Blog: luthien

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
luthien
luthien

Kilka dni temu przydarzyła nam się choroba córki i mieliśmy poważny problem z zachęceniem jej do picia czegokolwiek. No i po całym dniu takiego jej nie-picia, w środę to było chyba, wystraszeni spakowaliśmy się i pojechaliśmy do szpitala. Tam najpierw czekaliśmy godzinę na izbie przyjęć, w końcu wpuściła nas do gabinetu jedna babka i spisała dane, nawet nie spojrzała na dziecko... Jakbym przyniosła ze sobą worek kartofli. Dostałam świstek i z tym świstkiem udaliśmy się na oddział dziecięcy. Tam inna pielęgniarka spytała tylko ile było kupek dziś, zmierzyła temperaturę i kazała iść do poczekalni. I tak siedzieliśmy w tej poczekalni, pół godziny... godzinę.. półtorej. Zuza z 39 stopniową gorączką, zmęczona jak cholera, bo to już była 20 godzina. W końcu ta pielęgniarka sobie chyba o nas przypomniała, bo przyszła spytać jakie leki dawałam dziecku, przyniosła kubeczek z syropem na gorączkę i kazała jej podać. Taa, to wszystko :/ Jakieś pół godziny później przyszła jeszcze inna pielęgniarka, wpuściła do gabinetu i się zaczęło. Jakaś masakra, pytań było chyba ze sto, niektóre w ogóle nie dotyczyły dziecka, jak tylko babsko podchodziło do Zuzy to ta zaczynała ryczeć jak opętana. A najbardziej denerwowało mnie to jej przedmiotowe podejście do dziecka:

- Jak się nazywa?

- Zuzanna O...

- Co MU dolega?

- Ile ma lat?

- Niech GO pani posadzi na wagę.

- Postawić GO przy miarce.

- Czy umie chodzić, kiedy zaczął?

I całe mnóstwo podobnych pytań. W końcu się wkurwiłam:

- Czy ON ma jakieś rodzeństwo?

- Ale kto?? - pytam.

- No ON, dziecko.

- To jest dziewczynka, Zuzia.

- To jest bez znaczenia, proszę pani.

No powiedzcie mi, czy to jest tak wszędzie czy tylko tutaj są takie babsztyle??? angry

W końcu po kilku dobrych godzinach siedzenia i nie robienia kompletnie niczego, by pomóc i jakoś ulżyć Zuzce, poszłam do tych durnych bab i pytam, czy zamierzają jej w ogóle podać kroplówkę i jakoś nawodnić (bo po to tam pojechaliśmy). Powiedziały, że trzeba poczekać na lekarza. No cóż, moja cierpliwość w tamtym momencie się skończyła, Zuza przelewała mi się przez ręce taka była tym wszystkim wykończona, powiedziałam, żeby anulowały to całe zapisywanie na oddział i wyszliśmy stamtąd.

I to była bardzo dobra decyzja, bo następnego dnia Zuza zaczęła pić, gorączka spadła i tylko jej została trauma z pobytu w szpitalu, biedna bała się sama zasnąć w pokoju :(

 

 

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kajka10

powiem ci, że cierpliwa jesteś.. ja juz dawno bym tam awanture zrobiła, że tyle trzeba czekać.. albo pojechałabym do innego szpitala

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
narkoza

Co za franca z tej baby surprise

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kredka

tak.. skąd ja to znam jak urodziłam małą, też każdy lekarz i każda pielęgniarka mówiła "ON" "GO" i jeszcze jakie mialy nerwy jak poprawiałam że to dziewczynka..

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kajtusia987
Dzielne dziewczyny. Nie dajcie się nigdy takim babom. Tragedia o czym piszesz. Koszmar. Oby nigdy więcej.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
iwona91

no ja przy porodzie tez trafiłam na wredna ale jak maz warknął na nia to odrazu sie milutka zrobiła jak nic a na poporodowej jak przychodziły położne i z neonatologi to tez on i on a jak poprawiałam to złe były.... wrednym babom STOP

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
pufiara

My jak byliśmy w szpitalu z Dawidkiem, gdy miał zapalenie dróg moczowych to było wszystko super bo przyjmował nas na oddział lekarz u którego byliśmy niedawno w prywatnym gabinecie, to było milutko, że hoho. Ale wcześniej jak byliśmy bo Dawidek miał okropne boleści brzucha i nic nie pomagało, to było bardzo podobnie jak piszesz, z wielką łaską obejrzeli dziecko a trzeba było czekać ponad godzine, aż ktoś się zjawi, kolejną jak poproszą nas a potem pani doktor zaczęła do mnie "fuchac" że nie jem tego co trzeba, że nic dziwnego, że dziecko brzuch boli, i wyszło, że karmiąc piersią powinnam jeść tylko suchą bułkę, Mały aż się zanosił tak go badali. A jeszcze miała pretensje po co dupkę małemu posmarowałąm kremem, bo nie wolno jak nie ma odparzeń. Miałam ochotę się poryczeć tam...