Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

...A kiedy wreszcie zwrócono mi to co najważniejsze, moje serce. Wyrwane na tyle godzin, godzin rozpaczy. Poczułam tę maliznę przy sobie, nie w sobie, jakie nierealne były jeszcze spotkania skóry o skórkę...uczucie spełnienia, niedowierzania, że wreszcie JESTEŚ. Cały i zdrów i silny chłopczyk. I ten ochrypły głosik, i te podkurczone nóżki i rączki, włoski takie kręcone... w tych śpioszkach niebieskich z zamkniętymi oczyma. A kiedy uchyli powieki czerń na mnie spoglądała swą głębią. Miałam nadzieję, że będą Farbenowe, w przeciągu pół roku zmieniły się w migrenowe niebiesko- szare. Płakał dużo.

Pierwsze schody, pierwsze łzy przy dostawianiu. Czemu tak płakałeś...Marceli chciał, był głodny, pragnął mleczka, czuł jego zapach a nie potrafił ssać, a ja nie potrafiłam przystawić do swoich beznadziejnie zbudowanych piersi.. godziny walki, płaczu, bólu, rezynacji i chwil wytchnienia, kiedy uśpił się przy piersi spijając trochę siary. Przystawiać do jedej, z bólem obracać się by przystawić do drugiej. Pierwszy raz siadłam około godziny 9tej by sama przebrać Maleńkiego. Nie wiem co myślały sobie położne i pielęgniarki, że może oddam im Marcelego, jakie, kiedy choćby chwila bez niego była katuszą, nikt go nie przebierał tylko ja. Leżałam z nim na łóżku, nie wsadzałam go do tej przeźroczystej miski, która służyła jako jego łóżeczko, choć inne mamy tak robiły, ja nie potrafiłam. Musiał być ciągle przy mnie. Spaliśmy razem, jedliśmy, wszystko robiliśmy razem. Kiedy przemiły pediatra przyszedł i na całą salę tylko Marcelka tak wychwalił, że ładny, duży i silny chłopczyk. Bez żóltaczki, bez problemów. Byłam duma jak paw. Tylko nie chciał jeść... 

Jedna położna, druga położna, trzecia. Przchodziły na konsultacje, każda bardzo cierpliwa, ale każda z innej szkoły przystawiania. Byłam w kącie ostatnia na całą salę ( było nas tam razem ze mna chyba z osiem). Z dwóch były dumne, potem do nich nie podchodziły,  z innymi jak ja przeprawy, płacze i żale. Zawsze byłam ostatnia, z zazdrością słuchałam tych, które bezproblemu karmiły, z nadzieją słuchałam tych którym udało się zacząć karmić. Na końcu ja i płaczący w niebogłosy Marceli. Łzy płynęły mi strumieniami, kiedy naciskały coraz to bardziej nabrzmiałe piersi, wołały ALE JEST POKARM! PROSZĘ KARMIĆ. Ale ja nie umiem... godziy walki w dzień w nocy. Marceli ciągle przy piersi i na całą salę tylko on płakał. A kiedy tak płakał bezradność rozrywała mi serce, na ten ból nie pomagała morfina podawana już coraz rzadziej. Farbena nie było, w pierwszy dzień kiedy jeszcze nie dałam rady chodzić więcej jak pięć kroków nie mogłam wyjść z sali a na nią nie wpuszczali gości, bo pooperacyjna. Byłam sama... to jak sie czułam, boli mnie do dziś. Pielęgniarki były miłe, służyły dobrym słowem, położne potem miały mnie dość. NADAL NIE UMIECIE SIĘ PRZYSTAWIAĆ? Na drugi dzień popołudniu przejście do zwykłej sali, Boże jaka byłam szczęśliwa, że spotkamy się z Farbenem. Że będzie mógł być ze mną na sali, posiedzieć z nami. Przywiózł smoczek, którego Marceli nie chciał ssać, to otwarło mi trochę klapki, nie umie ssać...  Farben cały czas który z nami spędził podawał Marcelkowi smoczka i uspokajał go, równie bolesny dla niego był płacz syna, widziałam tę bezradność i w jego oczach. Po porannym obchodzie już było wiadome, że mało przybiera...Płacz do słuchawki, płakałam wewnątrz siebie, że nie umiem być matką. Pragnęłam karmić Marcelego od zawsze.. i miałam pokarmu coraz więcej... w drugiej dobie miałam już nawał. Po wieczornym obchodzie nakaz dokarmiania. Histeria. Właśnie szklą mi się oczy teraz kiedy to piszę... ten ból z jakim ubierałam się i Marcelka by pojechać  z nim do sali wcześniaczków i intensywnej opieki, bo tam akurat był kantorek gdzie panie kąpały dzieci i dawały mleczko... wchodziłam, płakałam, patrzyłam na położną i nie mogłam mówić. Za każdym razem naciskały pierś, już nie musiały mi powtarzać, że mam pokarm, bo doskonale o tym wiedziałam. Miałam pokarm a musiałam dokarmiać cholernym mm. Wracałam na salę i z trzęsąc się w rozpaczy karmiłam Marcelka mlekiem ze szklanej butelki. Nie zwracał uwagi na to, że boli mnie jak jemu smakuje to mleko, był spragniony i głodny.. potem spał, a ja nie mogłam, bałam się, nie mogłam przyjąć tego do siebie... dziewczyny ( byłam najmłodsza na salce, wszystkie panie były w okolicy 40 lat) dwie jakoś sobie radziły, ale była też jedna kórej córeczka nie chciała jeść, i też ją dokarmiała - płakały.  Wspierałyśmy się, bywało chwilami dzięki temu lżej... następnego dnia wszystkie trzy opuściły szpital. Zostałam na sali sama. Przyjechał Farben,  przywiózł mi osłonki które sobie zakupiłam jeszcze przed porodem ( na wszeli wpadek), tak doradziła jedna położna. Z osłonkami Marceli zaczął coś łapać, smoczek też pewnie do tego się przyczynił, bo zaczynał go ssać podczas snu. Okazało się, że osłonki są za duże, poszedł mi kupić Avent Small, i Bogu dzięki, że ktoś to wymyślił. Marcelek pierwszy raz się najadł.. i spał. Jednak kiedy Farben pojechał, zostałam sama, na sali, sama z moim synkiem, znów pojawiły się chwile rozgoryczenia po wieczornym obchodzie - Marceli schódł tyle, że powiedziały że jak tak dalej pójdzie to nie wyjdziemy ze szpitala szybko. Załamałam się, już zaczęłam myśleć Bóg jeden wie co, szlochy do słuchawki...

I wieczorem, trafiła się ta przemiła pani... pokazała jak dostawiać spod pachy, nie na leżąco jak wszystkie poprzednie. Przyznała, że sprawa jest ciężka, ale nie na tyle by odpuszczać. Zaczęły mi pękać piersi w szwach. Nie wiedziałam co się dzieje. To był nawał. Przystawiła ze mną Marcelka ( wtedy jeszcze śpiocha, który zasypiał po kilku minutach intensywnego ssania) udało się w okropnych bólach przystawić bez osłonek. Powiedziała, że lepiej bez, ale jak nie będzie wyjścia to juz bedzie moja decyzja. Przystawiałam w osłonkach i jadł. I ważyła go za każdym razem po karmieniu, mówiła że dobrze zjada pomimo że krótko. Przybywał! Radość. Wtedy pierwszy raz spałam dwie godziny spokojnym snem.

Ból po cc był okropny. Ale nie pamiętam by mnie coś w życiu bolało bardziej jak ten pobyt w szpitalu. 

Czwartek, od rana modlitwy o wyjście do domu. Modliłam się żeby nas wypuścili. Byłam dobrej myśli jeśli chodzi o Marcelka, choć podali mi konkretnie ile ma przytyć i był to dość wysoki próg to wierzyłam, że damy radę. A tu rano. Powiedzieli, ze mnie nie wypuszczą, bo zaczynają mi sie robić zastoje. To prawda, ból był nieziemski. Powiedzieli, że jak czegoś nie zrobię ze swoimi pierśmi ( które naciskały, wyciskały za każdym razem, kiedy tylko przchodziły) to nie wyjdziemy nawet w tym tygodniu. I znów szloch do słuchawki. 

Pojawiła się inna pielęgniarka, doradziła co robić, pozwoliła na krechę zakupić laktator bym mogła odciagnąć pokarm zanim Farben przyjedzie i za niego zapłaci. Była wyrozumiała, widziała, że mnie boli i kazywała się nie poddawać. Mówiła, że będzie dobrze. Dobrze że tam była... piersi zmiękły po godzinach odciagania i płaczu w bólu. Marceli spał. Dobrze, że byłam sama na sali... Nikt nie musiał oglądać mojej rezygnacji na twarzy, kiedy po godzinie odciagania w butelce było tylko 40 ml. Nikt nie oglądał mojego szlochu... ale i tej radości kiedy pielęgniarka powiedziała, że jest lepiej, że zmiękły na tyle by uniknąć zastojów. Jesli tylko będę przystawiać Marcelka często to będzie jak marzenie.

I szczęście, wypis. Dostałam pozwolenie. Radośc. Boże jaka to była radość. Uciec stamtąd... szpital nie był zły, ale same przeżycia, które w nim mnie spotkały były traumatyczne...

 

A wpis ten i poprzedni jest uzewnętrznieniem wspomnień, które kołują w głowie. Przypomniały mi się nie tylko pdczas usypiania Marcelego, gdy jest taki niewinny jak wtedy, niewinny niczemu, ale podczas kapieli, kiedy ostatnio wyciągnęłam stary gel którego używałam zaraz po porodzie... Zapachy niosą dobre i złe wspomnienia...

 

 

Po drugiej stronie słuchawki zawsze był Farben.

 

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
karolcialondyn

Silna kobieta z Ciebie:) Świetnie dałaś radę.Pokonaliście te pierwsze  przeszkody w Waszym rodzinnym życiu:).Super,że możemy liczyć na swoich mężczyzn w takich chwilach!!

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
andzis

Wow dlugie, ale przeczytalam cale. Pięknie to napisalas naprawde az lzy same lecą pozdrawiam cieplutko :)