3 i 6 tygodnia oraz 3 i 9 miesiąca”. A jaka jest recepta? Przystawiać, przystawiać i jeszcze raz przystawiać. „W dzień co najmniej co 1,5 godziny, w nocy co 3 godziny” („Warto karmić piersią” M. Nehring-Gugulska). Pół biedy, kiedy matka może sobie na to pozwolić. A jeśli ma pod opieką starsze dzieci, ma obowiązki domowe, pracuje? W takiej sytuacji utrzymanie laktacji staje się wyzwaniem.

Karmienie piersią koliduje z powrotem do pracy, a wiele z nas pracować po prostu musi. Oczywiście można utrzymać laktację także pracując, ale wiąże się to z wieloma niedogodnościami, takimi jak konieczność odciągania pokarmu w miejscu pracy oraz ... permanentne niewyspanie. „Dzieci matek pracujących niejednokrotnie nadrabiają zaległości nocą. Jest wtedy cisza i spokój, mama nie odchodzi, nie spieszy się – idealne warunki do zaspokojenia potrzeb żywieniowych i emocjonalnych” („Warto karmić piersią” M. Nehring-Gugulska). A takich pobudek – jak wynika z relacji moich pracujących koleżanek - może być nawet 8-9 w ciągu jednej nocy. Sytuacja nie do pozazdroszczenia - kobieta wraca do pracy po pewnej przerwie, musi udowodnić, że mimo macierzyństwa jest nadal dobrym pracownikiem, chce się wykazać, pracuje cały dzień na pełnych obrotach i jeszcze nie ma możliwości w nocy porządnie odpocząć i zregenerować organizm. Szacunek dla kobiet, które decydują się na coś takiego.

Jednak propagatorzy laktacji swoim zwyczajem wmawiają nam, że to nic takiego: „Przy pewnej wprawie karmienia nocne nie muszą być dla matki męczące. Wiele matek karmi kilka razy w nocy, a organizm przyzwyczaja się do snu z przerwami. Wprawa i przyzwyczajenie sprawiają, że można mimo wszystko dobrze wypocząć” (dalsza część cytatu z „Warto karmić piersią”). Ciekawa teoria, bo eksperci od snu twierdzą, że wystarczy tylko jedna nocna pobudka, żeby nie wyspać się w nocy (co ma związek z fazami snu). Gdybym była matką karmiącą i pracującą, oczekiwałabym, że ktoś okaże mi trochę zrozumienia i doceni, że podejmuję się czegoś naprawdę trudnego, a nie będzie mi sugerować, że w zasadzie nie robię nic specjalnego, a jeśli konam ze zmęczenia i zasypiam w dzień na stojąco to pewnie z braku „wprawy i przyzwyczajenia”.

Pogłoski o wielkiej uciążliwości związanej z myciem butelek są mocno przesadzone. Mam wrażenie, że matki karmiące wyłącznie piersią wyobrażają sobie, że gdyby karmiły butelką, wszystko wyglądałoby dokładnie tak samo + trzeba by jeszcze przygotowywać mleko. Nic bardziej błędnego, bo całokształt wyglądałby zdecydowanie inaczej.

Ile tak naprawdę zajmuje mycie i sterylizacja butelek? Kilka minut dziennie. A jeśli mamy zmywarkę czy sterylizator to jeszcze krócej. A ile zajmuje karmienie dziecka „wiszącego na piersi” dniem i nocą? Znacznie dłużej niż kilka minut.

Zabranie ze sobą butelki z mlekiem/termosu z wodą i pojemnika z mlekiem w proszku, kiedy wychodzimy z domu, to też nie jest jakiś wielki problem. Mając małe dziecko i tak nigdy nie opuszczamy mieszkania z pustymi rękami i dodanie do tego całego ekwipunku jednej rzeczy więcej nie jest jakimś strasznym obciążeniem.

Fakt, że jednak trzeba o tym pamiętać i tu zgodzę się, że brak „oprzyrządowania” do karmienia to faktycznie ten jedyny aspekt wygody karmienia piersią, który się broni.

Jest to także kwestia preferencji. Dla mnie osobiście zajmowanie się butelkami to mały pikuś w porównaniu z całą masą opisanych powyżej uciążliwości. Karmiąc piersią bywałam tak wykończona, że z chęcią umyłabym tonę butelek w zamian za jedną przespaną noc...

Żeby było jasne - w pełni akceptuję fakt, że wszelkie niedogodności związanie z karmieniem piersią są całkowicie normalne, zaplanowane przez naturę i że tak jest, było i będzie.

Natomiast zupełnie nie akceptuję tego, że wmawia się kobietom, iż karmienie piersią to jedno wielkie pasmo szczęśliwości i komfortu. Nie akceptuję tego, że media podają przyszłym matkom wyłącznie listy niebotycznie wyolbrzymionych zalet całkowicie pomijając informacje o tym, jakie wiążą się z tym mankamenty. Czemu liście plusów karmienia piersią nigdy nie towarzyszy lista minusów i najczęstszych problemów? Czy nie jest to zakładanie z góry, że kobieta jest głupia i kiedy otrzyma pełną informację o wszystkich aspektach karmienia piersią, natychmiast rzuci się na butelkę, więc trzeba ją przed tym chronić poprzez podawanie kłamliwych informacji?

Roślina, bardzo możliwe, jeżeli chodzi o Twoja drugą wypowiedź. Co do mycia butelek, jak się ma 10 sztuk, to racja, bo i można myć w zmywarce, ja mam tylko 4 sztuki i na okrągło myję :/ Jadzki nie czytam w całości, bo mam wrażenie, ze znów leczy swoje kompleksy, ale co do wygody karmienia piersią, nikt mi nie wmówi, że teraz karmiąc butlą mam wygodniej niż miałam karmiąc piersią, bo chyba sama wiem co dla mnie wygodniejsze. Gdyby nie to, że z pewnych przyczyn musialam zrezygnować z piersi, to nadal bym karmiła, bo szczerze nie chce mi się rozbudzać w nocy robieniem butli, a w dzień, gdy dziecko zechce mleka powtarzać: "Już, juz, jeszcze chwila, poczekaj, zaraz dostaniesz mleczko, jeszcze tylko mamusia podgrzeje wody, no nie płacz, zaraz dostaniesz..." - czy cos w tym stylu. Gdy karmilam piersią bylo tylko cyk i dziecię już cyckało sobie mleczko...

canyon ty gotujesz wode przed każdym podaniem mleka a potem studzisz ? ja robie tak , ze wkładam do podgrzewcza butelke z wrzatkiem i tam sobie czeka na swoja kolej , wtedy przygotowanie mleka trwa chwilke , woda sie sama schładza i gotowe , zreszta jak mały mi jadł jeszcze w nocy to zalewałam 2/3 butelki wrzątkiem i jak się młody budził to juz było ostudzone .

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
iwona82

i znowu temat morze....jednym mamom bardziej odpowiada karmienie piersia (pewnie dlatego,że dzieciaczki są grzeczne i się najadaja dość szybko...nie wiszą ciągle na cycu :))
a mamy,które przeszły horror są na nie! bo dziecko nie spi długo, bo ma kolki, bo nie mozna zapalić,wypić i zjeść wszystkiego,bowszędzie z dzieckiem,bo.......

ALE....NIKT NIE MÓWIŁ,ŻE BĘDZIE LEKKO

decydując się na dziecko trzeba miec tą swiadomość ze matka natura tak to sprytnie wymyśliła,że karmimy mlekiem własnym swoje dzieci i dajemy im to co możemy dać najlepszego....od siebie:) i żadne teorie tego nie zmienią ani nie podważą....po prostu ludzka wygoda wykracza ponad nature :/

tak jak cesarki na życzenie i karmienie butlą dla własnej wygody :/

wiadomo jesli koś NIE mogł karmic czy rosdzić naturalnie....no ale sa też mamy co proszą o takie PROSTE niby rozwiązania!

Ale nie mój cyrk!

Ja chciałam karmic i karmie...i to dla mnie najważniejsze:))
Z czego jestem strasznie DUMNA :D

Roślina, ja gotuję szybko troche wody, a potem dolewam do niej zimnej już przegotowanej i w ten sposób mam letnią do picia, bo u mnie szybciej zagotuje się czajnik z wodą niż podgrzeje mój podgrzewacz ;) - to u mnie już najszybszy z możliwych wypróbowanych sposobów, a w nocy mam wodę w termosie taką nie do końca gorącą, że do picia jest akurat, no ale cała ta procedura jednak wybudza mnie ze snu i nic nie poradzę... No ale ja nie narzekam, bo są większe problemy, tylko porównuję, że z piersią było mi łatwiej. Niestety nie każdej kobiecie jest łatwo, bo zdarzają się takie problemy jak wiszenie na cycu, pogryzione brodawki itd., ale ja akurat takich problemów nie miałam. Ale ogólnie uważam, że najlepszym wyjściem jest chyba karmienie mieszane. Ja karmiłam głównie piersią, ale czasem gdy zostawiałam z kimś dziecko, to nigdy nie ściągałam swojego, tylko kazałam karmić modyfikowanym, tak samo gdy karmiłam w terenie i nie chciałam wywalać cyca, to była butelka. Mój synek na noc też dostawał od ok. 3 miesiąca życia na noc butlę, bo fakt, po niej spał 2 godziny dłużej niż po piersi, ale i tak nie przesypiał całej nocy, więc ogólnie nic do mleka modyfikowanego nie mam. I zanim trafiłam na to forum i poczytałam niektóre wypowiedzi, do głowy by mi nie przyszło, że istnieje coś takiego jak konflikt między karmiącymi piersią a butelką :). Niektórzy jednak tu obecni darzą karmienie piersią taka nienawiścią, że chyba cierpią wręcz na laktofobię (czy jak tam nazwać ten wstręt do karmienia... ;)))

laktofobia :) dobre , a wiesz , że napreawde coś takiego isnieje kiedys o tym czytałam tylko nie pamiętam jak to sie nazywa po fachowemu :)