Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

Pierwszy raz udało się wyrwać na szybki kurs z nocką w ciężarówce. Więc postanowiłam - napiszę.

 

Widzicie, wiele z Was chciałoby, nie chciałoby takiego życia, wielu to podziwia równie wiele powie, że to do bani. Ja podzielę się z Wami jak widzę to ja.

 

Jestem zapaloną podróżniczką, taką która lubi wozić swoje zasobności autem, czy też obecnie ciężarówką, podróżowanie i przemierzanie kilometrów jako pasażer bądź też kierowca to dla mnie ogromna radość, dlatego podjęłam się tego o czym wszystkie wiecie. Obdarzam ogromną, niezrównaną, do czegokolwiek niepodobną miłością mojego Farbena, razem podzielamy pasję, bo nie tylko ja robię jako takiej jakości zdjęcia, ale On to też lubi i umie, i oboje podzielamy miłość do podróży, odkrywania, ciągłego naświetlania oczu od świtu, do zmierzchu poprzez noc nowymi wspaniałymi obrazami zza naszych szyb. Cały więc wypad to był dla mnie nic innego jak wielki prezent, przedłużenie dnia kobiet, niespodzianka, bo zlecenie dostał Farben z minuty na minutę, padła decyzja, pojedziemy. Migrenka wszystko zorganizuje, w przeciągu dwóch godzin jesteśmy na bazie, pojedzeni, spakowani, z załatwioną organizacją w domu, począwszy od czystych pieluch, jedzenia i rozmowy z Marcelim o tym jak dużym jest chłopcem i poradzi sobie i uśpi się ładnie sam. Mogliśmy jechać z czystym sumieniem, mogliśmy pozwolić mi na oderwanie się może nie od smutnej codzienności, bo to nie tak, ale od samotnej codzienności, bo dzieci to nie mąż.

 

 

Może zacznę w końcu konkretniej, dla chętnych i ciekawych.

 

Jak to mówią na kierowców "TIR-ów" - że są jak psy, śpią w budzie, leją na koło, zjadają ochłapy.

I to jest po części prawda, bo nie zawsze uda się o dobry parking, czasem trzeba stać pod firmą i cóż... załatwiać się w krzaki. Ale zokazji tego, że wczoraj mąż wiózł żonę na pauzę staneliśmy na CPN, jak się okazało to taki wyjątkowy cpn, na którym tankowaliśmy podczas którejś wypraw nocnych w 2013 roku i zawróciliśmy do domu, bo była przerażająca mgła.  A więc sentymenty, które rozkminiliśmy dopiero potem. Nasz parking okazał się być bardzo przyjemny, wc darmo, postój darmo, dla zainteresowanych bar i oczywiście cały asortyment pierwszej pomocy dla kierowcy na miejscu. Więc się pofarciło, bo szczerze Wam powiem z moim przeziębionym pęchrzem, owulacją, nie wiem jak zdzierzyłabym wychodzenie i robienie siku gdzies na trawkę na tyłach naczepy... Więc piękna sprawa, mamy blisko tam gdzie król chadza piechotą. Co się okazuje z tego korzystam tylko ja, bo facetom nie opłaca się korzystać z wc. No cóż, pewnie też byłbym taka wygodna, nawet schodzić z kabiny nie trzeba jesli się ma Magnum :D Cieszę się generalnie, że nie było mrozu, jako takiego dużego. W kabinie jest przyjemnie ciepło, jeździmy bardzo dobrym ciągnikiem, który pod względem komfortu życia w kabinie jak dla mnie to numer jeden, płaska podłoga, obracany fotel pasażera, stoliczek, rolety zaciemniające 100 procent na kazdej szybie ( bardzo dobrze trzymają ciepło), lodówka (  nie w kazdym dużym jest), pojemne zamykane po ludzku schowki, bardzo dużo przestrzenia życiowej naprawdę. Wysoka kabina. Najwyższa. Generalnie chłopakom z najabrdziej popularnej Skanii ( Hanii wg Mańka ) zaglądałam do kabin ;) Więc auto jest cudne, mąż pracował na przydział go pół roku, na szczęście się dopracował :) Mamy więc za sobą ogóle pojęcie o wnętrzu, a jeszcze co się tyczy higieny, bo o wc już była mowa ( również korzystamy na firmach - osobiście nie lubię, wolę już wc płatne) kwestia prysznica..... no i tu pojawia się problem. Bo jest tego mało. Więc, gdy przyjdzie mi kiedyś jeździć dużym, to jak się uda stanąć przy prysznicu to cudownie, a jak nie to chociaż przy wc, z nadzieją, że swoje już nie krótkie włosy umyję pod kranem... z czego, kolejna przeszkoda, w kranach najczęściej leci zimna woda... może same to zauważyłyście kiedy chodzicie umyć dłonie nawet będąc w galerii. Z reguły w kranach leci może nie zimna co chłodna lub letnia woda. Tak więc zacisnąc zęby i jakoś umyć trzeba. Z reguły gdzieś się kontakt znajdzie na suszarkę ;) no i tu facetom to wszystko jest nie potrzebne, ani pieprzenie się z myciem głowy 10 minut ani ich późniejszym suszeniem przez 15. Generalnie facetom zazdroszczę łatwości czynności okołowłasnych. Potencjalnie też będę się musieć zmagać z @ - czyli częste postoje, ale cóz, przeżyć jakoś trzeba będzie. Tego się najbardziej boję jednak, ale radzić sobie będę musiała. W trasie nie piję tak dużo, piję bardzo mało, w domu po powrocie wypiłam całą butelkę niegazowanej, w trasie piję po łyczku żeby nie trzeba było stawać.. Tak więc skromnie dziewczyny to wygląda, momentami dość drastycznie, ale jak się postara, uda, to można też ładnie się ugościć i kulturalnie. Ano, jeszcze 15 minut wcześniej wstać musze jako kobieta żeby zrobić sobie make-up :D Przyglądając się wszystkim czynnościom około naczepowym, czyli pracy przy załadunkach rozładunkach, wcale prosto nie jest, więc muszę ćwiczyć z hantlami dalej bo naczepa to specyficzna i brudna sprawa, i jeszcze rodzaj ładunku. Dziś wieźliśmy rowery firmy Romet ( docelowo Chorwacja i Słowenia), nie dało się tego spiąć. No i trudno. Czasami tak jest. A czasami jest tak, że co kawałek zapina się pasy, belki, i cuda na kiju, już nie wspomnę o tym, że jak dla mnie samo zamykanie drzwi jest dość trudne, i trzeba się nauczyć sztuki ich zamykania w różnych warunkach, odpowiednio napiąć pasy. Żeby była jasnośc, mimo, że zapłacę potem 3 tysie za kurs kwalifikacji na którym rzekomo powinnam takich rzeczy się nauczyć, to nauczę się ich dopiero w praktyce przy mężu, bądź sama jeżdżąc solówką. Słuchałam kiedyś wypowiedzi IB, opowiadała że dziewczyny wcale nie mają taryfy ulgowej, wręcz czasem jeszcze bardziej pod górę... i jeszcze co chciałam Wam napisać, to nie jest tak, ze przyjeżdżamy pod firmę a oni tam na nas czekają z rozłożonymi rampami i materiałem, czasem jest tak, ze czeka się kilka godzin, czasem dzień, dostajesz towar i czasem nawet kilka godzin czeka się na dokumenty (CMR)!! A szef płaci za km... trzeba mieć do tego wszystkiego zdrowe podejście bo inaczej byśmy zwariowali, patrząc dziś jaką rampę dostał Farben w jakim miejscu, to miałam najszczerszą ochotę siedzieć dalej na fotelu pasażera i zacząć płakać, bo wiem, że gdybym przyjechała tam ja, bo utknęłabym jak nic, bądź zarysowałabym Mańka ze śpiącym w środku kierowcą. Chyba bym tym jebneła i poszła w pizdu. Ale nie odzywałam się, a on zrobił swoje, nie mogłam uwierzyć, że ma w sobie już tyle wyczucia, takie cuda potrafi. Szacun dla mojego męża.

 

 

Ale mimo wszystkich przeciwności, trudności wykonywania tego zawodu ( o papierologii, tacho, inspektorkach i wiecznie złych adresach nie będę Wam opowidać) to chciałabym tak pracować, zwłaszcza gdybym mogła jeździć z Nim. Bo pośród tego całego bagna biurokratycznego są na zewnątrz piękne widoki, które warto mieć przed sobą, czasem wiezie coś naprawdę fajnego, interesującego, jest w firmach i miejscach i widzi jak powstają te czy owe sprzęty które mamy na co dzień, z których korzystamy, których dotykamy, bez niego i takich jak On nie wiem jak funkcjonowałby swiat.

 

 

 

Było cudownie! 

Ah.

No ale łóżeczko całkiem wygnde dla jednej osoby ( naprawdę wygodne) dla dwóch było hmmm, no trzeba było się przytulać :) nie wiem czy jakbyśmy jeździli razem to czy dalibyśmy radę tak co noc spac ;) dodatkowo wstałam mega nie wyspana, bo kierowcy to ranne ptaszki, wstają nawet i przed 4 i jadą... i budzą innych kolegów obok, ale cóż, my też obudziliśmy innych... od 3 nie spałam już o 5 pobudka, o 5:40 wyjazd. Także na tym dziś kończę i idę odsypiać...i tęsknić.  Bo Bardzo tęsknię.

 

Nie wiem czy którejśc z Was będzie się chciało to czytać, napisałam to też tak dla siebie, do kolekcji moich tutejszych pamiątek blogowych....

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena

Zuza77 - bardzo mi przykro z powodu Twojego Taty, zwłaszcza, że wnioskuję z tego co napisałaś, że byliście w bliskich relacjach mimo tego, że jeździł ciężarówką. Sama niesamowicie się boję takich sytuacji nawet jeżdżąc osobówką... panikuję kiedy Farben nie dzwoni, nie ma zasięgu za granicą. Na szczęście nie jeździ do Anglii, bo to co się dzieje między Francją a Anglią to jakaś masakra...syn poszedł w ślady ojca co? Często tak bywa, w zasadzie mam nadzieje, że któreś z anszych też w sobie to zaszczepi i to będzie sposób na życie dla Mańka czy Antka.

w Volvo jeszcze nie siedziałam, tylko W renault premium, Magnum i Iveco Stralis ;) w Stralisie były fajne łóżka bo to górne też takie proste nie hamakowate jak w większości aut.

 

Kamilka, bo tak czasami dobitnie czuję jak przelewa się ze mnie na niego i odwrotnie to takie intensywne uczucie...

Widzisz któryś wpis wczesniej napisałam, ale może nie czytałas, że dzwoniłam do Ciebie bo mieliśmy być pod Gdynią i w Gdańsku. Ale ostatecznie nie wypaliło, bo zabrakłoby mu czasu samemu.