Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

2013-01-07 21:19

|

Komentarze: 4

Sentymenty.

Wspomnienia wczesnych miesięcy Marcelowych niesione przez zapachy i sen- jego sen.

 Kiedy usypiam ten żywioł, wreszcie taki spokojny, delikatny, zwiędły w czasie odchodzenia na pogawędkę z Morfeuszem - ostatnio mocno przypomina mi się czas kiedy leżeliśmy w szpitalu, ten czas, który ciagnął się w nieskończoność, ten czas w którym moje ja było w nim, i wciąż nie pojmowało, że jego nie ma we mnie. Patrzę sobie na tego Marcelka, który teraz ma już prawie skończone 11 miesięcy, dla którego kombinujemy roczkową imprezę... i nie dowierzam... Kiedyś Ty był taki malućki.. kiedy. Patrzę na niego i myślę, że  przecież to ten sam Maniuś, ale fotografie nie kłamią, zmienia się każdego dnia...

Ten czas zaraz po porodzie wspominam bardzo burzliwie, nie wiem co bardziej mi się przypomina, ten strach czy ta radość. Dla mnie czas w szpitalu, był wyjątkowy, bo tylko mój i Marcelego, był moją walką o przetrwanie jego i mnie, ale i pierwszą ulgą, i pierwszym dotykiem.. 

Źle wspominam sam poród, cesarkę - przyjęłam z ulgą, najbardziej gorzkie to te chwile kiedy wiem że Marcelego już nie ma ze mną, sekundy kiedy nie płacze a ja go nie widzę, przeciągały się jakby w godziny trwające w grozie - CZY DO JASNEJ CHOLERY JEST WSZYSTKO W PORZĄDKU, KIEDY GO ZOBACZĘ - tego napięcia nie zapomnę nogdy, tego nie da się zapomnieć... i jest... ochrypły krzyk - MARCELI. Jesteś dziecino, żyjesz... wszystko jest dobrze... I pokazali mi małego człowieczka, wyciągniętego siłą z matczynego łona - Jaki był piękny... tego nigdy się nie zapomni. Powiedzieli, że zdrowy, żeby wybrać datę, powiedzieli 10 na 10, 3700 i 57 i że piękny chłopak. Kazali przeczytać tę maleńką tasiemkę Izdebski S Pauliny 13. 02. 2012  00:01. I zabrali Go. I tu pojawia się trauma, nie wiem ile trwało przywracanie powłoki brzusznej do porządku, dla mnie w nieskończoność.. miałam nadzieję, że po wyjściu ( wyjechaniu na łóżku)z sali zobaczę Farbena i Marcelka. Był Farben, i to samo w sobie było błogosławieństwo, popłakał się człowiek z wrzuszenia, ale Marcelego nie było.

Dostawiona do sali pooperacyjnej bo już nie było wolnego łóżka, dostałam kąt. Leżałam tam słysząc popłakwiania dzieci leżących ze swoimi matkami. Byłam cała zdrętwiała, obolała od bólu ale i ze strachu, czy Marceli jest zdrowy, kto się teraz nim zajmuje, czy się zajmuje, i dlaczego to nie jestem ja. Dzwoniły dziewczyny po pielęgniarkę do mnie, potrzebna była morfina i moje błagalne pytania, kiedy dostanę synka, chcę go zobaczyć. Zobaczysz o poranku, jak przyniosą wszystkie dzieci teraz robią im badania.. Te 5 czy 6 godzin tak bardzo pokaleczyło mi duszę, że trudno o tym pisać. Marcelego nie było ze mną. Nie przyjmowałam tego do wiadomości, że go nie ma, wciąż się o niego bałam... rozumiałam, że nie mogę się podnieść, że ból jest przeokropny, ale nie rozumiałam w czym ten ból mógłby mi przeszkadzać, wiedziałam, że ból jest tu nieistotny. Tak bardzo go potrzebowałam. Ktoś wyrwał mi część mnie i nie oddał na czas.. 

 

...tym może większe poczucie ulgi, tym może większa była moja miłość kiedy go ujrzałm... 

Marcelku, synu... tego nie zrozumiesz nigdy. Bo nawet Twój Tata tego nie zrozumie.

 

Tu urywam moje sentymenty, bo płaczesz przez sen. Rosną kolejne zęby. Dokończę jutro.

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
perla87
Wzruszyłam się:)
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita

ech...ja dostalam synka zaraz po porodzie i bylismy nierozlaczni od tamtego momentu, w pierwsza noc przyszla polozna z propozycja ze go wezma do "pokoju dzieciecego" zebym sie mogla wyspac, ale ja w ogole nie potrzebowalam snu przez kilka dni po porodzie;) poziom adrenaliny byl nadal tak wysoki ze czulam sie jak na skrzydlach:)

W druga noc nie mogl spac i plakal, wiec ustawilam lozko na pol lezaco, polozylam go sobie na brzuchu, tak zasnal i spal spokojnie przez pare godzin. Ja oczywiscie nie spalam, bo balam sie ze ze mnie spadnie jak zasne.

Nastepnej nocy polozna, ktora miala nocny byla tak okropna, ze gdy zaproponowala ze zabierze dziecko przerazilam sie, ze dostanie go w swoje lapy i wiedzialam ze na pewno nie oddam go nawet na pol godziny;)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mysza88

piękny wpis! co do odczuć gdy nie widzi się dziecka po porodzie może zrozumieć tylko matka którą to spotkało. ja Cię rozumiem, mnie spotkało to samo. z tym że rodziłam naturalnie, a szpital mały było 8 porodów jednego dnia. mała leżala możże z 3 min u mnie na brzuchu, zdążyłam ją dotknąć potem zabrali ją na szczepienie no i już nie przynieśli bo ja na korytarzu wylądowałam. na sali po porodowej nie było miejsca. inne mamy tuliły, karmiły swoje dzieciątka a ja płakałam po cichutku na korytarzu i zamartwiałam się czy z malutką wszystko w porządku. po 6 godz. zawieźli mnie na oddział położniczy-wcześniej nikt nie miał czasu,było około północy  a ja tak się uparłam i nagadalam pielęgniarce że wkońcu mi moje dziecko przynieśli. jak ją widziałam od razu się popłakałam że taka kruszynka i tyle czasu musiała być bez mamy ale od razu załapała pierś i spokojnie ssała patrząc na mnie swoimi wielkimi oczkami. to była przepiękna chwila. bardzo żałuję że tak sie sytuacja potoczyła ale najważniejsze że teraz moje słoneczko ładnie, zdrowo rośnie i codzien usmiecha się do mnie:) a się rozpisałam-choć nie umiem pisać tak pięknie jak Ty, zaśmiecam Ci blog-wybaczlaugh