Blog: madinek

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madinek
madinek
Wykraść trochę czasu

Zaczynam mieć doła...

Jestem wykończona bycia mamą. A może rzeczywiście to nie jest moja wina, tylko mojego Adasia? Może nie wyolbrzymiam, lecz rzeczywiście jest baaardzo absorbujący?

Ledwo radzimy sobie z karmieniem.  Maluszek się najada, ale uwielbia wisieć na cycu i to nas gubi. Amator kobiecego biustu od małego, hihi. Karmię go co 3,5 ok. 40 min, z czego oczywiście opróżnia 2 piersi. Widzę, że jest naprawdę najedzony, zaczyna mu się z tego przejedzenia aż ulewać, a on i tak dalej płacze i otwiera buźkę pokazując, że jest nadal głodny. Po odstawieniu do łóżeczka po to całym obżarstwie poleży 1-2 minuty i znowu zaczyna kwilić, że głodny, chociaż po przystawieniu znowu do piersi nie ciągnie pokarmu, a jedynie ssie cyca. Wtedy atakuję go ze smoczkiem, przestaje płakać, ale nadal nie śpi. Głaskam go, mówię do niego, puszczam pozytywkę i tak usypia po mniej więcej godzinie. Ktoś pomyśli, spoko, mam przecież jeszcze 2,5 h wolnego. Nic z tego. Po jakiejś godzinie budzi się, kwili, więc sprawdzam pieluszkę. Czasem trzeba zmienić, a wtedy znów nie chce iść spać, tylko od razu zaczyna się domagać mnie, w sumie mnie to nie, tylko cyca. Oczywiście go nie dostaje i wtedy już zaczyna płakać na całego, smoczek nie działa, przytulanie też nie, noszenie na rękach też nie. Może i jestem wyrodną matką, ale po przetestowaniu nawet suszarki do włosów i odkurzacza zostawiam maluszka w łóżeczku, żeby się sam uspokoił. Nie daję rady go uspokoić. Nawet jeśli już uśnie na tych rękach to i tak po 10 minutach się budzi i znowu zaczyna swoją zabawę. Nawet mój mąż jest bezradny. Wszystkiego już próbowaliśmy. Jak tak sobie czasem płacze w łóżeczku to się uspokaja po pół godzinie i idzie spać. On płacze w łóżeczku, a ja stoję obok i nadsłuchuję, patrzę, czy aby mu się nie ulało, czy sobie krzywdy nie robi. Nania oczywiście również włączona i monitoruje jego oddech. Koszmar jakiś, już nie wiem co robić. Z tego wszystkiego nawet już mi się nie chce jeść. W ciąży mój apetyt był ok. Teraz zjem 1/3 obiadu i mam dosyć, jedzenie rośnie w buzi, przestaje smakować. Wczoraj byliśmy na wizycie kontrolnej z maluszkiem, a lekarka mi wyjechała z tekstem, że ja to się chyba anemii nabawiłam, bo kiepsko wyglądam. A niby jak mam wyglądać, skoro noce mam nieprzespane, w dzień czasem się kimnę z pół godzinki, posiłki na raty, a niekiedy nie wiem jak zostawić maluszka samego płaczącego w łóżeczku i iść sobie do kuchni zrobić cokolwiek do jedzenia. 

Nie chodzi o to, że mąż mnie nie wspiera, owszem pomaga, ale... No właśnie, jest ale: pracuje nadal dużo (przecież ktoś musi), próbuje uspokoić Adasia i też mu nie wychodzi. Oboje jesteśmy bezradni na jego płacz. Kolki to na pewno nie są, na wadze przybiera, więc gdzie jest problem??

W niedzielę przylecą teściowie, i w sumie co to da?? Pewnie nauczą małego bujania, noszenia na rękach, polecą z powrotem do siebie, a ja nadal będę miała ten sam problem. Nawet większy, bo będę musiała Adasia jeszcze bujać i cały czas nosić. No i oczywiście już słyszę głos teściowej: "To pewnie dlatego, że w ciąży się tak denerwowałaś !". Wrrr, już się denerwuję na samą myśl o tym zdaniu. Przez całą ciążę mi paplała, żebym się nie denerwowała, bo dziecko będzie nerwowe. A niby jakie ma być, skora z mamusia zawsze był niesamowity nerwus??

Do tego ostatnio zadzwoniłam do mojej rodzonej matki, żeby się pochwalić syneczkiem i co?? Usłyszałam tylko zdanie: "No to teraz będziesz wiedzieć, jak to jest wychować dziecko. Tylko dobrze je wychowaj, żeby później Ci nie powiedziało, że jesteś niedobrą matką". Wiedziałam, że prędzej czy później mi powie coś takiego. Tylko dlaczego musi mnie jeszcze tym teraz akurat dołować??

Czuję się strasznie bezradna...

Już nawet mi płacz nie przynosi ulgi...

A czasem kiedy Adaś zasypia i nadchodzi godzina karmienia to nie wiem też co robić. Pozwolić mu dalej spać, czy budzić i karmić? Słyszałam, że sam może sobie jeszcze spokojnie pospać nawet do 5 h bez karmienia, ale wie wiem, czy jest to dobry pomysł. Boję się, że będzie głodny, że będzie go bolał brzuszek itp. 

 

Mam już dosyć naszych ciągłych przepychanek o cyca. Myślałam, żeby już nawet zrezygnować z karmienia piersią. Jestem naprawdę zmęczona...

Mam nadzieję, że ktoś mi poradzi na mojego małego solistę...

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
sheherezada

mialam podobny problem, mam poradzila mi zebym dopajala mala miedzy posilkami, tak ok 1godziny po jedzeniu 50ml wody ale moja ksiezniczka wody pic nie chciala wiec dawalam jej herbatke z kopru wloskiego ( od 1 tygodnia zycia)...i poskutkowalo...do tego jeszcze smoczek i bylo juz super... godziny karmienia unormowaly sie a od 12 tygodnia spimy cale noce;) w przypadku  niemowlaczkow musimy byc nie tylko matkami ale i wrozkami i trzeba sie domyslac wszystkiego co jest strasznie trudne!!! rozumiem Twoje zmeczenie i nikt nie powinien Cie oceniac, ja zyje na obczyznie i nie zrozumie nas nikt kto nie doswiadczyl tej dziwnej samotnosci, kiedy nie ma dziadkow i cioc dookola i kazda chwila wytchnienia jest na wage zlota...mam nadzieje ze choc troszke pomoglam..pozdrawiam i zycze sukcesow w karmieniu;)

p.s. u nas pomoglo tez kladzenie na brzuszku, mozesz sprobowac, napewno nie zaszkodzi i jest bardzo pomocne na wzdecia, pierdki i bol brzuszka;) 

 

Ah... a tak od strony praktycznej po tej calej mojej jakze dlugiej litanii...

 

U nas bardzo przydala sie chusta do noszenie. Sorayszon np. byla wlasnie taka delikwentka jak Twoj Adas... wisicyc calodobowy i mordo-darlek...

Za to wsadzilam w chuste, nawet nie zdarzylam wiazac i mloda spala... Niby ja mialam przy sobie, ale moglam zrobic wiele wiecej niz kladac ja gdziekolwiek, poniewaz tak przesypiala dlugo, a lezac dajmy na to w lozeczku, czy w wozku budzila sie naprawde szybko...

I jak miala te ataki placzu to tylko chuscior byl w stanie ja uspokoic. 

Przykro mi, ze Cie urazilam... Jak chcesz to wykasuj i ten wpis...
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madinek
Też mi przykro... Nie takiej "rady" oczekiwałam, szczególnie od Ciebie, ponieważ uważałam Cię dosłownie za mentorkę w zakresie karmienia piersią.
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
claire1983
Ja od tygodnia mam to samo. Tak pochwaliłam syna że taki spokojny, nawet martwiłam się że za bardzo a teraz modlę się o 15 min dla siebie. Próbuję zrobić cokolwiek w  ciągu dnia np. obiad i latam tylko w tą i spowrotem do łóżeczka, podaję smoczka, daję butlę, odbekam go, noszę, kładę, chwila ciszy więc lecę do kuchni i za 3 minuty wrzask znowu, robienie takiego obiadu zajmuje 2h i jestem tak spocona i zmęczona jakbym maraton przebiegła. To samo jest z  wzięciem prysznica czy wywieszeniem prania. Młody w kółko czegoś chce a prawdziwy dramat zaczyna się po 19tej kiedy wszyscy jesteśmy już naprawdę zmęczeni. Od tygodnia nie miałam nawet czasu porozmawiać z męzem, zaczyna się robić coraz bardziej nerwowo. Zasypia wprawdzie o 24 i śpi do 6 rano ale z dwiema przerwami na jedzenie, więc co to dla mnie za odpoczynek? Przeciesz nie usnę jak automat odrazu po zakończeniu karmienia, kręcę sie jeszcze zawsze z godzinkę więc obecnie jestem wrakiem człowieka. Czasami próbuję cos napisać na 40tygodni i przerywam sobie 10 razy bo mały zaczyna płakać. Czasami ja płacze razem z nim z bezradności... A podobno z czasem jest juz tylko gorzej..Także
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kasia30
Jesli dobrze przybiera na wadze to nie budz go do jedzenia sam sie obudzi jak bedzie głodny.A jesli chodzi o płacz to patrz moj wpis na blogu pt.placzek Ty przynajmniej wiesz ze o cyca chodzi ja nie mialam pojecia o co. Ale na pocieszenie dodam ze powoli sytuacja zaczyna sie klarowac mysle ze potrzeba czasu zeby sie wszystko unormowalo badz dobrej mysli. I faktycznie spróbuj go dopajac woda lub herbatka lub poprostu przejdz na butle.Moj piewszy syn byl na butli bo nie mialalm pokarmu i chłop z niego jak dąb,nigdy nie chorowal (oprocz skazy ale szybko minelo) drugi tez na butli bo tez z pokarmem bylo marnie. Albo tylko na noc dawaj butelke i zobaczysz czy dluzej pospi. Ja bym spróbowala. Powodzenia zycze!!!

To trzeba bylo napisac... Nie obrazilabym sie.

Moze za ostro to napisalam. W sumie nie chcialam Cie jakos dolowac. Chodzilo mi o to, ze ja rowniez to podobnie przechodzilam... a zamiast tego wyszlo, ze na Ciebie naskoczylam, jak jakas potwora.

 

Nie jestem mentorka... :))) Natomiast ostatnio zdarzylo mi sie radzic paru mamom i na koncu wychodzilo na to, ze te co chcialy karmic to i tak karmily, a te co od poczatku nie chcialy to i tak przechodzily na butelke... bo cos tam....
Wiem, to nie wytlumaczenie, wiec probuje od poczatku.

 

Mlody jest nowiutki... Wszystko dla Niego jest obce. Twoja piers to nie tylko pokarm, ale rowniez bliskosc, bezpieczenstwo, Przystan...

Wiem, ze jest trudno...

Moze wyjsciem z sytuacji byloby odciagac pokarm i podawac raz dziennie w butelce? Moze bylaby to chwila, gdy mogly sie Adasiem zajac np. Tatus?

 

Z drugiej strony... Naprawde nie uwazam, zeby przejscie na butle bylo czyms najstrasniejszym...

 

Te problemy, ktore teraz masz, one mina.... Ale jezeli teraz Ci tak ciezko.... a to akurat moge sobie wyobrazic... bo przechodzilam to podobnie... (wiem, z mojego wymadrzania sie wynika co innego)... to pamietaj, ze szczesliwe dziecko to szczesliwa mamusia.


Moja polozna, jak mialam takiego dola przy sredniej, doradzala mi, zeby ra dziennie podawac: albo butle z moim odciagnietym mlekiem albo z modyfikowanym...

Powodzenia.... i jeszcze raz... Sorry za tez pierwszy wpis... Zamiary nie byly zle, ale jak to ja potrafie... ujelam to po "mistrzowsku"... :/ 

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
wiktoria25
Moja córcia tez jest bardzo absorbująca... Synek taki nie był ;)) Ja u siebie nie widzę innej rady jak przeczekać,ale ogólnie nie jest tak źle, tylko wyspać bym się wkońcu chciała ;) Pomagaja codzienne rytualy, spacer, kapiel, masowanie, rozmowa z tatusiem...mam nadzieje,ze niedługo nauczy sie stałych por tych rytuałow i bedzie jeszcze lepiej. sprobuj wysłac kogos na spacer z dzieckiem a ty yjedz i przespij sie.powodzenia...najgorsze pierwsze tygodnie
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
gosia1980
oj a myslalam ze ja tylko tak mialam moj synek maksio 3,5 roczku nawet jak juz po 12 miesiacach nie dostal cyca to i tak niedawal nic zrobic lazil za mna krok w krok i najlepiej jak siedzialam i patrzylam jak on broi ,,, i tak do tej pory lazi nawet do kibelka za mna ,,co do noworodka naszego OLIWERA to go przechwalilam skonczyl 2 tygodnie zaczal sie odzywac pokrzykiwac nan nas doslownie krzyk i piska i trzzeba go wziasc na rece mimo ze dzieckona jedzone napite suche itp ,jest na butelce niestety ale i tak niezjada na jeden raz calego jedzenia maluch je co 1,5 do 2,5 na raty poje zasypia i tak w kolko jak sie rozbudzi to na 2 godziny lipa doslowan lezy kweka nawoluje to na rece to na brzuszek to go pitulic masakra zgadywanka na calego.... co do usypianai smoczek kocyc przytulanie otulanie kladzenia buzi na buzi lub na swoim brzuszku i dopiero jest szanasa na konkretne spanie ,,,,kazde dziecko inne ale napewno chodzi im ojedno o bliskocs swych maminek ktore mieli przez 9 miesiecy tylko dla siebiei 24 h na dobe
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
listopadowa
i właśnie z powodu "wisienia na cycku" przestałam karmic po 3 tygodniach.nie dojadałam,nie spałam,byłam cały czas zirytowana i normalnie za przeproszeniem wkurwiona na wszystko. teraz czasami załuje ze nie karmiłam dłużej... ale cóż,takie zycie.cos za cos.głowa do góry i powodzenia