Blog: mamap

« Powrót do listy wpisów
Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mamap
mamap

Długo mnie tu nie było.Bardzo długo...Dużo się zmieniło.Nigdy nie myślałam,że tak właśnie potoczy się moje życie.Ehh...

- 2005r (ona lat 16,on lat 19)

Była sobie młoda dziewczyna,co marzyła o księciu z bajki,mieszkając pół życia u babci,a drugie pół u mamy-alkocholiczki,leczącej się jakiś czas,ale niedługo.Najważniejsza była szkoła i ogromna chęć wydostania się z patologicznego domu...

Niesamowite!W końcu marzenie się spełniło!Poznała swojego księcia,dzięki któremu uwolniła się od tego całego chaosu.Była szczęśliwa,zakochana po raz pierwszy.On był dla niej najważniejszy,a ona dla Niego.Nic innego sie nie liczyło,tylko ich miłość.Nie było żadnych barier których by wspólnie nie pokonali,aby tylko być razem.Taka niunia i miś.Najważniejsi dla siebie nawzajem.Ich uczucie było tak ogromne i tak silne,że ów dziewczyna wyparła się,zapomniała o swojej rodzinie,znajomych,bo On był dla niej najważniejszy.Zawsze wszystko dla Niego,nawet jeśli chwilami cierpiała,to wtedy tego nie zauważała.Była przeszczęśliwa,że ma Jego.Jedyną osobę na której może polegać,która ją chroni,broni,dba o nią i jest tylko Jego.Zamieszkali w końcu razem jak skończyła tylko 18 lat,to było największe jej szczęście.On i ona nareszcie sami,tylko razem.Mijały dni,tygodnie,miesiące,lata,a ich miłość kwitła.Jej koleżanki rozstawały się co chwile i poznawały kogoś nowego,a ona była dumna,że ma tego jedynego i czuła się tak dorośle,że już z nim mieszka i że to jest ten jedyny.Na całe życie.Tylko jej.To,że nie było wokół niej,z nią mamy,siostry,brata,babci nie sprawiało jej za bardzo przykrości,przecież był On i to się tylko liczyło.

- 2008r (ona 19,on 22)

Dziewczyna trochę podrosła.Zaczęło ją trochę uwierać,że jednak nie ma swojej rodziny blisko siebie,że jest tylko On,że nie ma przyjaciół ani swoich,ani wspólnych.Zaczęło jej się nudzić(?).Książę dużo pracował,bardzo dużo,ona też pracowała,ale księcia nie było w domu nawet po 16 godzin na dobę.I tak dzień w dzień,a dziewczyna,może wtedy niedojrzała(?) zaczęła w końcu spędzać czas ze starymi znajomymi.Sama.Bez księcia.Jak nigdy.I zbłądziła.Bardzo.Przyznała się,powiedziała wszystko,a książę wybaczył i dalej żyli szczęśliwie.Do wyzwisk przywykła,w końcu miał do tego prawo.Do niewypuszczania z domu,do znajmych też,przecież również miał do tego prawo po tym wszystkim.I tak sobie dalej żyli.Znów tylko ona i On,ten najważniejszy.

- 2009r (ona 20,on 23)

Miesiące upływały,a para zaczęła zastanawiać się nad potomkiem.marzyli o swojej rodzinie.Ona marzyła.O dziecku,o małżeństwie,o szczęśliwej rodzinie.Tylko On,ona i dziecko.I niczego więcej do szczęścia nie brakowało.Starali się rok,ona miesiąc w miesiąc płakała,że nie dane jej,On wyzywał ją od najgorszych,że jest taka i taka,że nie ma po co płakać,bo jak ma być to w końcu będzie.Ona tak zafiksowana na punkcie swojej własnej rodziny godziła się na to,a nawet wtedy nie widziała,że to coś złego.Wręcz odwrotnie.Przecież On miał rację,dobrze mówił.On zawsze miał rację,nie ona...

- 2010r (ona 21,on 24)

Kolejne marzenie w końcu się spełniło.Była w ciąży!To było teraz najważniejsze!Będzie w końcu rodzina.Swoja,własna,do kochania i dbania!Książę też nagle był nie do poznania.Nie wyzywał,nie krzyczal.Przez cały stan błogosławiony wręcz na rękach nosił,aż nadszedł dzień rozwiązania i tu wszystko prysło,jak bańka mydlana.Szok.

- 2011r (ona 22,on 25)

Ona-mama,On-tata.Rodzice.Dumni ze swojej córki.Ona-zmęczona,ale szczęśliwa,ze swojej rodziny.On-szczęśliwy ze swojego dziecka,ale nie zwracający uwagi na nią...Na swoją kobietę...Trzy dni po narodzinach usłyszała od niego,że jest poj*bana.Z 3 miesiące później,żeby nie szukała u Niego wpółczucia.A szukała u Niego pomocy,nadal obolała po urodzeniu.W końcu przestało boleć.Wszytsko się zagoiło i czas płynął.On w pracy,ona z dzieckiem w domu,na spacerach.Po macierzyńskim ona też w pracy na chwilę,bo nie miał kto zająć się dzieckiem,a do żłobka nie zostało zapisane,bo książę nie bedzie woził swojej córki tramwajem czy autobusem...A przecież On miał zawsze rację,tym bardziej teraz jak był rodzicem.Ona sfrustrowana siedzeniem w domu samej z dzieckiem,rozmawianiem samej z sobą,On zapracowany,wolne dni spędzający na zabawie z maluszkiem,a ona dla niego już nie istniała,nie widział jej,nie rozmawiał z nią,tak jakby jej w ogóle nie było.

- 2012r (ona 23,on 26)

Pierwsze urodziny dziecka!Szczęśliwa chwila.Tylko ich trójka.Ona,On i malutkie-wielkie szczęście!Jego spojrzenie na nią,takie zimne,tak jaby z pretensjami,że w ogóle jest.Jego spojrzenie na dziecko-przucudowne.To było najważniejsze.Kochał swoją córkę i to był cudowny widok,ale zapomnial o niej,dalej jeszcze o swojej kobiecie...

Lato.Praca.Razem pracowali i tu pojawiła się jej starsza siostra z pomocą.On pracował w dwóch pracach,na dzień i na noc.Nie wiadomo kiedy spał(?).Ona pracowała w dzień,a siostra była z kruszynką.Do czasu,kiedy miała już dość.I znów ona w domu,a on sam w pracy.W końcu doszli do porozumienia i zdecydowali sie na "wymienianie" opieką nad swoim skarbem.

- 2013r (ona 24,on 27)

Sylwester 2012 - bez picia,bez obchodzenia.W sumie nigdy nigdzie na Sylwestra nie byli,to tym bardziej przecież nie pójdą teraz jak jest dziecko.

Nowy rok.Godzina 10:00.Ona chciała zadzwonić do swojej mamy,złożyć życzenia,mimo,że mama napisała jej z pretensjami smsa w nocy,to i tak ona stwierdziła,że przecież to jest jej mama i wypadałoby się odezwać.Jemu ten pomysł się nie spodobał.Podleciał do niej,wyrwal telefon z ręki,zaczął wrzeszczeć na nią,przystwawił pięść do twarzy i wykrzykiwał,że jej zaje*ie,że już dawno to powinien zrobić.To już nie był dla niej książę,od tej chwili stał się w jej oczach nikim.Całe zaufanie jakie miała do niego prysło.Zaczęła płakać,nie wiedziała o co chodzi,nie rozumiała Jego zachowania.Ubrała sie szybko i wyszła z domu.Uciekła,do jedynej koleżanki.Nie było jej 5 godzin.Wróciła.On ją przeprosił,ona to przyjęła do wiadomości,ale w jej głowie zaczął dziać się ogromny bałagan.Nie umiała zrozumieć dlaczego tak ją traktuje od narodzin i czemu tak się zachował wtedy,ale że w końcu doszli do porozumienia i zdecydowali sie na "wymienianie" opieką nad swoim skarbem,skupiła się bardzo na pracy.I tu pojawił sie duży problem.Dziewczyna zauroczyła się w kimś,zakochała(?).I to bardzo.W kimś,kto zauważył w niej kobietę,kogoś komu można powiedziec komplement,kogoś kogo się nie wyzywa,kogos na kogo się nie krzyczy,tylko kogoś,kogo się rozpiescza.I znów się stało.znów to samo co kilka lat wcześniej...Oszalała wtedy.Była taka szczęśliwa przy tym kimś,a w domu były tylko awantury.O wszystko.W domu on ja wyzywał od pojeba*ych,że ma wyp*erda*lać z domu,że jest mu do niczego nie potrzebna,a romans trwał...Aż były książe nagle oświadczył się jej!W dzień oświadczyn,zrobił jej ogromną awanturę,że zmarnowała jemu 8 lat życia,później wrócił i po prostu,jakby nigdy nic poprosił ją o rękę...Ona się rozpłakała,powiedziała,że nie wie co ma eraz myslę,że to nie jest dobry czas i zyby dał jej tochę czasu...Romans został zakończony.To nie byl dla niej powód do dumy.Wstydziła się tego,brzydziła się sobą,nie mogła na siebie patrzeć.Nic nikomu o tym nie powiedziała.W domu dalej były kłótnie,ale już mniejsze.Zgodziła się wyjść za niego za mąż...Ale najpierw nim to zobiła wyprowadziła się z dzieckiem do siostry.Chciała na spokojnie wszytsko przemyśleć,a On nie dawał za wygraną.Dzwonił do niej,przyjeżdżał,groził,że się zabije jak od niego odejdzie i po 10 dnaich wróciła do niego...

Jesień.Między nimi wcale nie było dobrze.Kłócili się,on jak zwykle ją wyzywał,zaczął ją szarpać,kiedy trzymała dziecko na rękach,popychał ją,ale ona się na to godziła,tak chyba po prostu musiało być.Tak chyba po prostu wygląda życie.Zresztą myslała też,że zasłużyła sobie na takie traktowanie,mimo,że on i niczym nie wiedział,ale w końcu miała już tego dosć.Chciała się z nim rozstać,nie chciała już z nim być,już niczego dobrego w nim nie widziała.Nie chciała,żeby dziecko patrzyło na to wszystko,żeby wyrastało w takiej atmosferze.Nowa praca,nowi ludzie,kolejne miesiące mijały i aż dziwne,ale znów kogoś poznała....

- 2014r (ona 25,on 28)

Postanowiła.Odchodzi od niego.Ma już dość!Ma dość lat godzenia się na wszystko,na wyzwiska,na kłótnie,na szarpanie,na zakazy,nakazy.Trzymania w domu.Ma po prostu dość!Już dawno nie ma ani niuni ani misia.Bajka skończyła się bardzo dawno temu!Dla niej z Nowym Rokiem 2013...Nie miała już ochoty godzić się na takie traktowanie,nie miała już ochoty na niego patrzeć,nie miała ochoty go słuchać,nie miała ochoty być nie szanowana,nie miała ochoty nie być zauważana przez swojego własnego faceta.Koniec!

Babcia.

W miedzy czasie umarła jej babcia.Bardzo to przeżyła.Babcia ją wychowywała od urodzenia do 8 roku życia.Sama zajeła się pogrzebem,a zresztą sama z tym wszystkim była,bo pomimo mieszkania jeszcze razem z nim,po nim to spłynęło.Jakis czas po pogrzebie,powiedziała mu,że to koniec,że już tak dalej nie może,że będzie lepiej jak to zakończą,że nie chce,żeby dziecko wychowywało się w takiej atmosferze i patrzyło jak rodzice tylko się kłócą.(Spotykała się już wtedy z kimś,z tym nowym).

On chciał się zabić.Znów.Szantażowal ją,że jak to zrobi to on skończy ze sobą,zarzekał się,że przecież on ją kocha,że da się jeszcze wszystko naprawić i uratować.Ona już nie wierzyła w nic co mówił,bo to nie był po raz pierwszy jak obiecywał,że bedzie lepiej,robił to przez kilka lat.Ona już nie chciała niczego ratować,bo już nie było czego.Już nie było ich...On dwa razy wylądował w zakładzie psychiatrycznym,ona,mimo,że nie chciała z nim juz być,martwiła się o niego,nie chciała,żeby się zabijał,wtedy nawet czasem myślała,że i może da się jeszcze coś jednak uratować,ale nie.Jednak nie chciała już.Za dużo razy ją skrzywdził przez te lata.Miała go dość.W końcu powiedziała płacząc,że jak che to niech się zabija i żeby dał jej w końcu święty spokój!Uspokoił się,w czerwcu się wyprowadził.Przychodził,błagał,żeby wrócili do siebie,ona była nie ugięta.Pwiedziała jemu,że ma kogoś.A on mimo to,dalej chciał być z nią,nie wyobrażał sobie życia bez niej...A ona była w potrzasku.Już nie wiedziała co ma robić,z kim być,komu wierzyć,ale ciągle siadziało jej w głowie to jak on ją traktował przez lata.Nie przez moment,ale lata!Nie umiała mu tego wybaczyć,miała do niego pretensje,że to przez niego właśnie kogoś poznała,przez to jak on ją traktował,jakby była nikim i że ma za swoje...

- 2015r (ona 26 lat)

Teraz mieszkają od siebie 10 minut,On mieszka tam gdzie kiedyś razem wynajmowali mieszkanie,a ona w mieszkaniu po babci.On jej nienawidzi,a ona jego.Widują się,ale tylko ze względu na dziecko.On jest dobrym ojcem.Zawsze był.Szkoda,że nie umieli być zgodną parą...Ona nadal spotyka się z tym kimś,kogo poznała na jesieni w 2013 roku.Co z tego będzie?Nie wiadomo.Ona bardzo się boi zaangażować,uwierzyć,zaufać.Boi się,że powtórzy się wszystko z tym nowym,to samo co miała przez lata.A kochała swojego księcia nad życie.On był zawsze dla niej najważniejszy.Tylko on się dla niej liczył.Dla niego robiła zawsze wszystko i na wszystko się godziła,aż miała dosć....

I tak 9 lat życia wspólnego życia poszło do kosza.

Smutne,ale prawdziwe.Musiałam to z siebie w końcu wyrzucić...

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
katiuszka

Po pierwsze najpierw powinnaś się postarać o terapię. Jesteś ofiara przemocy. Cały Twoj świat jest zaburzony, postrzeganie samej siebie. Potem to, co radzą dziewczyny - do sądu. Bezydskusyjnie. 

 

Aż serce sie kroi kiedy  czytam Twój wpis sadbroken heart